Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Lekarka spojrzała w oczy i powiedziała - Ona nie żyje". Przeczytaj zwierzenia rodziny, której matka "zmartwychwstała" (wideo)

jp, Echo Dnia
- Chcieliśmy kupić wieniec już na miejscu, aby w drodze kwiaty się nie zniszczyły. Już wsiadamy do samochodu, a tu znów telefon: "Mama żyje” - opowiada Marianna Sadowska - Skorupa.
- Chcieliśmy kupić wieniec już na miejscu, aby w drodze kwiaty się nie zniszczyły. Już wsiadamy do samochodu, a tu znów telefon: "Mama żyje” - opowiada Marianna Sadowska - Skorupa.
- Gdyby włożyli ją do trumny to by się zadusiła - wyznaje mąż kobiety, która miała mieć pogrzeb w poniedziałek. Przypomnijmy - lekarka z pogotowia ratunkowego stwierdziła zgon kobiety, ale w szpitalnej kostnicy okazało się, że Stanisława Kustra żyje.

- To było gdzieś o 7 rano. Żona spadła z łóżka. Żyła. Położyliśmy ją znów na łóżku. Sąsiad mówi; "trzeba wezwać pogotowie". Przyjechali za dziesięć minut. Ambulansem. Lekarka weszła do mieszkania, spojrzała na oczy i powiedziała: "ona już nie żyje". Ani pulsu nie badała, ani nie wzięła słuchawek. Od razu wyszła z pokoju - mówi Marian Kustra, mąż kobiety uznanej za zmarłą.

Marianna Sadowska - Skorupa na stałe mieszka w Tychach. Rano z rodzinnego Jabłonowa dostała telefon: "mama nie żyje". Przed 15 zaczęli się zbierać do wyjazdu. Wiedzieli, że pogrzeb może być już nawet w sobotę. - Chcieliśmy kupić wieniec już na miejscu, aby w drodze kwiaty się nie zniszczyły. Już wsiadamy do samochodu, a tu znów telefon: "Mama żyje" - opowiada Marianna Sadowska - Skorupa.

- Gdy powiedzieli nam, że matka żyje, najpierw nie mogliśmy uwierzyć. Ojciec siadł z wrażenia. Potem na przemian raz śmieliśmy się, a raz płakali - mówi druga córka Stanisławy Kustry, Krystyna Mizera.

- Przeżyłam śmierć matki. To jest straszne, bo mamę ma się jedną. Ale wiadomość, że żyje, była jeszcze większym szokiem. Bałam się, że przyjadę do szpitala i znów będzie źle. Tymczasem przyjeżdżam, a mama bierze mnie za rękę, poznaje, mówi: "to przyjechałaś". Znów szok - mówi Marianna Sadowska - Skorupa.

Mówi, że na nią spadł obowiązek powiadamiania telefonicznie wszystkich krewnych, iż pogrzeb się nie odbędzie, bo mama "ożyła".

- Traktowali mnie na początku jakoś "nie bardzo". Myśleli pewnie, że jestem w szoku i coś bredzę - mówi Marianna Sadowska - Skorupa.

Wciąż nie może uwierzyć, jak doszło do pomyłki. - Człowiek może się pomylić, ale w takim ambulansie jest odpowiedni sprzęt, można na 100 procent stwierdzić, czy ktoś żyje, czy nie - mówi kobieta.

TAK JAKBY MAMY NIE BYŁO

Po tym, jak lekarka pogotowia stwierdziła zgon, mąż i druga córka Stanisławy Kustry, Krystyna Mizera, wyruszyli załatwiać formalności związane z pogrzebem.

- Siostra i ojciec nie mają samochodu. Aby załatwić sprawy wynajęli auto. Jeździli cały dzień, do gminy, do zakładu pogrzebowego. Teraz mama nie ma dowodu osobistego, bo został przecięty. Nie wiem, jak wyrobić nowy dowód, bo mama przecież leży. Nie da się jej zawieść do fotografa. Poza tym, na podstawie jakiego dokumentu - aktu zgonu ? Przecież ona teraz nigdzie nie istnieje. Na pewno powiadomili już ZUS i zatrzymana została emerytura. Ja muszę wracać do Tych. Siostra ma małe dziecko i gospodarkę. Tata sam jest w nie najlepszym stanie, nie dosłyszy. I znów muszą wynająć auto i wszystko odkręcać. To się wiąże z czasem, kosztami - załamuje ręce Marianna Sadowska - Skorupa.

Czy pogotowie ratunkowe przeprosiło za pomyłkę ? - Nie. Nic takiego nie miało miejsca. Nikt się z nami nie kontaktował - mówi Marianna Sadowska - Skorupa.
- Ile to nas nerwów kosztowało. Ile kosztów. A teraz co robić w poniedziałek ? Przecież nie ma dowodu osobistego, nie ma dokumentów, nic nie ma. Tak jakby mamy nie było - mówi Krystyna Mizera.

Udało się jednak wycofać zamówienia na trumnę, wieńce, kwiaty. - Nic nie mogę powiedzieć na zakład pogrzebowy. Powiedzieli, że nic się nie należy i nie ma sprawy - mówi Krystyna Mizera.

- Pieniądze oddał też ksiądz. Z 700 złotych jakie dałem, zatrzymał tylko 100 złotych za miejsce na cmentarzu. Ale niech tam będzie - macha ręką Marian Kustra.

Źródło: Echo Dnia
"- Lekarka spojrzała w oczy i powiedziała: Ona już nie żyje." Zobacz zwierzenia bliskich 84 - letniej kobiety, która ożyła w kostnicy (video)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna