W połowie lutego służby leśne, przy wsparciu straży parkowej i policjantów, doprowadziły do zatrzymania kilku groźnych kłusowników z gminy Trzcianne.
Idą jak po swoje
Wstępne ustalenie wskazywały, że "tubylcy" z rejonu zwanego "Tajwanem" (kilka wsi położonych w widłach Narwi i Biebrzy) skłusowali aż pięć łosi, trzy jelenie, dzika i sarnę.
- W garnkach gotowała się dziczyzna, a mężczyźni szli w zaparte. Dopiero po przeszukaniu gospodarstw zmiękli co nieco - opowiadał Eugeniusz Wilczewski, leśniczy z Nadleśnictwa Knyszyn.
Tymczasem trzeba było przeprowadzić badania genetyczne, bo dla udowodnienia tego procederu wymagane są niezbite dowody. Sprawcami zajęli się zaś policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Mońkach.
- Dochodzenie jest w toku. Trwa zbieranie dowodów w tej sprawie - powiedziała Sylwia Świerzbińska, oficer prasowy w KPP w Mońkach.
W tym samym rewirze wiosną ubiegłego roku Wilczewski doprowadził do zatrzymania szajki kłusowników z gminy Krypno, których złapano na gorącym uczynku upolowania łosia. Sprawcy trafili przed oblicze sądu. Wkrótce potem jacyś "nieznani sprawcy" spalili letni dom leśnika z Nadleśnictwa Knyszyn.
- Oni są coraz bardziej bezwzględni, więc my musimy być tacy sami jak oni - stwierdził Wilczewski.
Śladem wilczych tropów
W miniony wtorek leśnicy i policjanci pojechali w okolice wsi Krynica, gdzie zwykle można znaleźć najwięcej wnyków. "Tubylcom" nawet bagna nie są straszne. Ryzykują zdrowiem dla zdobycia mięsa, które można pozyskać choćby z 300-kilogramowego łosia.
- Wilczych tropów tu moc. Drapieżniki mają ułatwiony dostęp do pokarmu, skoro mogą znaleźć gotowy żer we wnykach - mówił Bogusław Zieliński, nadleśniczy w Biebrzańskim Parku Narodowym.
Łosie są ufnymi zwierzętami, podchodzą pod domostwa, więc amatorów łatwej zdobyczy nie brakuje. Ekipa strażników leśnych i policjantów natrafiła na ślady leśnych tragedii.
Szubienica w lesie
Obdarte z kory drzewa nosiły ślady walki zwierzyny ze stalowymi matniami. Tu i ówdzie poniewierały się szczątki zwierzyny.
- To, czego nie zabiorą ludzie, staje się żerem wilków. Ale one też wpadają we wnyki - zauważył Zieliński. - Tu kłusownictwo było od zawsze, jest nadal, a my chcemy sprawić, by zanikło - zamyślił się leśnik.
Ekipa natrafiła na resztki klępy. Z ogromnego zwierzęcia został tylko kręgosłup i czaszka. Tu też widać było ślady walki zwierzęcia z metalową pętlą.
W arsenale zbrodniczych narzędzi bywa broń palna, ale najczęściej są to prostsze wnyki. Te bywają sporządzone ze stalowych lin holowniczych, grubych jak palec.
- Jest to śmiercionośne urządzenie. Zwierzyna jest bez szans, jeśli wejdzie w taką "szubienicę" - mówili leśnicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?