Już od kilku tygodni nasi Czytelnicy mówią nam o niepokojącym, według ich opinii, zjawisku. Podczas spacerów, wycieczek rowerowych, jazdy samochodem widzą w swoim mieście coraz więcej martwych ptaków.
I to nie tylko tych małych, piskląt, które powypadały z gniazd i teraz straszą swoimi wyschniętymi korpusikami. W tym roku coraz częściej spotyka się także duże, martwe osobniki.
- Żyję tyle lat na ziemi, ale dawno czegoś takiego nie wiedziałem - twierdzi pan Marian. - Są w zasadzie wszędzie. Na trawnikach, skwerach, w całości, albo już po nadgryzieniu przez zwierzęta: dzikie psy lub koty.
Mężczyzna nie chce siać paniki, ale wie co mówi. Dużo spaceruje na emeryturze, zresztą w towarzystwie psa, więc takie widoki ma co chwila.
- To coraz mniej komfortowe spacerowanie, bo mój czworonożny przyjaciel ma apetyt na te „zwłoki”. Nieraz musiałem mu siłą wyciągać z pyska jakieś skrzydło. Czy jest pewne, że te ptaki nie padły z powodu jakiejś ptasiej grypy? - nie kryje obaw pan Marian.
Ruszyliśmy szlakiem jego marszruty. Miał rację. Ptasie korpusy, pourywane, pojedyncze skrzydła kawek i wróbli spotykaliśmy co chwila. Tak było m.in. wokół miejskiego stadionu przy ul. Sportowej.
Czy są powody do obaw? Czy to normalne zjawisko? O opinię poprosiliśmy fachowców.
- Nie ma powodów do obaw - uspokaja Henryk Grabowski, Podlaski Wojewódzki Lekarz Weterynarii. - To najczęściej skutki wypadków komunikacyjnych. Na dziś nie otrzymaliśmy z Hajnówki żadnych informacji, żeby to było jakieś niepokojące zjawisko. O chorobie, epidemii nie ma w tym przypadku mowy. Proszę uspokoić swoich Czytelników.
W podobnym tonie wypowiada się również dr Mirosław Stepaniuk, były dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego.
- Co do ptaków, to trudno coś powiedzieć nie znając dokładnie sytuacji, okoliczności w jakich je znaleziono. W zasadzie wiele czynników może mieć wpływ. - twierdzi dr Stepaniuk. - Może ktoś, np. strzelał z wiatrówki, albo jest gdzieś źródło skażonej wody?
W każdym razie w przypadku martwych ptaków z Hajnówki nie ma mowy o tzw. ptasiej grypie.
Szczególnie bowiem narażone są na nią ptaki wodne - kaczki, łabędzie, dzikie gęsi. Ale ostatnie potwierdzone ognisko tej choroby odkryto w Ustroniu na Śląsku i było to w lutym tego roku. W Hajnówce, przez którą przepływa rzeka Leśna, mamy stadka dzikich kaczek, zresztą dokarmianych przez mieszkańców, ale martwych osobników tego gatunku nikt od lat raczej nie widział.
Ta choroba w naszych okolicach nigdy zresztą nie występowała i według zapewnień lekarzy weterynarii nic na szczęście w tej kwestii się nie zmieniło.
W ubiegłym roku mieliśmy co prawda problem z innymi latającymi stworzeniami-nietoperzami-u których stwierdzono wściekliznę, ale to już historia. W tym roku nie zanotowano takich przypadków.
W każdym razie, na wszelki wypadek uważajmy na swoich pupilów w czasie spacerów.
Protestowali przeciwko wycince w Puszczy Białowieskiej. 17 wniosków o ukaranie, źródło: TVN24/x-news
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?