Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie żyją w strachu. Zaufali, a teraz tracą dorobek życia

Helena Wysocka [email protected]
- Jeżeli będę musiał zapłacić karę, to zamknę stację paliw - mówi jej właściciel Edward Karwel. - Nie będę miał ani pieniędzy, ani siły, aby dalej działać.
- Jeżeli będę musiał zapłacić karę, to zamknę stację paliw - mówi jej właściciel Edward Karwel. - Nie będę miał ani pieniędzy, ani siły, aby dalej działać.
"Padłem ofiarą oszusta. Dałem się wyprowadzić w pole, jak małe dziecko."

W takiej sytuacji jest wiele osób, głównie rolników z podsuwalskich wsi. - Jedni już zapłacili kary, inni przyjeżdżają z płaczem, proszą o radę - dodaje przedsiębiorca. - A co ja mogę? Sam liczę na zrozumienie wojewody.

Jeśli nie uchyli nałożonej przez inspektorów kary, będzie musiał zamknąć stację paliw. Nie jest w stanie zapłacić blisko 400 tysięcy złotych. - Pójdę z torbami - mówi wprost.

Z projektu wyciął swoje stemple

Edward Karwel jest właścicielem stacji paliw w Rutce Tartak. Wieś mała, więc trudno się dziwić, że
interes nie szedł najlepiej. Przedsiębiorca postanowił więc trochę zainwestować. Wymyślił, że zbuduje niewielki sklep, a przy okazji będzie miał pomieszczenia socjalne. Do tej pory bowiem pracownicy stacji koczowali w starej, rozwalającej się budce.

Karwel zwrócił się po pomoc do suwalskiego architekta. - Zauważyłem jego biuro w centrum miasta - opowiada. - To był przypadek, że trafiłem akurat tam. Ale z oferty, przyznaje, był zadowolony. Właściciel biura zaproponował bowiem nie tylko projekt techniczny, ale kompleksową obsługę inwestycji.
- Powiedział tak: co tam pan będziesz z tymi urzędnikami się użerał. Biorę to na siebie, wiem co i gdzie trzeba załatwić - dodaje Karwel.

Przedsiębiorca podpisał stosowną umowę, zapłacił 3 tysiące złotych za fachową pomoc i wrócił do domu. Kilka tygodni później miał na biurku projekt architektoniczny i zgodę na budowę. Inwestycja ruszyła.

- Parę razy przypominałem architektowi, aby pilnował kwitów, bo nie chcę mieć żadnych kłopotów - kontynuuje. - Śmiał się ze mnie, mówił, że jestem jakiś przewrażliwiony. Budowa zakończyła się trzy lata temu. Architekt przywiózł zgodę na użytkowanie budynku, a gminni urzędnicy naliczyli podatek. Kilka tygodni później inspektorzy nadzoru budowlanego postanowili sprawdzić inwestycję.

- Dzień przed zapowiedzianą kontrolą Tomasz W. przyjechał do mnie, by - jak mówił - uporządkować dokumenty - dodaje rozmówca. - Zamknął się w pokoju i prosił, aby mu nie przeszkadzać. Trochę mnie to zdziwiło, więc po jego wyjeździe zajrzałem w kwity i osłupiałem. Zauważyłem, że większość kartek jest pociętych. Zorientowałem się, że W. powycinał wszystkie swoje stemple i podpisy. Poszedłem z tym na policję.

Dzień później, po kontroli inspektorów, przedsiębiorca nie miał już złudzeń. Wszystkie dokumenty były sfałszowane. - Dopiero, gdy im się przyjrzałem, to zauważyłem, że były skanowane - precyzuje pan Edward.- Policja ustaliła, że oszust posłużył się starym pozwoleniem na budowę obory w sąsiedniej wsi. Zmienił tylko parametry budynku, nazwisko i adres inwestora.

Sprawa trafiła do suwalskiego sądu. Jeszcze w trakcie procesu Tomasz W. zwrócił właścicielowi stacji paliw pieniądze za projekt i nadzór. Ale to nie oznacza, że problem został rozwiązany. Inwestycja została potraktowana bowiem, jako samowola budowlana. Karwel ma do wyboru: wyburzyć budynek, albo zapłacić karę. Ta wynosi... 375 tysięcy zł.

- Rodzinie byłego posła, za wybudowanie kilkusetmetrowego budynku w sercu narodowego parku krajobrazowego naliczyli 50 tysięcy kary, a ja, za ten kurnik, muszę wybulić siedem razy tyle - żacha się rozmówca. - Gdzie tutaj sprawiedliwość?

Skarżył tę decyzję do wszystkich instancji, ale została utrzymana w mocy. Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego przypomniał, że kara może być umorzona przez wojewodę. - Z taką prośbą wystąpiłem do podlaskiego urzędu - dodaje właściciel stacji. - Jeżeli zostanie odrzucona, to wyburzę ten budynek i zamknę stację. Na kolejną inwestycję nie mam ani pieniędzy, ani siły. Ta sprawa kosztowała mnie wiele pieniędzy, nerwów i zdrowia. Przeszedłem zawał serca, jestem wrakiem człowieka.

Zakopał fundamenty obory

Po lupą inspektorów nadzoru budowlanego znalazła się także inwestycja prowadzona przez Marka B. z gminy Jeleniewo. On również zakupił u suwalskiego architekta projekt na budowę obory. Chciał zająć się hodowlą krów na większą skalę.

Za dokumenty zapłacił dwa tysiące złotych. Rolnik wykonał część fundamentów, na więcej nie wystarczyło mu pieniędzy. Kilka miesięcy później inwestycję skontrolowali inspektorzy nadzoru budowlanego. Stwierdzili, że posiadane przez B. zezwolenia są sfałszowane, sprawa trafiła do sądu. Rolnik postanowił wyburzyć betonowe konstrukcje. - Miałem do wyboru, zapłacić sto tysięcy kary za samowolę, albo zrównać budynek z ziemią - opowiada. - Uznałem, że taniej będzie zasypać te fundamenty. Może kiedyś je odkopię.

O znacznie większym szczęściu może mówić mieszkaniec filipowskiej gminy, który trzy lata temu chciał zbudować na swojej posesji niewielki garaż. Za poprawiony przez suwalskiego architekta projekt i zgodę na budowę zapłacił półtora tysiąca. Dokumenty odłożył na półkę, bo zmienił plany. - Wiem, że zostałem oszukany - mówi.

Przyznaje też, że tuż po zatrzymaniu Tomasza W. zapukał do drzwi jego okazałego domu, wzniesionego na obrzeżach Suwałk. Drzwi otworzyła młoda kobieta. Prosiła, aby nie składał doniesienia. Obiecała, że zwróci pieniądze, jak tylko będzie je miała. Nie odezwała się do dzisiaj. - Dla mnie nie jest to wielka kwota, nie będę się upominał - dodaje rozmówca. - Chcę o tym, jak najszybciej zapomnieć.

Ludzie żyją w strachu

Sprawa Tomasza W. była rozpatrywana w suwalskim sądzie kilkakrotnie. Najpierw architekt dostał karę więzienia w zawieszeniu. Gdy wyszły na jaw kolejne fałszerstwa, kara została odwieszona i oszust trafił na cztery lata za kratki. Prokuratura ustaliła bowiem, że W. działając w swoim biurze niewiele ponad rok sfałszował kilkanaście dokumentów.

- To wierzchołek góry lodowej - twierdzi suwalczanin, który pracuje jako inspektor nadzoru. - Z moich informacji wynika, że oszukał znacznie więcej osób, głównie rolników z podsuwalskich wsi. Większość nie zgłasza tego faktu, żyje w strachu i modli się, aby sprawa nie ujrzała światła dziennego.

Mirosław Szczęsny, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Suwałkach, mówi, że w tej chwili nie jest prowadzone żadne postępowanie związane z inwestycjami nadzorowanymi przez Tomasza W. To nie oznacza, że tak pozostanie.

Wniosek Edwarda Karwela o umorzenie kary wojewoda ma rozpatrzyć na początku przyszłego roku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna