Do uzdrowiciela tłumy
- Wszystko zaczęło się 28 lat temu, kiedy poczułem, że sam nie wytrzymuję obecnego tempa życia. Zacząłem szukać metod, które pomogą mi wyleczyć samego siebie. Sięgnąłem do sposobów sprawdzonych przez rodzinę: babcia i ojciec byli zielarzami - tłumaczy Pawlik.
Uzdrowiciel podglądał, jak leczą się oddalone od cywilizacji plemiona z całego świata, sięgnął też po medycynę chińską.
W Łomży chętnych do sprawdzenia skuteczności jego leczenia było sporo. Poczekalnię zapełniły głównie kobiety. Pacjenci nie potrafili jednak powiedzieć, czy Pawlik im pomógł.
O tym że bioenergoterapeutom nie można wierzyć, są za to przekonani łomżyńscy lekarze.
- Każdy sam decyduje, gdzie chce się leczyć. Ale to tylko wzbudzanie nadziei u chorych - komentuje lekarz Marian Jaszewski.
Drogo jak u specjalisty
- Pawlik bierze za wizytę 100 zł. To dużo, bo są inni energoterapeuci, którzy za półgodzinny seans biorą 50 czy 80 zł. A tu? Cena jak u lekarza- specjalisty i nie wiadomo, jaki skutek - wahała się pani Teresa z Łomży.
Jej koleżanka dodaje, że w internecie znalazła negatywne opinie o uzdrowicielu, ale mimo to postanowiła zaryzykować. W gabinecie Pawlika w Olsztynie część usług jest zakontraktowana przez NFZ. Za "uzdrowienia" trzeba jednak płacić.
Jan Pawlik tłumaczy, że jego działanie polega przede wszystkim na uczeniu ludzi nowego stylu życia.
- Działam na umysł pacjenta. To od psychiki zależy, czy czujemy się chorzy - opowiada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?