To była ostatnia okazja do okraszenia świątecznego stołu pasztetem z zająca i rozprawienia się ze sforami lisów, które dziesiątkują zajęczą i ptasią populację.
- I ostatnia okazja w roku, by być razem - stwierdził Bogusław Zieliński, prezes "Łosia".
Na teren łowów przeznaczono łowne "mioty" (sektory) na polach pomiędzy Mońkami i Trzciannem.
Już pierwszy "miot" przyniósł nagrodę w postaci szaraka dla Zenona Roszko.
- Będzie pasztet! - cieszył się pan Zenek.
- Nie będziemy już do końca miesiąca kupować mięsa - cieszył się tak samo myśliwy, dzwoniąc do żony z polowania. - A co, ustrzeliłeś dzika? - zapytała kobieta. Nie! Wszystkie pieniądze... przepiłem - skomentował prezes Zieliński łowieckim dowcipem sukces kolegi.
Tymczasem Jerzy Fiedorczuk, moniecczanin przebywający od 20 lat w USA, też zaliczył trafienie. Jak się potem okazało, pierwsze z trzech.
- Kiedyś w Kanadzie siedziałem na zwyżce, a tu pod drzewem stanął baribal (czarny niedźwiedź - red.). Już miał pożreć intruza, ale ością w gardle stanęła mu lufa karabinu - opowiadał pan Jurek.
- Nic to afrykańskie safari, nic to karibu z Alaski przy polskim szaraku i dziku! Tu pachnie każde źdźbło trawy - zamyślił się Fiedorczuk, który kilka razy w roku przyjeżdża do Moniek i zaszywa się w lesie.
To jemu przypadł tytuł "Króla polowania" - za trzy z pięciu ustrzelonych zajęcy. "Królem pudlarzy" został Henryk Pruszyński - jemu święty Hubert kule... w niebo znosił.
Na finał była zaś myśliwska wigilia z karpiem i rybną "uchą". Pyszności...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?