Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Gamrot: Wiem, że będę kiedyś mistrzem UFC. To tylko kwestia czasu [WYWIAD]

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Mateusz Gamrot
Mateusz Gamrot Lukasz Gdak
Chcę walczyć z czołówką i udowodnić, że jestem jednym z najlepszych na świecie - zapowiada przed sobotnią walką z Diego Ferreirą (17-4) najlepszy polski zawodnik MMA wagi lekkiej Mateusz Gamrot (19-1).

Walka z rywalem z czołowej 15 rankingu UFC to chyba najlepszy prezent na 31. urodziny, które obchodził pan w zeszłą sobotę. Czego poza zwycięstwem można panu życzyć?
Ostatnio rozmawiałem o tym z Borysem Mańkowskim. Zdecydowanie wygrywania walk, to podstawa. Wtedy będzie też zdrowie, pieniążki, radość i wszystko, o czym można zamarzyć. Walka z Diego Ferreirą to rzeczywiście fajny "prezent" od UFC. Po dwóch efektownych zwycięstwach dostałem gościa z rankingu, z którym bardzo chciałem walczyć. Wyszło więc super. A wracając do urodzin, to w sobotę pięć lat skończy moja córka Anastazja. To dla mnie dodatkowa motywacja do zwycięstwa.

Ferreira jest notowany na 12. miejscu w rankingu wagi lekkiej. Dwie ostatnie walki co prawda przegrał, ale niejednogłośna porażka na punkty z "trójką" rankingu Beneilem Dariushem i poddanie przez "dziesiątkę", Gregora Gillespie, z którym wziął pojedynek w zastępstwie, ujmy mu nie przynosi. Tym bardziej, że wcześniej zaliczył imponującą serię sześciu zwycięstw z rzędu.
Przeciwnik jest bardzo mocny. To dobrze. Chcę walczyć z czołówką, żeby udowodnić, że jestem jednym z najlepszych na świecie. Zresztą, w rankingu UFC nie ma słabych zawodników. Ferreira pokazywał już, że jest wymagający w stójce i ma dobre zapasy. Jego najmocniejszą stroną jest jednak brazylijskie jiu-jitsu.

Jak pana zdaniem będzie wyglądała ta walka? Ferreira twierdzi, że nastawia się na pojedynek grapplerski. Może się zdziwić?
Że tak powiem, z zawodu jestem zapaśnikiem. (śmiech) Jiu-jitsu też jest moim domem. Zebrałem wiele doświadczenia, startowałem na największych międzynarodowych zawodach, walczyłem z bardzo mocnymi zawodnikami. Nie będę ukrywał, że w sobotę będę dążył do parteru. Chcę przewrócić Diego i kontrolować przebieg pojedynku. A jeśli się uda, to go poddać. Z drugiej strony, lubię w trakcie walki reagować na bieżąco. Zobaczymy, co się będzie działo i jak go rozczytam. Jeżeli będę go fajnie punktował w stójce, utrzymam walkę w tej płaszczyźnie i postaram się ją tam skończyć, jak np. w trzeciej walce z Normanem Parke'iem. Jeżeli starcie będzie wyrównane albo Diego mocno pójdzie do przodu, będę go przewracał. Uwielbiam bić się z rywalami, którzy wywierają presję. Łatwo mi się ich wtedy obala, nie kosztuje to wiele sił. Wszystko wyjdzie w praniu, ale wstępnie planujemy przekrojową walkę.

Wiem, że korzysta pan przed walkami z techniki wizualizacji. Jak wygląda pojedynek z Ferreirą, kiedy zamyka pan oczy i go sobie wyobraża?
Wychodzę do walki, biję go w stójce, mocno trafiam, przewracam i kończę w parterze.

Czyli zapowiada się kolejny bonus? Po każdej z trzech walk w UFC był pan nagradzany bonusem w wysokości 50 tys. dol. Gdzieś z tyłu głowy siedzi myśl, że aby zaistnieć w UFC trzeba nie tylko wygrywać, ale robić to efektownie?
UFC lubi zawodników, którzy biją się często i dają widowiskowe walki. Choćby mój przykład pokazuje, że jest to doceniane. Bonusy zmieniają życie. Nie ma co ukrywać, taka ekstra wypłata to dodatkowy zastrzyk motywacji. Skupiam się jednak przede wszystkim na tym, co mam do zrealizowania podczas pojedynku. Jeżeli to zrobię, o końcowy rezultat będę spokojny.

Rozpisał pan sobie drabinkę turniejową, która ma prowadzić do walki o pas UFC. Scott Holtzman był w 1/32, Jeremy Stephens w 1/16...
Poprawka, drabinka jest od 1/64 finału. Gdybym zrobił od 1/32, finał przyszedłby za szybko. Za dwie walki musiałbym walczyć o pas. A jestem realistą i zdaję sobie sprawę z tego, że to niemożliwe. Nawet, gdybym wygrywał przed czasem. Kategoria lekka jest najbardziej wyrównaną i wymagającą w UFC. Czołówka jest bardzo wyrównana, każdy z TOP 5 rankingu uważa, że powinien walczyć o pas. Są różne niuanse, ale wydaje mi się, że jeśli po Diego wygram trzy kolejne walki, to będę musiał kręcić się wokół grona kandydatów do walki o pas. Nie ma siły, żeby było inaczej.

O to właśnie miałem pytać, czy ta rozpiska nie jest zbyt optymistyczna. Pokonanie Ferreiry, wejście do rankingu i trzy kolejne zwycięstwa z wysoko notowanymi przeciwnikami brzmią jak realny plan dojścia do walki o pas. Ambitny i piekielnie trudny do zrealizowania, ale możliwy.
Potrzebuję jeszcze trochę czasu, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Kiedyś głęboko wierzyłem i wizualizowałem sobie to, że mogę zdobyć pas UFC. Teraz po prostu wiem, że tak będzie. To kwestia czasu.

Wie pan już, komu rzuci wyzwanie w przypadku zwycięstwa? Inaczej mówiąc, kto będzie najlepszym przeciwnikiem w 1/8 "turnieju"?
Przyglądałem się rankingowi, ale nie chcę wybiegać za mocno do przodu. To by było z mojej strony aroganckie. Skupiam się na Diego Ferreirze. Kiedy z nim wygram, będę mógł pomyśleć o tym, kogo zaprosić do następnej walki. Idę do celu krok po kroku. Kolejnym będzie zwycięstwo z Ferreirą w dobrym stylu.

ZOBACZ TEŻ:

Od dłuższego czasu w rozmowach czuć od pana ogromną pewność siebie. Mateusz Gamrot ma na siebie pomysł i dobrze wie, jaką drogą zmierzać do wyznaczonego celu. To cechy, które miał pan od dziecka, czy trzeba było się tego nauczyć?
Trudno powiedzieć. Od dziecka jestem sportowcem, nieustannie trenuję. Poza wakacyjnymi pracami dorywczymi nie robiłem w życiu nic innego. Takie były czasy, brakowało pieniędzy, a przy okazji przekonałem się, czym jest ciężka praca. Numerem jeden zawsze był jednak sport. Z czasem ciężka praca na macie przyniosła sukcesy, a to wzmocniło moją pewność siebie. Zostałem pierwszym w historii KSW mistrzem dwóch kategorii wagowych jednocześnie. Wygrywałem walki z bardzo mocnymi przeciwnikami. Podczas wyjazdów do American Top Team trenuję i sparuję z najlepszymi na świecie. Słyszę opinie zawodników i trenerów o mojej osobie. W pewnym momencie współpracowałem też z psychologiem sportowym Mikołajem Koterskim, który wytłumaczył mi wiele ważnych spraw. To wszystko zaczęło łączyć się w fajną całość. Dziś jestem dojrzałym zawodnikiem. Myślę, że najlepsze dopiero przede mną.

Wymarzony pas wagi lekkiej nadal ma Charles Oliveira, który tydzień temu pokonał pana kolegę z ATT Dustina Poiriera. Jak podobała się panu ta walka?
Pierwsza runda była piękna. Toczyła się pod dyktando Dustina, który bronił próby obaleń i trzy razy posłał Charlesa na deski. Wydawało się, że wróci do Miami z pasem. W drugiej rundzie Oliveirze udało mu się go sprowadzić. Plan Dustina zakładał, żeby przetrzymać ten parter. Wolał przegrać rundę niż dać się złapać w poddanie. W trzeciej Dustin chyba trochę przysnął, dał rywalowi czas na wpięcie się za plecy i założenie ciasnego duszenia, które zakończyło walkę. Nie wiem, czy Poirier za mocno rozluźnił się po pierwszej rundzie, czy był jakiś inny problem. Ze swojej strony mogę powiedzieć tylko, że przygotowywał się niezwykle ciężko. Trenował z najlepszymi zawodnikami w każdej płaszczyźnie. Miał ogromny apetyt na pas. Ale taki jest sport, piękny, brutalny i nieprzewidywalny.

Tę walkę oglądał pan nie tylko z myślą o dopingowaniu kolegi, ale też pod kątem tego, jak w przyszłości będzie się można dobrać do skóry Oliveirze?
Dobrze wiem, jak to zrobić. (śmiech) Znam go długo, to jeden z moich ulubionych zawodników. W tej walce oczywiście kibicowałem Dustinowi, ale Charlesa też cenię bardzo wysoko. Trudno, skoro Dustinowi nie udało się zdobyć tytułu, to czas na mnie!

Na koniec proszę powiedzieć, jak z pana perspektywy wygląda sytuacja pandemiczna w USA. Były jakieś problemy podczas przygotowań na Florydzie lub po przylocie na galę do Las Vegas?
Nie, żadnych. Na Florydzie trudno nawet odczuć, że jeszcze jest pandemia. Ludzie chodzą bez masek, funkcjonują normalnie. Twarz trzeba zasłonić na lotnisku, w urzędzie czy aptece, ale w codziennym życiu nikt tego nie wymaga. Kto chce używać maseczki, nosi ją, ale to kwestia indywidualna. W Vegas jestem w tym roku trzeci raz i restrykcje są teraz najmniejsze. Mieliśmy tylko jeden test po przylocie, dostaliśmy wyniki kilka godzin później. Do piątku mamy czas wolny i możemy się wszędzie poruszać. Po piątkowym ważeniu jest kolejny test, to wszystko. Widać, że tu też tonują restrykcje.

Gala z udziałem Mateusza Gamrota w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego, transmisja od godz. 1.00 w Polsacie Sport. Walka "Gamera" z Ferreirą ok. 1.30.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...

Kto wygra walkę?

ZOBACZ TEŻ:

ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Mateusz Gamrot: Wiem, że będę kiedyś mistrzem UFC. To tylko kwestia czasu [WYWIAD] - Sportowy24

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna