Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Glinko: O niczym tak nie marzę, jak o tym, by żyć. Pomóżcie!

Urszula Ludwiczak
Urszula Ludwiczak
„Uda się! Musi! Tak bardzo chcę żyć! Niemożliwe - nie istnieje” - napisał Łukasz na swojej stronie na FB. Tę wiarę potęgują tysiące ludzi, którzy pomogli w kupnie leku
„Uda się! Musi! Tak bardzo chcę żyć! Niemożliwe - nie istnieje” - napisał Łukasz na swojej stronie na FB. Tę wiarę potęgują tysiące ludzi, którzy pomogli w kupnie leku Archiwum
22-letni Łukasz Glinko spod Siemiatycz choruje na lekooporną białaczkę. Dzięki pomocy kilkudziesięciu tysięcy ludzi zebrał w dwa dni ponad pół miliona złotych i dostał przeciwciała. ale aby wykończyć raka, potrzebuje jeszcze miliona złotych.

Wierzę, że znowu się uda, że dostanę przeciwciała i pokonam chorobę do końca- mówi Łukasz Glinko. Od kilku dni trwa zbiórka pieniędzy na lek, który jest jego jedyną nadzieją na zdrowie. Do niedzieli, 14 lutego, musi zebrać prawie pół miliona złotych, aby zamówić pierwszy cykl przeciwciał. Do pełnej terapii potrzebuje dwóch takich cykli.

- O niczym tak nie marzę, jak o tym, żeby żyć... Przeszedłem chemioterapię, megachemię, przeszczep szpiku, radioterapię, jeden cykl przeciwciał. Nie boję się bólu, nie boję się walki. Ale boję się bezsilności i niemocy. To właśnie teraz mój strach sięga zenitu, bo o moim życiu ponownie decydują pieniądze... - pisze Łukasz na swojej stronie na Facebooku.

Poszedł oddać krew...

Łukasz Glinko pochodzi z niewielkiej miejscowości Osmola, leżącej koło Dziadkowic w pow. siemiatyckim. Po maturze zaczął naukę w Wojskowej Akademii Technicznej. Chciał zostać oficerem Wojska Polskiego i służyć krajowi. Pobudka o 5 rano, całe dni nauki i ćwiczeń. Wszystko po to, by móc z dumą nosić ukochany mundur. Taki tryb życia bywa jednak wyczerpujący. Łukasz czuł się coraz gorzej, ale tłumaczył to sobie zmęczeniem. Przez myśl mu nie przeszło, że może być chory.

Nie spodziewał się takiej diagnozy. Pewnego dnia poszedł oddać krew. Wiadomość z Centrum Krwiodawstwa zwaliła go z nóg. U chłopaka wykryto białaczkę.

Lekarze dawali jednak nadzieję, że będzie dobrze. Podjęto leczenie. Łukasz miał dwóch braci i każdy z nich, jak się okazało, mógł być dla niego dawcą szpiku.

Po pierwszej chemii nastąpiła remisja. Zaczęły się przygotowania do przeszczepu. Jednak wyniki tomografu pokazały, że wystąpiło zapalenie zatoki szczękowej. Stan zapalny w przypadku osoby z „wyczyszczoną odpornością” może być zabójczy. Przed przystąpieniem do przeszczepu trzeba było go wyleczyć. Chemia podtrzymująca dawała nadzieję na to, że choroba nie wróci.

Ale sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie. Przeszczep przez nawracający stan zapalny odsuwany był w nieskończoność. Aż w końcu w sierpniu 2014 zrezygnowano z niego całkowicie. Po półtora roku od remisji uznano, że komórek nowotworowych nie ma i leczenie można uznać za zakończone. Ulga i nadzieja na powrót do normalności nie trwały długo. Choroba wróciła.

Znowu szpital, naświetlania i chemia. W końcu na przełomie kwietnia i maja 2015 Łukasz przeszedł przeszczep. Czuł się potem bardzo źle, ale przeszczep dawał nadzieję na to, że będzie lepiej. Po trzech latach leczenia, wydawało się, że choroba jest pokonana.

Niestety, jesienią ubiegłego roku choroba wróciła. Okazało się, że tym razem jedyną nadzieją na zdrowie i życie jest lek nierejestrowany w Europie - blinatumomab. To przeciwciała zwalczające chorobę. Łukasz miał szansę na wyzdrowienie, gdyby przeszedł cykl chemia-lek-chemia-przeszczep. Był tylko jeden problem. Lek był koszmarnie drogi. Łukasz potrzebował 28 fiolek. Każda kosztuje... 16-18 tys. zł. W sumie to około pół miliona zł. Kwota astronomiczna, zupełnie nieosiągalna dla chłopaka i jego rodziny.

Wtedy sprawy w swoje ręce wzięły dwie dziewczyny: narzeczona Łukasza - Dominika i jej przyjaciółka Marta. Zwróciły się do fundacji siepomaga, która 10 listopada ub.r. uruchomiła zbiórkę na pomoc Łukaszowi. Informacja o akcji zaczęła krążyć w internecie, na profilach społecznościowych. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania. Post o walce Łukasza z chorobą udostępniany był tysiące razy, a na konto fundacji zaczęły napływać pieniądze. Po 5, 10, 50, 100 zł... Wpłat przybywało z minuty na minutę. W sumie pomogło ponad 30 tysięcy ludzi! I już po dobie od uruchomienia akcji na koncie Łukasza była niemal cała potrzebna do leczenia suma. Po dwóch dniach zbiórki cel został osiągnięty. Zebrano ponad 676 tys. zł.

Można było zamawiać przeciwciała. 28-dniowy cykl Łukasz zaczął 3 grudnia ub. roku. Już w połowie cyklu wyniki były dobre, a po zakończeniu podawania leku, 31 grudnia ub.r., badania pokazały, że w szpiku chłopaka nie ma żadnych komórek nowotworowych. Radości nie było końca.

Łukasz mógł wyjść na kilkanaście dni z warszawskiej kliniki, wrócić do domu, spotkać się z bliskimi, odpocząć. W połowie stycznia miał wrócić do szpitala . Plan był taki, że najpierw dostanie mega chemię, a potem zostanie przeprowadzony przeszczep od drugiego brata. „Podejdę do tego z inną świadomością, szpik jest czysty, nie ma komórek nowotworowych!! Białaczko bój się - to twój koniec” - pisał na Facebooku. „Przeszczep postawi kropkę nad „i”.

25 stycznia br. Łukasz wrócił do kliniki. Optymistycznie nastawiony, ale z lekkim stresem, bo wiedział, że czekają go najpierw badania, mające m.in. sprawdzić, czy organizm jest gotowy na chemię i przeszczep. 27 stycznia już wiedział, że walka się jeszcze nie skończyła. W badaniach szpiku wyszło, że białaczka jeszcze próbuje wygrać wyścig. Okazało się, że są jeszcze w nim resztkowe komórki nowotworowe.

Walka się nie skończyła

„Na palcach jednej ręki można policzyć takich pechowców jak ja...” - napisał na Facebooku Łukasz.

Ale nie zamierzał się poddawać. Zaczął szukać dojścia do osób, które wiedzą coś o metodzie car-tcell, stosowanej w USA u osób walczących z białaczką, szukać szpitala, który chciałby go tam przyjąć i zastosować te leczenie.

- Ta metoda dawałaby mi największą szansę na pokonanie choroby - przyznaje Łukasz. - Ale barierą są pieniądze. Okazało się, że koszt leczenia to od 700 tys. do miliona dolarów. Zebrać 4 miliony zł to nie do pokonania...

Ale można było spróbować jeszcze raz przeciwciał. To też ogromne pieniądze, ale trzeba było spróbować. Z poprzedniej zbiórki zostało 168 tys. zł. Tyle że teraz Łukasz potrzebuje podania dwóch cykli leku. Koszt - milion zł. Pierwsze 500 tys. zł musi mieć do 14 lutego, aby zamówić pierwszą dawkę.

- Pozwoliłoby to na wybicie tych komórek do końca i większe szanse, że przeszczep się przyjmie - mówi.

6 lutego ruszyła ponowna zbiórka na portalu siepomaga. Ludzie znowu nie zostali obojętni. Apel Łukasza udostępniany jest na wielu portalach, ludzie organizują licytacje, a na konto znowu wpływają pieniądze. Znowu od tysięcy ludzi, którym jego los nie jest obojętny.

Do minionej środy udało się zebrać pierwsze pół miliona. To znaczy, że można już zamawiać pierwszy cykl przeciwciał. Zbiórka trwa dalej. Do osiągnięcia celu zostało już niewiele. W czwartek po południu brakowało tylko ok. 200 tys. zł. Łukasz mógł zacząć kolejny cykl chemii. Na 18 lutego zaplanowano przeszczep. Po nim będą podane przeciwciała. Tym razem musi się udać!

- Odzew ludzi jest ogromny - przyznaje Łukasz. - Ludzie są wspaniali, jest naprawdę mega dużo osób o dobrych sercach. Czuję moc pozytywnych myśli, wsparcie. Jest ze mną rodzina, dziewczyna, przyjaciele, ale i wiele osób obcych, które piszą do mnie, że mnie nie znają, ale mimo tego czują więź, traktują jak brata. I chcą pomóc. Codziennie mam masę takich wiadomości. To armia ludzi, z którą można wszystko.

Historia Łukasza i szczegóły dotyczącego tego, jak mu pomóc są na stronie www. siemipomaga.pl/glinko

Wpłat na konto chłopaka można dokonywać bezpośrednio przez tę stronę.

Na rzecz Łukasza można też wysłać SMS na numer 72365 o treści: S3293 (koszt to 2,46 zł brutto)

Wszelkie informacje są też na profilu na Facebooku: „Łukasz kontra pół miliona za życie”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna