Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzkie dramaty. Oni stracili swoje dzieci

Urszula Ludwiczak [email protected]
Zdjęcie Anny Banasiak z wystawy "Te dzieci, które śpiewają w kamieniu". Można ją było oglądać podczas Dni Dziecka Utraconego.
Zdjęcie Anny Banasiak z wystawy "Te dzieci, które śpiewają w kamieniu". Można ją było oglądać podczas Dni Dziecka Utraconego.
Moje dziecko jest wśród aniołów.

Straciliśmy synka - opowiadali rodzice Alanka. Przyjechali na akcję specjalnie z Łomży. - Miał wadę nerek, urodził się w 24. tygodniu ciąży. To było 10 miesięcy temu, dla nas jest to ciągle świeża sprawa. Nie możemy się otrząsnąć, dalej boli, jak bolało. Nie da się o tym zapomnieć...

Gdy dowiedzieli się, że w Białymstoku będą organizowane Dni Dziecka Utraconego, nie wahali się ani chwili. Przyjechali tego dnia, gdy do nieba miały poszybować baloniki z imionami dzieci, które odeszły...

- Czy nam to jakoś pomoże uporać się z bólem? Nie wiemy. Ale w końcu te baloniki lecą do nieba... - mówili. - Dzięki tej akcji przynajmniej wiemy, że nie jesteśmy z tym problemem sami.
Chcemy powiedzieć światu o naszym dziecku

Mama Krzysztofa straciła syna 11 lat temu.

- Miał 32 lata, zachorował nagle na białaczkę - wspomina kobieta. - Chorował trzy tygodnie. Zmarł, zostawił dwoje dzieci. Tej rany nigdy nie zagoję, zostanie do końca życia. Matce trudno jest się z tym uporać.

Do nieba poszybował też balon z imieniem Julianek.

- Przyszliśmy na tę akcję, bo chcemy dać znać światu i samym sobie, że mieliśmy dziecko, które odeszło z tego świata- opowiadali rodzice Julianka. - Dla nas to bardzo ważne, aby podkreślić, że synek był z nami, chociaż bardzo krótko. Zmarł w połowie ciąży, już rok i miesiąc temu, ale nigdy go nie zapomnimy, to część naszego życia.

Wspominanie synka to dla nich ciągły ból i wzruszenie.

- Nie mogliśmy go zobaczyć po porodzie, ale mogliśmy go pochować - mówią.
Rodzice Julianka wypuszczając do nieba balonik z imieniem synka, chcieli też pokazać, że strata dziecka była i jest dla nich dużym cierpieniem.

- Często takie cierpienie jest przez otoczenie bagatelizowane, uważa się, że nic się nie stało, że strata dziecka, które nie zdążyło się urodzić nie boli... Ale jak chociaż jedna osoba przez ten balonik nas zrozumie, to już jest dobrze - mówili.

Joanna przyszła na akcję balonikową, ale stała z boku. Jeszcze nie jest gotowa, aby opowiedzieć wszystkim swoją historię. Właściwie niedawno pierwszy raz tak naprawdę poczuła, że kiedyś straciła dziecko. Musi się jeszcze z tym uporać.

- Poroniłam w czwartym miesiącu ciąży - opowiada. - To było 8 lat temu. Teraz o poronieniu, możliwości pochowania takiego nienarodzonego dziecka mówi się bardzo dużo, wtedy sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.

Gdy Joanna poczuła, że dzieje się coś złego, zadzwoniła do swojego lekarza prowadzącego, a ten kazał zgłosić się do szpitala. Na izbie przyjęć została potraktowana dość obcesowo.

- Miałam żal, że mój lekarz do mnie nie przyjechał, a potem zajmowano się mną od niechcenia. Lekarze
powiedzieli mi, że straciłam dziecko zupełnie bez emocji i jakiegokolwiek współczucia. Dodali, że będzie potrzebny zabieg wyłyżeczkowania i tyle - wspomina.

Następne dni i miesiące były koszmarem. Bo zabieg okazał się nie taki prosty, jak zapowiadano, pojawiły się komplikacje zdrowotne.

- Nikt w tym wszystkim nie mówił o moim straconym dziecku, sama też przestałam nad tym się zastanawiać, ważne było moje zdrowie - mówi Joanna. - Teraz, po latach, gdy zaczęto głośno mówić o tym, jak traktowane są kobiety po poronieniach, wróciłam do tamtych dni. Wiem, że muszę się teraz uporać z tym wszystkim. Na pewno moje dziecko patrzy na mnie z nieba. Jest wśród aniołków i na pewno wie, że jest w moim sercu. Często się zastanawiam, czy to chłopiec czy dziewczynka...

Baloniki to symbol

Wypuszczanie w niebo baloników z imionami dzieci to akcja, która znana jest na świecie od wielu lat. W Białymstoku odbyła się po raz pierwszy w ramach Dni Dziecka Utraconego.

- Na pewno warto było je organizować - mówi Agnieszka Masłowiecka, psycholog z białostockiego Hospicjum dla Dzieci, które organizowało akcję. - Dotarli do nas ludzie także spoza Białegostoku. Osoby, które mieszkają za granicą, wysłały nam swoich reprezentantów z balonikami i prośbą, by wpisać na nich imię dziecka i wypuścić je do nieba. Chcemy, aby takie akcje odbywały się teraz co roku. Same baloniki to tylko symbol, ale ma znaczenie, że ci rodzice przez to, że przyszli na tę akcję w ramach Dni Dziecka Utraconego, poznają się, zaprzyjaźniają, wspierają wzajemnie, i te pozytywne emocje wynoszą potem w swoje naturalne środowisko.

Jak mówi pani psycholog, takie przeżycie żałoby jest bardzo ważne.
- Mamy np. rodziców, którzy stracili dziecko na etapie życia płodowego. Jeszcze niedawno takie mamy mówiły, że ich matki, babki czy ciotki ich nie rozumiały, mówiąc, że one to też przeżyły, zaciskały zęby i wszystko było w porządku. Nie rozumiały, czemu one nie zacisną zębów, czemu ta żałoba tyle trwa - mówi Agnieszka Masłowiecka. - Teraz są inne czasy, można tę żałobę odkryć. Wiadomo, że jak ktoś się z nią skonfrontuje, to może potem będzie bardziej otwarty na przeżywanie innych rzeczy. Gdy ta żałoba jest nieprzełknięta, nieprzetrawiona, jest trudniej, chociażby stosunek do następnego dziecka jest czegoś pozbawiony, cierpią na tym relacje małżeńskie.

Nie można też jednoznacznie stwierdzać, która żałoba jest większa, czy po dziecku, które zmarło w okresie płodowym, żyło kilka dni czy kilkanaście lat. - Przecież jeśli dziecko umarło nawet po kilku tygodniach ciąży, mogło być oczekiwane wiele lat - mówi pani psycholog.

Grupy wsparcia dla rodzin

Jak zaznaczają organizatorzy Dni Dziecka Utraconego, najważniejsze cele takich akcji to umożliwienie rodzicom przeżywającym żałobę po stracie dziecka pokazania innym swojej obecności, ważna jest też integracja rodziców, ich spotkanie, które potencjalnie może dać możliwość uzyskania wsparcia w niezwykle trudnym okresie kryzysu. Można też uświadomić otoczeniu osób przeżywających żałobę, że ona jest, edukować czym jest żałoba, podpowiadać jak na nią reagować.

Rodzice po stracie dziecka mogą szukać pomocy na prowadzonych m.in. przez innych rodziców forach internetowych (np. poronienie.pl czy dlaczego.org.pl). Od roku w białostockim hospicjum działają też grupy wsparcia dla osób, które straciły dzieci na różnym etapie ich życia. Można też korzystać z indywidualnych konsultacji psychologa. Rodzice tracący dziecko nie powinni bowiem być pozostawiani w tych trudnych chwilach samym sobie .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna