Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ładuj broń, szaraka goń

(zmo)
– Ja tylko strzelałem „w obronie własnej”, bo ten zając tak strasznie „kłapał paszczą” – żartował Jerzy Fiedorczuk, moniecczanin z USA (pierwszy z lewej). A jego koledzy mu zazdrościli...
– Ja tylko strzelałem „w obronie własnej”, bo ten zając tak strasznie „kłapał paszczą” – żartował Jerzy Fiedorczuk, moniecczanin z USA (pierwszy z lewej). A jego koledzy mu zazdrościli... K. Radzajewski
Mońki. Jerzy Fiedorczuk polował już na antylopy w Afryce, bywał królem polowania na Alasce - tytuł zdobył za największego niedźwiedzia. Marzy mu się wyprawa na Kamczatkę, ale jak wilka do lasu, ciągnie go w knieje nad Biebrzą i na swojskie pola. Ten moniecczanin z USA i 30 jego przyjaciół z Koła Łowieckiego "Łoś" spotkali się na wigilijnych łowach.

To była ostatnia okazja do okraszenia świątecznego stołu pasztetem z zająca i rozprawienia się ze sforami lisów, które dziesiątkują zajęczą i ptasią populację.

- I ostatnia okazja w roku, by być razem - stwierdził Bogusław Zieliński, prezes "Łosia".

Na teren łowów przeznaczono łowne "mioty" (sektory) na polach pomiędzy Mońkami i Trzciannem.

Już pierwszy "miot" przyniósł nagrodę w postaci szaraka dla Zenona Roszko.

- Będzie pasztet! - cieszył się pan Zenek.

- Nie będziemy już do końca miesiąca kupować mięsa - cieszył się tak samo myśliwy, dzwoniąc do żony z polowania. - A co, ustrzeliłeś dzika? - zapytała kobieta. Nie! Wszystkie pieniądze... przepiłem - skomentował prezes Zieliński łowieckim dowcipem sukces kolegi.

Tymczasem Jerzy Fiedorczuk, moniecczanin przebywający od 20 lat w USA, też zaliczył trafienie. Jak się potem okazało, pierwsze z trzech.

- Kiedyś w Kanadzie siedziałem na zwyżce, a tu pod drzewem stanął baribal (czarny niedźwiedź - red.). Już miał pożreć intruza, ale ością w gardle stanęła mu lufa karabinu - opowiadał pan Jurek.

- Nic to afrykańskie safari, nic to karibu z Alaski przy polskim szaraku i dziku! Tu pachnie każde źdźbło trawy - zamyślił się Fiedorczuk, który kilka razy w roku przyjeżdża do Moniek i zaszywa się w lesie.

To jemu przypadł tytuł "Króla polowania" - za trzy z pięciu ustrzelonych zajęcy. "Królem pudlarzy" został Henryk Pruszyński - jemu święty Hubert kule... w niebo znosił.

Na finał była zaś myśliwska wigilia z karpiem i rybną "uchą". Pyszności...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna