Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kurt Scheller: Na talerzu lubię mieć porządek

W. Wojtkielewicz
Kurt Scheller gotowania uczył się m.in. na Jamajce, Tajwanie, w Ekwadorze, Francji, Hiszpanii. Kilka dni temu tajniki tej sztuki zdradzał białostoczanom.
Kurt Scheller gotowania uczył się m.in. na Jamajce, Tajwanie, w Ekwadorze, Francji, Hiszpanii. Kilka dni temu tajniki tej sztuki zdradzał białostoczanom. W. Wojtkielewicz
Gotował dla prezydenta USA, króla Danii i szejka Kuwejtu. Co im najbardziej smakowało? Kurt Scheller zdradza w rozmowie z Urszulą Krutul.

Czy każdego można nauczyć sztuki gotowania?
- Każdego nie, ale tak około 95 procent społeczeństwa tak. Pięć procent ma dwie lewe ręce i dwie lewe nogi (śmiech).

W pana Akademii Kulinarnej Kurta Schellera zdarzały się takie osoby, które ciężko było nauczyć?
- Zdarza się, że jest trudno, ale zawsze jakoś się udaje, żeby coś w głowie im zostało. Do akademii przychodzą zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Często są to zupełni amatorzy. Zazwyczaj osoby powyżej trzydziestego roku życia. Chcą się nauczyć gotować od podstaw. Przygotowywać najprostsze rzeczy.

A jakie danie jest najprostsze do nauczenia?
- Najprościej? Zadzwonić po room service (śmiech). A jak ktoś nie ma telefonu, to powinien otworzyć lodówkę, zobaczyć co tam ma i startujemy! Bo tak na poważnie, to dużo osób ma w domu makaron, warzywa i trochę czosnku. Robimy sos, dodajemy trochę sera i mamy danie. To tak na szybko. Można zrobić też omlet. Albo jajecznicę, ale to już nie jest takie proste. Trzeba pamiętać, że nie może być za sucha, więc w odpowiednim momencie trzeba przerwać smażenie.

Uczył się pan gotowania m.in. na Jamajce i w Ekwadorze...
- Dodatkowo jeszcze w Londynie, Amsterdamie, Madrycie, Berlinie, Paryżu, Moskwie, Kuwejcie, na Tajwanie.

Która z tych kuchni jest najsmaczniejsza?
- Trudno powiedzieć która, bo to zależy od tego, co kto lubi i jaki ma smak. Na Jamajce jest dużo amerykańskiej kuchni, w Ekwadorze - można to nazwać - góralskiej. Kuwejt i Tajwan - to kuchnia arabska. Każda jest inna, w każdej można spotkać zupełnie inne smaki, inne przyprawy, niespotykane nigdzie indziej na świecie.

A pan którą kuchnię preferuje?
- Po pierwsze lubię jedzenie w ogóle (śmiech). Po drugie, rozsmakowuję się w kuchni włoskiej - risotto, pasta, makarony. Ale to nie znaczy, że nie jem pizzy, albo McDonalda. Ale często tam nie jadam, tylko jak się spieszę i nie mam czasu, żeby gdzieś usiąść i coś zjeść.

Jakie jest najtrudniejsze danie, które pan przygotował?
- Mam zawsze mały problem, jeśli chodzi o rzeczy cukiernicze. Do przygotowywania jakichś wymyślnych deserów trzeba mieć praktykę, a ja nie mam praktyki w cukierni. Trudne jest też risotto. Ryż musi być odpowiednio ugotowany, a to trudna sztuka. Ja zazwyczaj nie gotuje go do końca, dzięki czemu jest aldente. Nie lubię rozgotowanego ryżu, o konsystencji musu.

Pierwsze kroki stawiał pan w Szwajcarii, w piekarni rodzinnej?
- Tak, to prawda. Piekarnia należała do mojej ciotki. Mogłem codziennie patrzeć, jak pracują piekarze.

Co sprawia najwięcej trudności osobom, które dopiero uczą się gotowania?
- Trudno jest pokroić kurczaka, rybę. Zauważyłem, że ludzie często kupują rzeczy filetowane, udka lub piersi z kurczaka, a nie w całości.

A posiekanie cebuli?
- (śmiech) Dla mnie nie, dla innych osób troszkę tak. Przy krojeniu cebuli trzeba uważać, żeby uzyskać bardzo małe kawałki. Do tego potrzebne jest dobre władanie nożem. Za pierwszym razem prawie nigdy nie wychodzi. To jest kwestia treningu. Trzeba pokroić 20 sztuk, a nie jedną. Wtedy jest łatwiej to przyswoić. Podobnie jest na przykład z krojeniem czosnku na malutkie kawałeczki i warzyw na paski. Trzeba uważać, żeby nie odkroić sobie przy okazji palca.

Dla kogo pan gotował? Wachlarz osób jest chyba dość bogaty?
- Oj tak, jest tego dużo. Są szejkowie Kuwejtu, jest prezydent Nixon, Carter, Juan Carlos, prezydent Wenezueli, król Danii. Mógłbym tak wymieniać jeszcze długo...

Co im smakowało najbardziej?
- Wszystko. Kiedy już mieli podane na stole jedzenie, jedli wszystko bez gadania (śmiech). Gotowałem dla nich głównie na spotkania polityczne. A podczas takowych je się wszystko.

A pana ulubione danie? Risotto?
- Tak!

A z polskiej kuchni?
- Lubię jedzenie domowe. Pierogi, kiszka, ziemniaki.

A bigos?
- Nie (śmiech). Bigos to taki bałagan, zmieszane produkty. A ja nie lubię bałaganu na talerzu.

A bez jakiej przyprawy nie wyobraża pan sobie gotowania? Smak której z nich lubi pan najbardziej?
- Bardzo lubię pieprz tasmański. Jego aromat w pierwszej fazie jest słodkawy, a nieco później rozwija się i jest bardzo ostry. To taka niespodzianka dla wszystkich, którzy próbują go po raz pierwszy.

Niedawno wprowadził pan na rynek nowe przyprawy.
- Moją specjalnością jest sól. Mam jej aż 35 rodzajów. Nie jest to sól do samego gotowania, bo do tego dajemy normalną, kamienną. Mam sól czarną, czerwoną hawajską, sól wędzoną, habanero, sól waniliową. Ta ostatnia jest lekko słodkawa, z posmakiem wanilii. Można ją dodawać na przykład do musu czekoladowego. Mam też sól indyjską. Ma ona specyficzny smak - czuć w niej fosfor i posmak jajek. Można wziąć chleb, masło i trochę tej soli i mamy kanapkę z jajkiem bez jajka (śmiech). Mam też sól irańską niebieską i czerwoną i himalajską. Moja sól to jest taka kropka nad i, wykończenie.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna