Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<I>Kto okazał się największym zwycięzcą minionego roku, a kto przegrał wszystko, co było do przegrania, czyli...</I>

<B>Anna Mierzyńska Jolanta Gadek Mariusz Klimaszewski</B>
Podlaskiej policji udało się wykryć jedną z największych afer gospodarczych w kraju, a kajakarzom z Augustowa - stanąć na podium Mistrzostw Świata. Zawiedli jednak piłkarze... O prawdziwej porażce może też mówić lewica, która przegrała wybory samorządowe w Białymstoku, choć wydawało się to niemożliwe. Do porażki przyznają się również policjanci...

KULTURA
Zgoda buduje...
Tę ludową prawdę potwierdzili w minionym roku organizatorzy dwóch wielkich białostockich imprez: Międzynarodowego Festiwalu Szkół Lalkarskich oraz Dni Białegostoku. Dyrekcji Akademii Teatralnej udało się porozumieć z władzami miasta, obie strony współpracowały ze sobą przez kilka miesięcy i rezultat był olśniewający! W czerwcu 2002 roku Białystok zamienił się w miasto artystów.
W ramach Międzynarodowego Festiwalu Szkół Lalkarskich przed białostocką publicznością zaprezentowali się aktorzy z całej Europy. Jednak główne atrakcje tego festiwalu udało się wprowadzić również do innej, aczkolwiek odbywającej się w tym samym czasie wielkiej plenerowej imprezy - Dni Białegostoku - dzięki czemu nabrała ona prawdziwego rozmachu i fantazji. Połączenie możliwości dwóch organizatorów zwiększyło też finansowe pole manewrów, co wyszło na dobre przede wszystkim mieszkańcom Białegostoku. Po prostu - było co oglądać. Na pochwałę zasługują władze miejskie, które przyjęły propozycję Akademii Teatralnej i populistyczne Dni Białegostoku zamieniły w święto sztuki ambitnej, choć jednocześnie rozrywkowej. Okazało się, że białostoczanom takie rozwiązanie bardzo odpowiada. Do hiszpańskiego Teatru Automatów ustawiały się kolejki, a podczas spektaklu Polskiego Teatru Tańca na dziedzińcu Pałacu Branickich prawie zabrakło miejsc. To był naprawdę wielki sukces! - tym większy, że organizatorzy skoncentrowali swoje siły nie na realizacji własnych ambicji, a na samej imprezie. A o to zazwyczaj najtrudniej.
...niezgoda rujnuje
Na kwestiach "pozaimprezowych" skupiły się natomiast środowiska związane z Międzynarodowym Festiwalem Muzyki Cerkiewnej w Hajnówce, co w efekcie doprowadziło do porażki... A szkoda, bo przez 20 lat festiwal rozwijał się, rosła jego renoma i kolejka zespołów oczekujących na zaproszenie do Hajnówki. Dotychczas na imprezie tej zaprezentowało się 435 chórów z 25 państw! Festiwal był wielką chlubą Podlasia i jedną z nielicznych imprez, o których mówiono w całej Polsce, a nawet na świecie. Był, bo już go nie ma.
W 2002 roku cerkiew wycofała swoje poparcie dla Mikołaja Buszki, dyrektora Hajnowskiego Domu Kultury i "siły napędowej" festiwalu. Buszko nie zamierzał jednak tak łatwo rezygnować z dzieła swego życia i razem z Fundacją "Muzyka Cerkiewna" zorganizował festiwal po raz 21-szy. Odpowiedzią cerkwi były Hajnowskie Dni Muzyki Cerkiewnej, przy organizacji których pomagały lokalne władze. To na ich otwarciu stawiła się cała śmietanka kulturalno-polityczno-kościelna. Mimo że festiwal organizowany przez Buszkę stał na wyższym poziomie, poparcie osób wpływowych odpłynęło do konkurencji. Świetną imprezę podzielono na dwie, z których żadna prawdopodobnie nie powtórzy sukcesu "pierwotnego" festiwalu...
W grudniu zmienił się dyrektor Hajnowskiego Domu Kultury. Mikołaj Buszko został więc na przysłowiowym lodzie. Gorzej, że festiwal także. Trudno zgadnąć, kto na tym skorzystał. Na pewno jednak nie Podlasie, nie chóry i nie Hajnówka.

POLITYKA
Wyborcza niespodzianka
W politycznej historii naszego regionu rok 2002 zapisze się jako rok wyborów samorządowych. Wyborcy zweryfikowali wpływy, wskazali przegranych i wytypowali własnych zwycięzców. Największą niespodziankę sprawiła lewica, która... przegrała wybory w Białymstoku, choć wydawało się to niemożliwe. I mimo że SLD-UP udało się stworzyć koalicję rządzącą w sejmiku samorządowym i wystawić własnego marszałka, właśnie lewicowej kampanii wyborczej przyznajemy tytuł największej porażki mijającego roku.
Na początku 2002 r. wydawało się, że po raz pierwszy od 1990 r. lewica stoi przed szansą wygrania wyborów w stolicy Podlasia. Podzielona prawica nie miała żadnego lidera, który mógłby ją zjednoczyć, a mieszkańcy miasta po 12 latach prawicowych rządów mogli wreszcie zdecydować się na inną opcję. Instytucje i organizacje, którym zależało na wpływach we władzach miejskich, po cichu szykowały się do zmiany warty, szukając w swych szeregach osób mających dobre układy z lewicą. Październikowe wybory miały być tylko oficjalnym zatwierdzeniem nowego porządku.
Przegrana lewicy w takiej sytuacji zakrawała więc na cud. Zaprawdę, wielu działaczy musiało przyłożyć się do takiego wyniku wyborczego SLD-UP. Nie pomogły wizyty premiera Millera i wicepremierów: Pola i Kołodki, ani też osobiste poparcie Millera dla lewicowego kandydata na prezydenta Białegostoku. Co się stało? Prawicy udało się zawiązać porozumienie, które - choć niejednolite - zyskało poparcie wielu organizacji. Weszła w nie także Platforma Obywatelska, powodując konsternację swojego elektoratu. Wyniki wyborów świadczą jednak o tym, że było to posunięcie korzystne.
Natomiast lewica w obliczu rosnących w siłę przeciwników zaczęła błądzić. Kandydat na prezydenta Białegostoku nie należał do pierwszego garnituru lokalnych działaczy, a jego kampania była pełna błędów i gaf. Przegrał z kandydatem prawicowym. Porażka nie byłaby jednak całkowita, gdyby w radzie miejskiej znalazła się większość radnych lewicowych. I to się jednak nie udało. Lewica zdobyła co prawda najwięcej mandatów, ale nie miała z kim zawiązać koalicji. Przed nią kolejne lata w opozycyjnych ławach.
Kto wierzył w Tura?
Wielkim wygranym wyborów został natomiast Ryszard Tur, były i obecny prawicowy prezydent Białegostoku. Już samo wystawienie go jako kandydata budziło spore wątpliwości. Nieliczni wierzyli w jego zwycięstwo - głównie dlatego, że przez cztery lata prezydentury o Turze niewiele było słychać. Niechętnie pokazywał się publicznie, miał problemy z oficjalnymi wystąpieniami. Białostoczanie po prostu go nie znali, dlaczego więc mieli na niego oddać swoje głosy?
Odpowiedzi pojawiły się w czasie kampanii wyborczej. Po pierwsze - "żeby wygrał Białystok". Po drugie - bo to jedyny kandydat zjednoczonej prawicy. To stwierdzenie miał Turowi za złe Edward Łuczycki, kandydat Ligi Polskich Rodzin. Już po wyborach zarzucał prezydentowi, że tak duże poparcie zdobył on manipulując elektoratem LPR-u.
Rezultat był jednoznaczny: Tur został prezydentem Białegostoku na następne cztery lata. Czy będzie to taka sama kadencja jak poprzednia, czy też może prezydent wykaże się większą inicjatywą i zdecydowaniem? To ocenimy w następnych latach. Dziś wiadomo tylko, że Ryszard Tur to niekwestionowany zwycięzca 2002 r. w "sektorze polityki".

POLICJA
Lokomotywy w cenie złomu
Bezsprzecznie największym sukcesem podlaskiej policji w roku 2002 było wykrycie jednej z poważniejszych afer gospodarczych w kraju - sprzedaży 10 sprawnych lokomotyw po cenie... złomu. Szacuje się, że Skarb Państwa stracił na tym interesie prawie 5 mln zł.
W maju 2002 r. prokurator - na podstawie zgromadzonych przez policję materiałów - przedstawił zarzuty niegospodarności i poświadczenia nieprawdy sześciu osobom: czterem pracownikom Zakładu Taboru PKP Cargo S.A. w Białymstoku (w tym dyrektorowi) i Głównego Inspektoratu Kolejnictwa oraz dwóm osobom z warszawskiej dyrekcji Zakupów i Sprzedaży Ferpol. Z danych policji wynika, że w 1998 roku i na początku 1999 roku białostocka PKP zezłomowała 10 sprawnych lokomotyw spalinowych ST-44 i sprzedała je niemieckiej firmie ON-RAIL za sumę kilkakrotnie niższą od ich wartości - po 76 tys zł.
- Pracownicy kolei podpisali 10 protokołów oględzin lokomotyw poświadczając nieprawdę, że ich stan techniczny kwalifikuje je na złom - mówi podinsp. Robert Wróblewski, naczelnik wydziału do spraw przestępstw gospodarczych KWP w Białymstoku. - Po nalaniu oleju i podłączeniu akumulatorów te rzekomo całkowicie zniszczone lokomotywy same pojechały do Bydgoszczy.
W bydgoskich zakładach naprawy taboru kolejowego lokomotywy przystosowano do potrzeb kontrahentów. Niemcy pokryli część kosztów związanych ze zleconymi pracami, resztę sfinansowała firma związana z PKP. Dlatego wydatki związane z transakcją przekroczyły znacznie jej przychód, czyli "kolej" oddała lokomotywy i dołożyła do nich jeszcze 170 tys. zł (koszt remontu). Kolejarze twierdzili, że lokomotywy były w opłakanym stanie, zardzewiałe i niesprawne. Tymczasem, jak ustalili policjanci, przed sprzedażą i złomowaniem przeszły one gruntowny remont.
Zabójca poszukiwany
Natomiast fiaskiem zakończyło się policyjne śledztwo dotyczące podwójnego zabójstwa: 23-letniej białostoczanki i jej 2,5-rocznej córeczki. Policja wkrótce po zabójstwie zatrzymała mężczyznę podejrzewanego o dokonanie zbrodni. Po kilkumiesięcznym śledztwie został on jednak zwolniony z aresztu, ponieważ nie zgromadzono przeciwko niemu wystarczających dowodów.
- To bez wątpienia nasza największa ubiegłoroczna porażka - przyznaje inspektor Jan Kulesz, Komendant Wojewódzki Policji w Białymstoku.
Przypomnijmy, że w grudniu 2001 roku w jednym z mieszkań przy ul. Jurowieckiej w Białymstoku zwłoki kobiety i jej córki znalazł ojciec ofiary. Oba ciała leżały w wannie. Sekcja wykazała, że przyczyną śmierci było utopienie. Kilka godzin po ujawnieniu zwłok policjanci zatrzymali 25-letniego Jana P., z którym od sześciu miesięcy spotykała się zamordowana. Policjanci od początku szukali zabójcy w kręgu znajomych ofiary, nic bowiem nie wskazywało na to, żeby zabójca dostał się do mieszkania używając przemocy. Policję w podejrzeniach utwierdzał fakt, że Jan P. podczas składania wyjaśnień wypierał się oczywistych rzeczy, na przykład wizyty w kawiarni w dniu zbrodni, mimo że był tam widziany przez świadków. Badania kodu DNA włosów znalezionych w mieszkaniu ofiary nie potwierdziły jednak, że należały one do Jana P. On sam od początku nie przyznawał się do winy. Zwolniono go z aresztu. Jak dotąd, nie ustalono też innego podejrzanego ani motywu zbrodni. Rozważane są dwie wersje - sprawca mógł najpierw zaatakować dziecko, które go zirytowało lub w czymś przeszkodziło, kobieta stanęła w obronie córki i w efekcie obie zginęły. Mogło być również odwrotnie - sprawca zabił kobietę, później zaś zaatakował dziecko chcąc pozbyć się świadka zbrodni.

SPORT
Kajakarze na medal
Podlascy kibice nie mają zbyt wielu powodów do radości. Mogą być jednak dumni z sukcesów kajakarskiego duetu Sparty Augustów, tworzonego przez Marka Twardowskiego i Adama Wysockiego. We wrześniu 2002 r. w hiszpańskiej Sewilli dwukrotnie stanęli oni na podium mistrzostw świata, zdobywając podwójne wicemistrzostwo na 200 i 500 metrów. A jeszcze kilka miesięcy wcześniej wielu znawców tematu nie dawało im szans na odniesienie jakiegokolwiek sukcesu. Podnoszono, że Adam Wysocki jest już zbyt wiekowym zawodnikiem i po kontuzji nie będzie w stanie wykrzesać maksimum sił w walce ze światową czołówką. Augustowianie postawili jednak na treningi pod okiem klubowego szkoleniowca Andrzeja Siemiona i udało się!
Wcześniej Marek Twardowski wystartował też indywidualnie, bez swojego kolegi, w mistrzostwach Polski i w K-1 na 500 metrów zdobył złoty medal. Spartanie zajęli też drugie miejsce na 500 metrów w Pucharze Świata w Duisburgu.
Piłkarska degradacja
Największy zawód roku 2002 w podlaskim sporcie to niewątpliwie postawa piłkarzy Jagiellonii Wersalu Podlaskiego Białystok w wiosennych rozgrywkach II ligi i ich degradacja, o klasę niżej.
Futbol, który jest najpopularniejszą dyscypliną sportową na świecie, skupia na sobie największą uwagę kibiców i mediów. Posiadanie drużyny na jak najwyższym szczeblu rozgrywek to chluba miasta i całego regionu. Tą chlubą nie byli niestety podopieczni trenera Wojciecha Łazarka.
Po wspaniałych przygotowaniach i pobycie w słonecznej Italii piłkarze Jagiellonii rozpoczęli ligową walkę o byt. Jednakże walka ta była wyjątkowo mizerna. Zaślepieni nazwiskiem byłego szkoleniowca reprezentacji Polski włodarze Sportowej Spółki Jagiellonia Wersal Podlaski byli mu wierni do końca, aż do samego dna. Teraz zaś ich trzecioligowe występy są już konsekwencją tamtej polityki. Natomiast niedawny strajk piłkarzy - pochodną zbyt rozdmuchanych finansów. W dodatku jakoś nie widać w klubie podwalin planowej polityki szkoleniowej młodzieży, którą zamierzał wprowadzić trener Łazarek. Nie wróży to dobrze przyszłości podlaskiego futbolu. Występy Jagiellonii to największy blamaż w podlaskim sporcie Anno Domini 2002.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna