Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Klimaszewski kocha dziennikarstwo. Ale we „Współczesnej” znalazł też miłość życia

Olga Goździewska-Marszałek
Olga Goździewska-Marszałek
Mariusz Klimaszewski z „Gazetą Współczesną” związany jest od 1985 roku
Mariusz Klimaszewski z „Gazetą Współczesną” związany jest od 1985 roku archiwum prywatne
Mariusz Klimaszewski z „Gazetą Współczesną” związany jest od 1985 roku. Od początku pracuje w dziale sportowym. Ale redakcja „GW” to nie tylko jego praca. To tutaj bowiem poznał swoją żonę Urszulę i znalazł przyjaciół na długie lata. Do dziś reprezentuje pokolenie prawdziwych dziennikarzy, którzy przywiązują ogromną wagę do nienagannej polszczyzny, a w pisaniu nie idą na ustępstwa.

Kiedy zaczęła się twoja przygoda z „Gazetą Współczesną”?

Mariusz Klimaszewski: No cóż, mogę powiedzieć, że od pierwszego opublikowanego tekstu, a było to w 1985 roku albo jesieni 1993 roku, gdy zostałem zatrudniony na pełny etat dziennikarski, ale najprawdziwsza odpowiedź będzie taka: od urodzenia. W zasadzie jestem „przesiąknięty” gazetą. To właśnie mój ojciec Ryszard już w pierwszych latach istnienia wówczas jeszcze „Gazety Białostockiej” został jej dziennikarzem przechodząc w latach pięćdziesiątych z Życia Białostockiego mutacji „Życia Warszawy”. Pracował w niej aż do emerytury. Później brat Dariusz przez wiele lat pisał w dziale miejskim i sportowym już „Gazety Współczesnej”, do niedawna zresztą będąc sekretarzem redakcji. Jak widzisz zostałem skazany na dziennikarstwo i „Współczesną” mimo że ukończyłem przecież prawo. Ale nie żałuję, dziennikarstwo to piękny zawód i cieszę się, że kontynuuję rodzinne tradycje i mam nadzieję, że mój syn Maurycy pójdzie tą rodzinną ścieżką.

Pamiętasz swój pierwszy tekst?

Pierwszy mój tekst, który ukazał się drukiem w „Gazecie Współczesnej”, jak już wspomniałem, napisałem w 1985 roku, kilka miesięcy po maturze, jeszcze przed studiami. Na szczęście ominęła mnie niepisana tradycja dziennikarska, wyrzucania pierwszych tekstów przez starszych redaktorów do kosza, tak dla zasady mimo że nic im nie brakowało. Tym pierwszym tekstem była relacja z trzecioligowego meczu piłkarskiego Gwardii (dziś Hetmana) Białystok. Może dlatego do dzisiaj mam sentyment do tej drużyny i klubu. Pamiętam, że byłem dumny i szczęśliwy, a czytałem go kilkadziesiąt chyba razy. Nie była to długa relacja, może dwadzieścia linijek.

Kto był Twoim "mistrzem" na początku dziennikarskiej drogi?

Pierwsze kroki oczywiście stawiałem pod okiem ojca i brata, który pracował w dziale sportowym i oczywiście nieodżałowanego Leszka Tarasiewicza kierownika działu sportowego. Legitymację współpracownika uroczyście wręczył mi sekretarz Gazety redaktor Bohdan Hryniewicki instruując jakie czekają mnie obowiązki i wzory zachowania, bo – jak określił – „teraz reprezentuję „Gazetę Współczesną” i muszę zachowywać się godnie, dbając o Czytelników i pisząc nienaganną polszczyzną”. Mam nadzieję, że go nie zawiodłem.

Jaka jest Twoja ścieżka karieru we "Współczesnej"? Zawsze pisałeś do działu sportowego?

Na współpracy, jednocześnie studiując, byłem przez 5 lat. W 1990 roku przeszedłem ulicę, w dosłownym tego słowa znaczeniu, dostając etat w popołudniówce „Kurierze Podlaskim”. Redakcję „Podlaskiego” od „Gazety Współczesnej” dzieliła ulica Suraska. Szybko jednak wróciłem do Współczesnej i nie namyślając się długo w 1993 roku przyjąłem propozycję przejścia, a właściwie powrotu do Współczesnej. Przekonał mnie Marek Gąsiorowski pracujący w „sporcie”, a zatrudnił wówczas redaktor naczelny „Gazety Współczesnej” Krzysztof Paliński. No i jestem we Współczesnej do dnia dzisiejszego, wiernym sportowi, chociaż i teksty z innych, jak to się u nas mówi, „działek” zdarzało się popełnić.

Jesteś związany ze "Współczesną" od przeszło 30 lat. Jak zmieniała się gazeta na przestrzeni lat?

Przez te kilkadziesiąt już lat, gdy jestem we „Współczesnej” gazeta przeszła ogromne przeobrażenia, zaczynając od formatu, poprzez techniki pisania tekstów, druku. Na pewno zapytasz, co mam na myśli pod pojęciem techniki pisania tekstów (śmiech) przecież pisanie i język polski nie zmienił się w ogóle. Teraz znamy tylko komputer, klawiaturę. W zasadzie na monitorze wpisując tekst do ramek widzisz, jak będzie on wyglądał w gazecie. Jeszcze nie tak dawno tak nie było.

Swoje teksty pisałeś kiedyś na maszynie?

Zdarzało mi się dyktować teksty paniom maszynistkom. Tekst na specjalnych kartkach, gdzie oznaczone były wiersze, był adiustowany. Zaznaczaliśmy rozmiar tzn. stopnie czcionek np. petit, nonparel, kolonel, garamond, cycero, kwadrat, średnian. Później było rysowanie tekstów na makietach i odjazd do drukarni, gdzie pełniliśmy też dyżury. A jak pojawiał się gdzieś błąd w druku, a nie było już czasu na poprawkę, to pan zecer mógł dłutkiem skaleczyć czcionkę i w druku była tylko plamka i Czytelnik nie widział, że mógł być tam jakiś błąd np. przestawienie liter. Oj, tych opowieści drukarnianych można by było ciągnąć, że nie starczyło by miejsca w gazecie… Ale szybciutko wracając do tych technik, dziś komputer, a kiedyś: dyktowanie paniom maszynistkom lub oddawanie im tekstu ręcznie napisanego, oczywiście też samemu można było tworzyć teksty na maszynach do pisania.

A kolor? To była rewolucja, kiedy gazeta z czarno-białej zamieniała się w kolorową?

Zaczynałem, gdy kolorowy był tylko tytuł. Jak pamiętam każdego dnia inny: czerwony, zielony, niebieski, a na szczególne okazje m.in. takie jak dzisiejsza, rocznicowe gazeta miała tytuł w kolorze złotym. Dziś gazeta tryska kolorami, kiedyś tak nie było, kolor był wprowadzany stopniowo. Najpierw okładka i ostatnia strona, później dodawana była rozkładówka, aż wreszcie full kolor na wszystkich stronach.

Jak pracę dziennikarza i samą gazetę zmienił internet?

Dziennikarstwo nie powinno się zmieniać, tak jednak się dzieje. Czas internetu poważnie zmienił naszą pracę. Dziennikarz musi być wierny faktom, być obiektywny, rzetelny, dostarczać swoim Czytelnikom najlepszych treści – także i w internecie. Niestety, często widzimy podkręcanie tekstów, tytuły, które nierzadko nie mają związku z treścią, ale są chwytliwe. Takie klikbajtowe dziennikarstwo, by Czytelnik tylko „zaliczył” wejście na stronę. Niestety, mamy kryzys tradycyjnych mediów i nie da się temu zaprzeczyć, nakłady papierowych gazet spadają. Mam jednak nadzieję, że dobre dziennikarstwo obroni się samo i będziemy mieli jeszcze wiele okazji do świętowania kolejnych naszych rocznic. Mamy przecież 70 lat, a tak długo istniejących firm w naszym mieście można policzyć chyba na jednej ręce.

Redakcyjne legendy głoszą, że niegdyś dziennikarze "Współczesnej" dużo czasu spędzali razem, głównie w barach (śmiech). Redakcyjny zespół był mocno zintegrowany?

„Gazeta Współczesna” zawsze była wielką rodziną. Tu zawiązywały się przyjaźnie na lata. Spotykaliśmy się w pracy, ale też i poza nią. Wspólne były urlopy, sylwestry, rodzinne uroczystości. Niektórzy świadkowali na ślubach swoich kolegów, zostawali rodzicami chrzestnymi dzieci przyjaciół z gazety. Ba, a ja znalazłem tu miłość mojego życia. Niedawno z Ulą świętowaliśmy 20 rocznicę ślubu, porcelanową. A w swatkę zabawił się wówczas mój kierownik Leszek Tarasiewicz. Pewnie teraz się śmieje tam z góry, że dobrze wykonał swoje zadanie (śmiech).

Co chciałbyś przekazać młodszym kolegom po piórze?

Może nie przekazać, ale mam taką prośbę, by odwiedzili kiedyś drukarnię przy rozruchu druku numeru gazety, w której zamieszczony jest ich artykuł. Gdy powoli bębny się rozkręcają i zaczynają spływać pierwsze egzemplarze nowego numeru gazety z ich tekstem. Jeżeli nie poczują dumy, ale i wzruszenia, to nie mają czego szukać w tym zawodzie.

Artykuł powstał z okazji 70-lecia Gazety Współczesnej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna