Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leciałem! To było cudowne! (zdjęcia)

Anna Mierzyńska
Uszczęśliwiony Leszek Sadowski z Białegostoku, nasz Czytelnik, z córką Anią i synem Michałem. Z lewej strony Sławomir Sieńczuk, instruktor, który z Leszkiem skakał w tandemie.
Uszczęśliwiony Leszek Sadowski z Białegostoku, nasz Czytelnik, z córką Anią i synem Michałem. Z lewej strony Sławomir Sieńczuk, instruktor, który z Leszkiem skakał w tandemie. B. Maleszewska
Białystok. Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, jakie to wspaniałe uczucie? Leciałem, naprawdę! Basia, to jest cudowne - tak cieszył się nasz Czytelnik, Leszek Sadowski z Białegostoku, po swoim pierwszym w życiu skoku ze spadochronem.
Nasz Czytelnik, Leszek Sadowski z Bialegostoku spelnil dzieki nam swoje marzenie. Skoczyl ze spadochronem

Skok naszego Czytelnika

Leszek Sadowski skoczył, ponieważ wygrał nasz "podniebny" konkurs. Napisał do nas, że złożył obietnicę swojej córce Ani.

- Powiedziałem jej, że jeśli zda do następnej klasy, ja skoczę ze spadochronem. Zdała. A obietnicę daną dziecku trzeba spełniać - tak Leszek uzasadnił swoje zgłoszenie na nasz konkurs. Postanowiliśmy mu pomóc w wypełnianiu obietnicy.

Razem z firmą Fly4Fun z Białegostoku umożliwiliśmy mu skok ze spadochronem.

- Hmm, mam pewne obawy - przyznał nam Leszek we wtorek popołudniu na białostockim lotnisku Krywlany. - Już nawet w nocy prawie skakałem... Widziałem siebie, jak stoję na progu samolotu i... cofam się.

Ale w rzeczywistości Leszek nie cofnął się, mimo że musiał trochę poczekać na swój skok. Podczas pierwszego lotu okazało się, że są pewne przeszkody techniczne i skok był niemożliwy.

- Musimy poczekać. Za chwilę polecimy drugi raz i wtedy już powinniśmy skoczyć - wyjaśniał Sławomir Sieńczuk, instruktor. To z nim Leszek skakał w tandemie, to na nim ciążyła odpowiedzialność zapewnienia bezpieczeństwa nowicjuszowi w skakaniu, jakim był Leszek.

Po drugim starcie cała rodzina Leszka (żona, córka Ania i syn Michał) patrzyła z niepokojem w niebo. Czy się uda?

- Lecą - usłyszeliśmy od obsługi naziemnej lotniska. Wyskoczyli na wysokości 2750 metrów, spadali przed 25 sekund. Mieli imponującą prędkość - 219 kilometrów na godzinę!

- Są! Są! To oni! - krzyczeli wzruszeni bliscy, gdy Leszek ze Sławkiem zbliżyli się do ziemi. Ale na wzruszenie było mało czasu, trzeba było biec do lądujących.

- Udało się! Leciałem! Było cudownie! - już z daleka było słychać, jak krzyczy Leszek. - Dziękuję gazecie, że mogłem tego doświadczyć. A w sekrecie wam powiem, że ten skok miał tylko jedną wadę: Ziemia była stanowczo za blisko... Chciałbym lecieć dużo dłużej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna