Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legia zachwiana, czyli warszawski kolos na glinianych nogach [KOMENTARZ]

SK
Przed właścicielami Legii teraz bardzo trudne zadanie. Muszą zaprowadzić porządek w klubie, a do bałaganu przyczyniły się po części ich decyzje
Przed właścicielami Legii teraz bardzo trudne zadanie. Muszą zaprowadzić porządek w klubie, a do bałaganu przyczyniły się po części ich decyzje Bartek Syta / Polska Press
Za Besnikiem Hasim z hukiem zatrzaśnięto drzwi. Facet wyleciał na zbity pysk i teraz pozostaje tylko pytanie jak dużą walizkę pieniędzy ze sobą zabierze. Legia jest dziś w kompletnej rozsypce i wbrew pozorom nie jest to wyłącznie wina albańskiego trenera. Konstrukcja zaczęła się chwiać bowiem zdecydowanie wcześniej, a całe zamieszanie z Hasim tylko przyspieszyło jej zawalenie.

Wiadra pomyj wylewane są dziś na zrzuconego wczoraj ze stołka Besnika Hasiego. Facet nie jest oczywiście bez winy, bo Legia pod jego wodzą grała... No nie, nawet nie wypada napisać "grała". Prezentowała się brutalnie słabo. Z dziewięciu meczów przy Łazienkowskiej wygrała w tym sezonie tylko jeden (jeden!!!) - ze Zrinjskim Mostar. Ogółem zaliczyła ledwie pięć zwycięstw w 18 meczach, notując żenującą średnią jednego punktu na mecz. Z tej perspektywy patrząc - nie da się człowieka wybronić i nie mamy nawet takiego zamiaru.

Problem leży jednak zupełnie gdzie indziej. Zaczynają wyciekać bowiem różne dziwne informacje na temat Hasiego. Że jest (był) arogancki, butny, że nie potrafi zjednać szatni, że narzekał nawet na kolor służbowego samochodu... Kompromitował się praktycznie na każdej konferencji prasowej. Porażkę z Termaliką podsumował rozkosznym: "Przegraliśmy w sobotę, ale to nie był zły mecz w naszym wykonaniu", natomiast po fartownym awansie do Ligi Mistrzów i żenującym rewanżu z Dundalk wypalił z pytaniem: "Dlaczego nie widzę radości?". Obnażał się również przy niemal każdej decyzji personalnej. Potrafił wystawić na Borussię Kazaiszwilego, by odstawić go przed Zagłębiem z powodu... braku znajomości imion kolegów z drużyny. I tak dalej, i tak dalej. Wszystko wskazuje więc na to, że kolejny trener został zatrudniony w Legii "na wariata", bez specjalnego rozeznania z jakim materiałem ludzkim mamy do czynienia.

Za sprowadzenie do Warszawy Hasiego odpowiada Michał Żewłakow, który znał go z czasów wspólnej gry w Anderlechcie. - To nie jest tylko moja decyzja, ale byłem jej pomysłodawcą. Henning Berg i Czerczesow dali Legii wiele. Najważniejsze jest jednak profil trenera, którego potrzebujemy w danym momencie. Naszym zdaniem Hasi najbardziej nas łączy w kwestii akademii, infrastruktury i łączenia tego z pierwszym zespołem - mówił w dniu podpisania umowy z Albańczykiem na łamach legia.sport.pl.

I to on w dużej mierze odpowiedzialny jest za cały ten dzisiejszy cyrk. W piątek próbował zresztą rozwiązać problem, rozmawiał z trenerem i zaproponował mu podanie się do dymisji, ale sam zainteresowany oferty nie przyjął. I wtedy zaczął się kompromitujący łańcuszek zdarzeń: skoro klub wyraźnie zakomunikował trenerowi, że nie jest zainteresowany dalszą współpracą, to jakim cudem prowadził on trening następnego dnia!? I jakim cudem prowadził w niedzielę zespół w meczu ligowym!? Trudno znaleźć logiczne odpowiedzi na te pytania. Dyrektora sportowego przed utratą posady chroni już chyba tylko to, że dzięki pieniądzom z Ligi mistrzów klub stać dziś na naprawienie jego bardzo kosztownego błędu. Mówi się bowiem o konieczności wypłaty odszkodowań dla Hasiego i jego sztabu w kwocie zbliżonej do 6 mln złotych.

Legia zupełnie zatraciła swoją tożsamość, o której tyle się wcześniej mówiło i to kibiców boli najbardziej. Miał być klub stabilny i rozsądnie zarządzany, a mamy dziś kolosa na glinianych nogach. Dość powiedzieć, że od zwolnienia Henninga Berga nie minął nawet rok, a w klubie za moment zamelduje się TRZECI trener! A nawet czwarty licząc tymczasowego Aleksandara Vukovicia. Najpewniej kolejnym będzie Jacek Magiera - faworyt Bogusława Leśnodorskiego, człowiek niezwykle inteligentny, poukładany, z bardzo dobry warsztatem i ogromną charyzmą. Charyzmą, która nie polega na krzyku i wymachiwaniu rękoma, ale na zdobywaniu szacunku jednym spojrzeniem. A przede wszystkim Legionista, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakim klubem jest Legia i z jakimi oczekiwaniami się to wiąże.

Jednak bez względu na to, kto obejmie stery po Albańczyku, w szatni zastanie mnóstwo problemów i jeden wielki misz-masz. Zawodnicy są bowiem sfrustrowani i podzieleni. W przerwie meczu z Zagłębiem oliwy do ognia dolał jeszcze Radović, który wypalił przed kamerami: "Niektórzy nie rozumieją, co znaczy gra w Legii". Przede wszystkim jednak bez winy nie są właśnie piłkarze (z Radoviciem włącznie) i mimo wszechobecnego biczowania Hasiego nie powinniśmy o tym zapominać. Tak samo jak dobry trener może osiągać bardzo dobre wyniki z przeciętnymi piłkarzami (Czesław Michniewcz i Termalika), tak samo dobrzy piłkarze mogą wygrywać mecze mimo parodysty na ławce rezerwowych. Legionistów to proste zadanie jednak przerosło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Legia zachwiana, czyli warszawski kolos na glinianych nogach [KOMENTARZ] - Gol24

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna