Szkoły, przedszkola, kluby sportowe, organizacje, żołnierze, przedsiębiorcy, radni oraz mnóstwo indywidualnych osób z Łomży, ale nie tylko, odpowiedziało na apel schroniska.
- Przychodzili i przywozili karmę, wysyłali kurierem. Nie spodziewaliśmy się aż takiego odzewu - mówi Bożena Jarząbek, kierownik schroniska Arka w Łomży i nie ukrywa, że pracownicy czują ogromną radość, bo przez kilka najbliższych miesięcy mogą być spokojni.
Sytuację łomżyńskiego schroniska Arka skomplikowała pandemia koronawirusa.
- W ubiegłym roku, ze względów bezpieczeństwa, duże zakłady mięsne zrezygnowały z dostaw mięsa do lokalnych schronisk, które zapewniały od lat. Musieliśmy przejść na suchą karmę, ale zapasy, które zgromadziliśmy od naszych darczyńców skończyły się - mówi Jarząbek.
W schronisku mieszka około 30 psów. Dziennie zjadają one około 65 kilogramów suchej karmy dziennie, w skali miesiąca to jakieś 2 tony.
- Schronisko utrzymuje się z miejskiej dotacji. Opłaty związane z utrzymaniem i tak są duże. Kupno takiej ilości karmy to dla nas ogromny wydatek, w skali miesiąca wychodzi to jakieś 4 tysiące złotych, minimum, niestety nie stać nas na to i byliśmy zmuszeni prosić o wsparcie - tłumaczy Bożena Jarząbek. I dziękuje wszystkim za pomoc.
- Jesteśmy bardzo wdzięczni, że Łomża tak pozytywnie zareagowała na nasz apel. To niesamowite, jesteśmy przeszczęśliwi - mówi kierownik schroniska.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?