Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie! Jestem niewinny! Nikt mnie nie słucha

Justyna Muszyńska [email protected]
Pan Pietraszkiewicz czuje się pokrzywdzony przez policję. – Dlaczego nikt nie chce uwzględnić zeznań świadka? – pyta.
Pan Pietraszkiewicz czuje się pokrzywdzony przez policję. – Dlaczego nikt nie chce uwzględnić zeznań świadka? – pyta.
Nasz Czytelnik walczy o umorzenie mandatu.

Pan Eugeniusz musi zapłacić ponad 400 zł mandatu za rzekome wymuszenie pierwszeństwa, które doprowadziło do wypadku. - Jestem niewinny - zarzeka się.

Policjanci bez dokładnego zbadania sprawy uznali, że to ja ponoszę winę za wypadek. Od początku prowadzili sprawę jednostronnie, tak żeby ten drugi kierowca wyszedł z tego bez szwanku. Przyszli do mnie następnego dnia po wypadku, kiedy jeszcze leżałem w szpitalu i początkowo chcieli wlepić mi mandat w wysokości aż 500 zł za wymuszenie pierwszeństwa - opowiada Eugeniusz Pietraszkiewicz. - Nikt nie chce słuchać zeznań mojego świadka - dodaje.

Nie przyjął mandatu
Do wypadku doszło w zeszłym roku na rondzie Lussy w Białymstoku. Gdy nasz Czytelnik próbował skręcić swoim fordem w lewo przy zielonym świetle, z prawej strony wjechało w niego audi. Pan Eugeniusz doznał poważnych obrażeń kręgosłupa i głowy. Miał też złamany nos. Pomocy udzieliło mu dwóch przypadkowych przechodni, z których jeden okazał się ratownikiem.

- Oczywiście nie przyjąłem mandatu, bo wina kierowcy audi jest ewidentna. Mam solidnego świadka, który potwierdza moje słowa - zaznacza nasz Czytelnik.

Jego odwołanie od mandatu nie zostało jednak uwzględnione. Sąd Rejonowy w Białymstoku powołał się na opinię biegłego, która okazała się tu decydująca. Biegły stwierdził, że do zderzenia pojazdów doszło w czasie, gdy kierowca audi miał zielone światło. Stoi to w sprzeczności z tym, co mówi świadek.

W zeznaniach dziewczyny, która w czasie zdarzenia stała przy przejściu dla pieszych wynika, że audi wjechało na skrzyżowanie z bardzo dużą prędkością. Wszystkie inne samochody w tym czasie już hamowały przed przejściem dla pieszych, a sekundę po wypadku zapaliło się zielone światło, które pozwoliło jej przejść na drugą stronę jezdni.

- No przecież jej słowa wyraźnie wskazują, że audi musiało mieć jeśli nie czerwone, to przynajmniej żółte światło. W obu przypadkach kierowca powinien już jednak hamować, ale pewnie myślał, że jeszcze zdąży - podkreśla pan Eugeniusz. Ma żal do sędziego, że nie uwzględnił zeznań młodej kobiety.

Świadek niepożądany
- Rzecz w tym, że każdy obserwator zjawisk zachodzących na drodze postrzega je w indywidualny sposób nie zawsze przydatny z procesowego punktu widzenia - tłumaczył w swoim postanowieniu sąd.
- Skoro tak, to dlaczego nie chcą odnaleźć drugiego świadka - ratownika, który udzielał mi pomocy. To on powiadomił służby o sprawie, więc można by odnaleźć go po numerze telefonu. Sędzia stwierdził jednak, że nie ma takiego obowiązku - mówi pan Eugeniusz.

Po negatywnym rozpatrzeniu jego sprawy, nasz Czytelnik odwołał się od decyzji sądu. Sprawa na razie została odroczona do 17 czerwca. Będziemy śledzić jej przebieg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna