Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Glinko potrzebuje pomocy. Zebrano ponad 620 tys. zł na leczenie

Urszula Ludwiczak
Po trzech latach leczenia, wydawało się, że choroba jest pokonana. Niestety, miesiąc temu wróciła.
Po trzech latach leczenia, wydawało się, że choroba jest pokonana. Niestety, miesiąc temu wróciła.
Łukasz Glinko, 22-latek spod Dziadkowic, chciał oddać krew, by ratować komuś życie. Okazało się, że sam potrzebuje ratunku, bo jest chory na ostrą białaczkę. Z błyskawiczną pomocą ruszyło 35 tys. osób z całej Polski i świata.

„Jezus Maria! Mamy TO! Będę żył!! Dzięki Wam!!!! DZIĘ-KU-JĘ!!!!” - to wpis Łukasza Glinko w internecie z czwartkowego ranka, gdy okazało się, że na jego koncie w fundacji jest już pół miliona zł. Wystarczyły niecałe dwa dni, aby ponad 30 tys. ludzi wpłaciło pieniądze i wspomogło chłopaka.

- To prawdziwy cud - mówi nam 22-latek. - Jestem w mega szoku, nie mogę uwierzyć w to, co się stało.

A pieniądze ciągle spływają, w czwartek po południu na koncie Łukasza było już ponad 620 tys. zł.

Łukasz Glinko pochodzi z niewielkiej miejscowości koło Dziadkowic w pow. siemiatyckim. Po maturze zaczął naukę w Wojskowej Akademii Technicznej. Chciał zostać oficerem Wojska Polskiego i służyć krajowi. Zawsze lubił robić rzeczy dobre i szlachetne. Dlatego też poszedł oddać krew, by pomóc człowiekowi, którego nawet nie znał. Wtedy okazało się, że coś jest nie tak, że jego krwi nie otrzyma nikt. U chłopaka wykryto białaczkę. - Przeszedłem wiele kursów chemii, przeszczep - opowiada.

Po trzech latach leczenia, wydawało się, że choroba jest pokonana. Niestety, miesiąc temu wróciła. Okazało się, że jedyną nadzieją na zdrowie i życie jest lek nierejestrowany w Europie. Koszmarnie drogi. Łukasz potrzebowałby jego 28 fiolek. Każda kosztuje 16-18 tys. zł. W sumie to ok. pół miliona zł. - Kwota astronomiczna, zupełnie nieosiągalna dla mnie i mojej rodziny - mówi chłopak.

Wtedy sprawy w swoje ręce wzięły dwie dziewczyny: narzeczona Łukasza - Dominika i jej przyjaciółka Marta. Zwróciły się do fundacji siepomaga, która 10 listopada uruchomiła zbiórkę na pomoc Łukaszowi. Informacja o akcji zaczęła krążyć w internecie, na profilach społecznościowych. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania. Post o walce Łukasza z chorobą udostępniany był tysiące razy, a na konto fundacji zaczęły napływać pieniądze. Po 5, 10, 50, 100 zł. Wpłat przybywało z minuty na minutę. Już po dobie od uruchomienia akcji na koncie Łukasza była niemal cała potrzebna do leczenia suma. W czwartek rano cel został osiągnięty.

- Tak szybka zbiórka to rekord i ogromny sukces - cieszy się Agnieszka Nowik z fundacji siepomaga. - To niezwykle budujące, że głównie młodzi ludzie potrafili tak się zjednoczyć i zaangażować w pomoc. Pieniądze nadal spływają, 11 listopada było święto, nie wszystkie banki działały. Wszystkie środki będą przeznaczone na leczenie Łukasza.

Łukasz kilka dni temu zaczął kolejną chemię. To niezbędne, aby zniszczyć komórki rakowe i podać przeciwciała. Sprowadzenie ich z USA potrwa ok. 2 tygodni. Potem przez 28 dni będzie dostawał lek. Po nim czeka go kolejny przeszczep.

- W końcu z optymizmem patrzę w przyszłość - mówi Łukasz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna