Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Kotański w 1981 r. założył w podbiałostockich Zaczerlanach drugi w Polsce ośrodek "Monaru"

(rw)
"Taki był, zawsze wszystko robił z pasją” - mówi Krystyna Woźniak pokazując fotografie Marka Kotańskiego.
"Taki był, zawsze wszystko robił z pasją” - mówi Krystyna Woźniak pokazując fotografie Marka Kotańskiego. A. Zgiet
- Marek wszystko robił z pasją, miał ogromną charyzmę, był człowiekiem o wielkm sercu i wielkiej wrażliwości - tak tragicznie zmarłego Marka Kotańskiego wspominają jego przyjaciele i współpracownicy, którzy zakładali z nim w 1981 roku w podbiałostockich Zaczerlanach drugi w Polsce ośrodek "Monaru".

- Spotkaliśmy się w 1981 r. - wspomina Krystyna Woźniak, kierownik białostockiego punktu konsultacyjnego "Monaru". - Kotański już wtedy prowadził ośrodek w Głoskowie. Zaczerlany były drugie w Polsce. Pojechaliśmy na szkolenie do Głoskowa. Dla Marka nie było istotne, czy ktoś jest inżynierem, czy padagogiem, ważne było, aby miał predyspozycje do pracy z ludźmi, żeby wiedział, co to empatia, żeby szanował osobę, z którą pracuje. Tylko niewielka grupa ludzi przechodziła przez te szkolenia. Najtrudniej tzw. specjalistom było przejść ocenę samych osób leczących się. Często obrażali się: "jak narkoman może mnie oceniać!".
- To był człowiek prawdziwy, z dużą charyzmą.Majątku się nie dorobił, jeździł starymi samochodami. Może to była przyczyna wypadku... Jeździł szybko, ale gdzieś musiał odreagować stresy - wspomina K. Woźniak. - W jego przypadku nie sprawdza się powiedzenie, że nie ma ludzi niezastąpionych.
W 1986 r. roku K. Woźniak wraz z M. Kotańskim odwiedzali ośrodki dla narkomanów w Niemczech, gdzie zetknęli się z problemem HIV.
- Kotański stwierdził, że skoro tam już jest, wktótce i u nas będzie. Powiedział, że nie będzie miał żalu, jeśli się przestraszymy, jeśli będziemy chcieli odejść, ale on tych ludzi nie odrzuci.
Z Markiem Kotańskim przez wiele lat przyjaźnił się też Wiesław Wojtecki, kierownik ośrodka "Monaru" w Zaczerlanach.
- Ciężko mi w tej chwili mówić, może za jakiś czas... Był moim dobrym przyjacielem. To był człowiek o wielkim sercu, wielkiej wrażliwości.
Obecni mieszkańcy ośrodka nie zdążyli poznać Marka Kotańskiego osobiście. Był jednak dla nich postacią bardzo ważną.
- Bardzo dużo mu zawdzięczam. Dzięki niemu żyje - mówi Danuta Sienkiewicz.
- Był duszą "Monaru". Te zasady, które wypracował na początku trwają do dziś - dodaje Magda.
Co po śmierci Marka Kotańskiego stanie się z jego dziełem?
- "Monar" jest już dojrzałym "dzieckiem" - mówi Wiesław Wojtecki. - Idea Marka będzie kontynuowana, choć na pewno nie uda się go zastąpić w pełni.
- Będziemy trwali - zapewnia Krystyna Woźniak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna