Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mazel Tov! Czyli na zdrowie! Nowa restauracja w Białymstoku. Z kuchnią żydowską! (zdjęcia)

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Wojciech Wojtkielewicz
Są zakochani w Białymstoku, jego przedwojennej wielokulturowości i historii miasta. I mimo że nie są z zawodu historykami, ale tylko pasjonatami, to właśnie na tę wielokulturowość i historię postanowili postawić. Niemal w centrum, bo przy ul. św. Rocha otworzyli restaurację. Specjalność – kuchnia żydowska. Ale taka, by trafiła w gusta i portfele białostoczan. Jest tu więc białostocka buza – czyli napój z kaszy jaglanej, cukru i rodzynek, z którego niegdyś słynął Białystok, pasta śledziowa – bo przecież przysmaki żydowskie powinny być przetarte, móżdżek cielęcy z jajkiem – bo bez jajka kuchni żydowskiej nie ma, żydowska penicylina – czyli gotowany wiele godzin, aromatyczny rosół. Kuchnia żydowska przenika się więc tu z tą tradycyjną białostocką, podlaską. I nie jest koszerna. - Bo takie były te potrawy: polskie, podlaskie, przekształcone tylko nieco na potrzeby koszerności – tłumaczy Marcin Korpacz, menedżer restauracji.

Przepisów szukali w starych książkach kucharskich i… w internecie. - Mamy też przyjaciół, którzy mają zachowane przepisy z dziada pradziada – dodaje Anna Kulmaczewska, właścicielka restauracji.

Marcin Korpacz przede wszystkim poleca klasycznego śledzia żydowskiego. Klasycznego – czyli przetartego z jabłkiem, podawanego na bagietce. - Na pewno szlagierowym daniem będzie żydowska penicylina, czyli rosół, który jest gotowany minimum dobę. W jednej odsłonie z makaronem domowym, w drugiej – z kulkami rybnymi – mówi.

Wymienia też kawior po żydowsku, czyli wątróbka smażona z cebulką, również podawana na bagietce z jajkiem. - A jeśli chodzi o dania mięsne, na pewno zaskoczymy czułentem, który w kulturze żydowskiej piecze się od piątku do soboty. A my staramy się robić go podobnie – mówi Marcin Korpacz.

Warto tu też skosztować mostu żydowskiego. To mostek wołowy podawany z kapustą kiszoną gotowaną w miodzie. - Te smaki zaskakują, są bardzo ciekawe – zaprasza menedżer.
A ceny? Za przekąski zapłacimy od 16 do 39 złotych, zupy – 12-18 zł, za dania główne – od 28 do 49 złotych.
- Wyróżnia nas też sposób serwowania. Chcieliśmy pokazać jak najwięcej gościnności. Dlatego na przykład zupy serwujemy z wazy, kurczaka faszerowanego kroimy przy gościach. Chcemy, by goście czuli się u nas jak w domu – dodaje.

Mazel Tov, jak nazwali restaurację, to żydowskie pozdrowienie. Tłumaczy się je na kilka sposobów. Może to być: Na zdrowie!, Na szczęście!, Radujmy się!

Hot Burger Bistro i Kuchenne Rewolucje. James Bomba-Lina w Białymstoku po wizycie Magdy Gessler

Jak mówi, zależało im, by stworzyć miejsce ciepłe, przyjazne. I to im się udało. Mazel Tov znajduje się w niewysokim budynku położonym tuż za jednym z „Rzemieślników” przy ul. św. Rocha. Z ulicy widać tylko szyld. Żeby znaleźć wejście do restauracji, trzeba trochę skręcić z głównego traktu. A wtedy – od razu robi się przyjemniej. Bo wystarczy kilka schodków w dół i znajdujemy się w zacisznym patio – najpierw na świeżym powietrzu, potem przechodzimy do tego zadaszonego, a z niego – do samej restauracji.

Tam, na ścianach – cegły, które pochodzą ze starego białostockiego domu. O to zadbał już budowniczy budynku. Bo – podobno – już na początku lat dwutysięcznych właściciel planował, że ktoś otworzy tu restaurację.

- A drewno, które widzimy na barze, czy zimna kuchnia na patio, pochodzą z tego samego starego domu – pokazuje menedżer. To na tej letniej kuchni latem będą gotowane na przykład zupy. By goście mogli poczuć zapach świeżo przygotowywanej potrawy. No i na własne oczy zobaczyć, jak potrawa jest przygotowywana.

Restauracja Dwa Światy food & wine w Białymstoku otwarta. Czeka na gości! (zdjęcia, wideo)

W samej restauracji jest 10 stolików. Drewnianych, przykrytych koronkowymi serwetami. Nastroju dopełniają stare zdjęcia wiszące na ścianach. To reprodukcje zbierane latami, wycinki z przedwojennych białostockich gazet. - Wszystko to, co nawiązuje do kultury Białegostoku, ale i do kultury żydowskiej.
- Mamy też bardzo szeroki win. Bo w dawnej kulturze najczęściej pito właśnie wina – mówi Marcin Korpacz, który – jak się okazuje – jest nie tylko menedżerem restauracji, ale również sommelierem. To on dokonał wyboru win, które stoją na półkach na całej jednej ścianie restauracji. Jak mówi – w restauracji są one sprzedawane na kieliszki. I – co ważne – on zawsze służy pomocą w doborze właściwego gatunku. - I zawsze znajdę czas, by o winach porozmawiać – uśmiecha się.

Dlatego też w planach mają organizowanie spotkań sommelierskich. Ale tez historycznych. - Bo takich spotkań nam bardzo brakuje w mieście – przyznają. - A my historię szanujemy – mówi Anna Kulmaczewska. - A nasza historia jest piękna, ale za mało się o niej mówi.

Restauracja jest otwarta od wtorku do niedzieli. Gości zapraszają już od godz. 12.

- Nie chcieliśmy, by było superekskluzywnie, z białymi obrusami na stołach. Chcemy być otwarci na każdego klienta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna