Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łomża. Ten chłopak opłynął świat. Nie potrzebował za wiele kasy

Paweł Chojnowski [email protected]
Piotrek na pokładzie „Parandowskiego”. Niedawno zakończył nim rejs niemal dookoła świata. W połowie marca płynie w kolejny rejs, chociaż krótszy, „Darem Młodzieży”. Stopy wody pod kilem!
Piotrek na pokładzie „Parandowskiego”. Niedawno zakończył nim rejs niemal dookoła świata. W połowie marca płynie w kolejny rejs, chociaż krótszy, „Darem Młodzieży”. Stopy wody pod kilem!
Nie trzeba mieć góry pieniędzy, żeby wyruszyć w rejs dookoła globu. Ale czasem trzeba mieć naprawdę twardy charakter.

Taką podróż życia, chociaż pewnie nie ostatnią, odbył Piotr Nowakowski z Łomży, student na Wydziale Nawigacji Akademii Morskiej w Gdyni. W ramach praktyk popłynął 26 listopada ub. r. w rejs kontenerowcem "Parandowski". Wrócił 9 lutego. Tyle zajęło okrążenie ziemi. A już wkrótce młody marynarz wyruszy na Ocean Atlantycki, tym razem "Darem Młodzieży", jako instruktor.

Zawód nie dla każdego

- Ze 130 osób, które rozpoczynały studia, pozostało nas około 40, ale dopiero podczas prawdziwego rejsu można przekonać się, czy człowiek nadaje się do tego zawodu - mówi Piotrek, jedyny student AM z Łomży.

On wypłynął - i to dosłownie - od razu na głęboką wodę. "Parandowski" to nowy, 200-metrowej długości kontenerowiec, pływający pod banderą cypryjską, ale należący do polsko-chińskiego armatora. Co ciekawe, w dziewiczy rejs wypływał z Chin, więc na początek tam pracodawca wysłał Piotra samolotem.

- Najpierw popłynęliśmy do Korei Południowej, akurat w momencie, gdy doszło do głośnego spięcia z Koreą Północną - opowiada łomżyniak. - Później udaliśmy się do Szanghaju, a stamtąd do Los Angeles.

Kontenerowiec jest szybki, ale i tak podróż przez Pacyfik zajęła 20 dni. Na pokładzie Piotr obchodził Boże Narodzenie i Sylwestra, bez kontaktu z rodziną i bliskimi. Przez ten czas taką "rodziną" stała się załoga statku, złożona z 24 Polaków.

Prawdziwa szkoła życia

Kadet Piotr, jako najmłodszy w hierarchii, nie miał łatwo.

- Odczuwałem to, że jestem kadetem. Pracujemy razem, ale przełożonych trzeba słuchać. Trzeba się wykazać, a czasem nawet postawić - śmieje się. - Ja zajmowałem się pracami konserwatorskimi. Mimo że to nowy statek, było dużo usuwania rdzy i malowania. Praca ciężka, ale nie narzekam. Średnio można zarobić tysiąc dolarów miesięcznie.

Dalsza trasa wiodła wzdłuż wybrzeży obu Ameryk. Gwatemala, Ekwador, następnie przez Kanał Panamski do Wenezueli i Oceanem Atlantyckim do Europy.

- O ile wcześniej pogoda dopisywała, to na Atlantyku dopadł nas sztorm, 9 w skali Beauforta - mówi Piotr.

Wysokie fale bujały "Parandowskim", woda wlewała się na pokład kontenerowca. Czy łomżyniaka dopadła choroba morska?

- Wcześniej, gdy pływałem po morzu 12-metrowym jachtem i dopadł nas sztorm, miałem chorobę morską, ale z czasem się przyzwyczaiłem - tłumaczy Piotrek.

To praca, nie zwiedzanie

Wydawałoby się, że chłopak zwiedził kawał świata. Niestety, głównie z pokładu statku.
- W porcie każdy z nas jest w pracy - wyjaśnia marynarz. - Szanghaj i Los Angeles oglądałem z pokładu. Trochę udało się zwiedzić Amerykę Południową.

Piotr wie, że to właśnie chce w życiu robić. Wkrótce zostanie oficerem wachtowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna