Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie jak wilki

Kazimierz Radzajewski
- Tylko to zostało z wielkiego łosia. To, czego nie zabrali kłusownicy, stało się żerem dla wilków - mówi nadleśniczy B. Zieliński.
- Tylko to zostało z wielkiego łosia. To, czego nie zabrali kłusownicy, stało się żerem dla wilków - mówi nadleśniczy B. Zieliński. K. Radzajewski
Bagna biebrzańskie. Kłusownicy nie odstępują, leśnicy też. Nad Biebrzą toczy się bezwzględna walka. Straż parkowa jest przerażona skalą kłusownictwa. Mordercze wnyki zabijają coraz więcej łosi, jeleni i drobniejszej zwierzyny.

W połowie lutego służby leśne, przy wsparciu straży parkowej i policjantów, doprowadziły do zatrzymania kilku groźnych kłusowników z gminy Trzcianne.

Idą jak po swoje
Wstępne ustalenie wskazywały, że "tubylcy" z rejonu zwanego "Tajwanem" (kilka wsi położonych w widłach Narwi i Biebrzy) skłusowali aż pięć łosi, trzy jelenie, dzika i sarnę.

- W garnkach gotowała się dziczyzna, a mężczyźni szli w zaparte. Dopiero po przeszukaniu gospodarstw zmiękli co nieco - opowiadał Eugeniusz Wilczewski, leśniczy z Nadleśnictwa Knyszyn.

Tymczasem trzeba było przeprowadzić badania genetyczne, bo dla udowodnienia tego procederu wymagane są niezbite dowody. Sprawcami zajęli się zaś policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Mońkach.

- Dochodzenie jest w toku. Trwa zbieranie dowodów w tej sprawie - powiedziała Sylwia Świerzbińska, oficer prasowy w KPP w Mońkach.

W tym samym rewirze wiosną ubiegłego roku Wilczewski doprowadził do zatrzymania szajki kłusowników z gminy Krypno, których złapano na gorącym uczynku upolowania łosia. Sprawcy trafili przed oblicze sądu. Wkrótce potem jacyś "nieznani sprawcy" spalili letni dom leśnika z Nadleśnictwa Knyszyn.
- Oni są coraz bardziej bezwzględni, więc my musimy być tacy sami jak oni - stwierdził Wilczewski.

Śladem wilczych tropów
W miniony wtorek leśnicy i policjanci pojechali w okolice wsi Krynica, gdzie zwykle można znaleźć najwięcej wnyków. "Tubylcom" nawet bagna nie są straszne. Ryzykują zdrowiem dla zdobycia mięsa, które można pozyskać choćby z 300-kilogramowego łosia.

- Wilczych tropów tu moc. Drapieżniki mają ułatwiony dostęp do pokarmu, skoro mogą znaleźć gotowy żer we wnykach - mówił Bogusław Zieliński, nadleśniczy w Biebrzańskim Parku Narodowym.

Łosie są ufnymi zwierzętami, podchodzą pod domostwa, więc amatorów łatwej zdobyczy nie brakuje. Ekipa strażników leśnych i policjantów natrafiła na ślady leśnych tragedii.

Szubienica w lesie
Obdarte z kory drzewa nosiły ślady walki zwierzyny ze stalowymi matniami. Tu i ówdzie poniewierały się szczątki zwierzyny.

- To, czego nie zabiorą ludzie, staje się żerem wilków. Ale one też wpadają we wnyki - zauważył Zieliński. - Tu kłusownictwo było od zawsze, jest nadal, a my chcemy sprawić, by zanikło - zamyślił się leśnik.

Ekipa natrafiła na resztki klępy. Z ogromnego zwierzęcia został tylko kręgosłup i czaszka. Tu też widać było ślady walki zwierzęcia z metalową pętlą.

W arsenale zbrodniczych narzędzi bywa broń palna, ale najczęściej są to prostsze wnyki. Te bywają sporządzone ze stalowych lin holowniczych, grubych jak palec.
- Jest to śmiercionośne urządzenie. Zwierzyna jest bez szans, jeśli wejdzie w taką "szubienicę" - mówili leśnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna