Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Majątek w Bobrze Wielkiej. Dziedzic obdarowywał wszystkich mąką i miodem

Dorota Biziuk
Nazwa majątku pochodzi od przepływającej w pobliżu rzeki Biebrzy. Pierwszymi właścicielami bobrzańskich dóbr (od 1500 do 1715 roku) był ród litewskich bojarów Syruciów, z którego po kądzieli wywodzą się Miłosze - rodzina polskiego noblisty.
Nazwa majątku pochodzi od przepływającej w pobliżu rzeki Biebrzy. Pierwszymi właścicielami bobrzańskich dóbr (od 1500 do 1715 roku) był ród litewskich bojarów Syruciów, z którego po kądzieli wywodzą się Miłosze - rodzina polskiego noblisty.
Wyprawa na polowanie w wigilijny poranek, wspólne strojenie choinki, prezenty dla domowników i służby oraz obowiązkowa wyprawa na pasterkę - tak wyglądały święta Bożego Narodzenia w majątku w Bobrze Wielkiej, którego ostatnim właścicielem był mąż Ireny Tomaszewskiej.

Majątek w Bobrze Wielkiej koło Nowego Dworu zobaczyła po raz pierwszy w 1942 roku, kiedy przyjechała tam do pracy jako księgowa. Wtedy poznała też Tadeusza Tomaszewskiego - dziedzica Bobry Wielkiej, a zarazem... swego przyszłego męża. Dziś Irena Tomaszewska ma 96 lat, mieszka w Szprotawie w województwie lubuskim i przechowuje w pamięci obraz wspaniałego majątku, w jakim nie dane jej było obejść ani jednego Bożego Narodzenia...

Zostały wspomnienia

Wiekowy dwór z Bobry Wielkiej od ponad 30 lat stoi w Białostockim Muzeum Wsi w Jurowcach.

- Kiedy patrzę na ten budynek, wszystko mi się przypomina - mówi ze wzruszeniem w głosie Irena Tomaszewska. - Gdyby nie wojna, możliwe, że dzisiaj mieszkałabym w bobrzańskim dworze. Los chciał jednak inaczej...

Miała nieco ponad 20 lat, kiedy trafiła do Bobry z rodzinnej Sokółki. Ją i dziedzica dzieliła spora różnica wieku. Tadeusz był bowiem od niej starszy aż o 32 lata. Coś jednak kazało im zwrócić na siebie uwagę. Pobrali się po trzech latach znajomości.

- W latach 40. XX wieku dwór był w opłakanym stanie - wspomina Irena Tomaszewska. - Sowieci rozgrabili wszystkie pamiątki rodzinne i wartościowe meble. To, co oszczędzili najeźdźcy, padło łupem okolicznej ludności .

Nic zatem dziwnego, że woli pamiętać Bobrę taką, o jakiej opowiadał jej Tadeusz.

Święta w majątku

Dziedzic Tomaszewski przez wiele lat mieszkał we dworze ze swoją rodzoną siostrą Jadwigą. Ich rodzina stała się właścicielami majątku w 1902 roku. Od tamtego czasu dwór był postrzegany jako ważny ośrodek kultury polskiej. Odwiedzali go wybitni politycy, malarze, naukowcy. W tym gronie byli chociażby Ignacy Paderewski i Gabriel Narutowicz - dobry kolega ze studiów Tadeusza Tomaszewskiego.

- Nie mam takiej wiedzy, czy ich odwiedziny przypadały w okresie bożonarodzeniowym, ale nie jest to wykluczone - mówi Irena Tomaszewska. - Sama nie miałam okazji spędzić tych świąt w Bobrze. W tym czasie bowiem zawsze wyjeżdżałam do rodziny w Sokółce. Wielokrotnie jednak słyszałam od męża, jak świętowano w majątku.

Na kilka dni przed świętami dziedzic obdarowywał wszystkich pracowników miodem i mąką. Produkty te przydawały się podczas przygotowania bożonarodzeniowych pierników. W holu dworu ustawiano choinkę, którą przystrajano łakociami dla dzieci. Choinka musiała być ogromna, sięgała do sufitu. - Natomiast ryby na świąteczny stół pochodziły z bobrzańskich stawów - zapewnia Irena Tomaszewska.

Każdy wigilijny poranek w Bobrze Wielkiej rozpoczynał się obowiązkowym polowaniem. Jak głosi jeden z myśliwskich przesądów, miało ono zapewnić jego uczestnikom szczęście na cały nadchodzący rok. Łupem myśliwych padały głównie zające, lisy, dziki i króliki. Po polowaniu należała się wszystkim mniejsza lub większa, ale w wigilię koniecznie postna, przekąska. Był to zazwyczaj kawałek śledzia na razowym chlebie, albo kartofle pieczone w ognisku.

- Wieczerza wigilijna miała tradycyjny przebieg. Po niej wszyscy wyruszali na pasterkę do kościoła w Nowym Dworze - opowiada Tomaszewska.

Wigilia na wygnaniu

14 lipca 1945 roku Irena Sańkówna z Sokółki wyszła za mąż za Tadeusza Tomaszewskiego. Ślub odbył się w Starej Rozedrance koło Sokółki. Wkrótce dziedzic ze swoją młodą żoną musieli opuścić bobrzańskie dobra. Majątek Tomaszewskich uniknął rozparcelowania, ale utworzono w nim PGR. Irena i Tadeusz trafili do Wrocławia, a potem do Szprotawy.

- Mąż często powtarzał, że skoro nie dane mu było mieszkać w Bobrze, więc osiadł nad rzeką Bóbr, która przepływa przez Szprotawę - żartuje Irena Tomaszewska.

Małżonkowie przyjechali do Szprotawy 14 grudnia 1945 roku.

- Za kilka dni miało być Boże Narodzenie, pierwsze z dala od domu i rodziny - wspomina pani Irena. - Mąż jeszcze nie otrzymał poborów, a to, co mieliśmy, wystarczało na skromne przeżycie. Mimo wszystko, chcieliśmy mieć choć skromną wigilię. Poszliśmy do jednego ze sklepów, gdzie bez żadnego skrępowania przedstawiłam, w jakiej jesteśmy sytuacji. Zapytałam, czy nie moglibyśmy dostać prowiantu na wieczerzę. W zamian zaoferowałam obrączkę lub pierścionek. Właściciel sklepu powiedział, że oddamy mu pieniądze, jak je będziemy mieli. Dzięki niemu na naszym wigilijnym stole stanęło 12 potraw. Tak wyglądała nasza pierwsza wigilia na obczyźnie. Przed północą wybraliśmy się na pierwszą polską pasterkę w Szprotawie.

Kolęda przez łzy

- Pasterka była odprawiana przy słabym oświetleniu, bo w świątyni paliły się tylko świece. Żłóbek wyglądał bardzo skromnie. W kościele panowało przejmujące zimno. Na mszy było niewiele, bo może z 30 osób - opowiada Tomaszewska. - Wierni przybyli do Szprotawy z różnych regionów Polski, a nawet z Kresów Wschodnich - Wileńszczyzny, Lwowa, ale i Wielkopolski. Gdy kapłan zaintonował „Wśród nocnej ciszy”, śpiewaliśmy połykając łzy. Do tej pory, gdy spojrzę na ambonę, z której kapłan głosił wtedy kazanie, od razu przypominam sobie tę pierwszą smutną pasterkę w Szprotawie. Mimo wszystko składaliśmy sobie życzenia - możliwie spokojnych świąt i powrotu w rodzinne strony - dodaje.

Pani Irena z mężem przeżyła 32 lata. Doczekali się dwójki dzieci - syna i córki. Sokółczanka wciąż mieszka w Szprotawie.

- Na naszych rodzinnych świętach zawsze śpiewamy kolędy - opowiada. - Wśród nich obowiązkowo „Bóg się rodzi”, która powstała w Suchodolinie koło Dąbrowy Białostockiej. Stamtąd już bardzo blisko do Bobry... Dlatego to moja ulubiona kolęda, bo przypomina miejsce i ludzi, których ukochałam...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna