Kamila Maślak z Gorzowa Wielkopolskiego nie chce jednak wracać do domu, bo nigdy nie był on dla niej prawdziwym domem. Kamila i jej koleżanka Natalia chcą pomagać młodszym koleżankom. Zostały w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Goniądzu - może nawet na zawsze.
Nie ma tu krat i więziennych rygorów, choć dziewczęta mają niejedno na sumieniu. Jest ich 45. Wszystkie trafiły do ośrodka za ustawiczne wagarowanie i najróżniej pojmowaną demoralizację.
Tu jest mój dom!
Kamila przyjechała do MOW w piątek, 13 września 2002 r. Ta data okazała się dla niej najszczęśliwsza w życiu. Skończyła gimnazjum, ogólniak, studiuje resocjalizację i mieszka nadal w ośrodku. Rewanżuje się za serdeczną pomoc pracą w roli wolontariuszki.
- Dom? Tu jest mój dom! O tym rodzinnym i Gorzowie chcę zapomnieć. Tam przeżywałam gehennę, to nie był świat radosnego dzieciństwa. Mój brat został na złej drodze, nie trafił na takich życzliwych ludzi jak ja - opowiada ze łzami w oczach Kamila.
- Tu żadna z wychowanek mi nie powie - pani nic nie rozumie - bo ja rozumiem je lepiej niż psycholodzy. Wychowawcy nie mieli pustej lodówki, nie byli bici, nie mieli ojca pijaka i "puszczalskiej" matki - zamyśla się przyszła wychowawczyni.
Jej koleżanka Natalia pochodzi spod Bydgoszczy, uczy się jeszcze w goniądzkim LO. Też chce pracować z trudną młodzieżą.
- Kiedyś marzyłam o zostaniu piosenkarką. Teraz rozmyślam o zwyczajnym życiu - takim z poukładaną rodziną - mówi Natalka.
Jak w pensjonacie
MOW zaczyna przypominać pensjonat. Standard resocjalizacji będzie jeszcze lepszy, bo ośrodek dostał ćwierć miliona zł z ministerstwa edukacji - na poprawę warunków pobytu wychowanek i lepszą ofertę edukacyjną.
- To był konkurs, a nasza oferta okazała się najlepsza. Starosta moniecki też dołożył trochę środków z budżetu i zaczęliśmy już generalną przebudowę ośrodka - mówi Sławomir Moczydłowski, dyrektor MOW.
Inwestycja dotyczy m.in. adaptacji pomieszczeń na strychu na sale terapeutyczne, kuchnie i pracownie do nauki zwyczajnych czynności. MOW wzbogacił się też w sprzęt muzyczny, sportowy, nowe meble.
Serce rośnie
- W planie jest nasz zakład fryzjerski, by dziewczęta uczące się tego zawodu miały kontakt z klientami - zauważył Moczydłowski.
Wychowanki opuszczające ośrodek rzadko wracają na złą drogę. 80 procent z nich uczy się dalej, zakłada swoje rodziny - takie z marzeń.
- Odwiedziła nas była wychowanka. Ma teraz swój zakład fryzjerski i salon kosmetyczny. Chwaliła się wspaniałym mężem i radosną rodziną. Serce rośnie... - podkreślają skuteczność swojej pracy wychowawcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?