Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Męczeństwo Pawła S.

(kk)
sxc.hu
Pawła S. z Łodzi spotkało nieszczęście. Najpierw zdał egzamin z przepisów gazowych, bo Paweł był instalatorem kuchenek gazowych, co oczywiście nieszczęściem nie było, ale ten zdany egzamin tak go ucieszył, że się trochę zatracił w świętowaniu i stracił saszetkę z dokumentami osobistymi. Ktoś ją ukradł.

Początkowo nic nie zapowiadało tragedii. Paweł zgłosił kradzież na policji, a potem wyrobił sobie nowe dokumenty. Pół roku później dostał jednak wezwanie z prokuratury - był podejrzany o to, że wynajął w Chorzowie umeblowane mieszkanie, meble sprzedał, a potem lokal podnajął innej osobie, wziął pieniądze za pół roku z góry i się ulotnił. Paweł nawet w Chorzowie nie był, więc jakim cudem mógł tam wynajmować mieszkanie!? Wyjaśnienie było jedno - oszust posłużył się jego skradzionymi dokumentami.

Takie też zeznanie przedstawił Paweł policji i sprawę uważał za wyjaśnioną. Jakże niesłusznie! Już w kilka dni później dostał wezwanie z prokuratury w Częstochowie. A potem po kolei z Katowic, Poznania, Rzeszowa, Krakowa, Wrocławia. Oszust okazał się bowiem bardzo pracowity.

Początkowo Paweł jeździł, żeby cierpliwie wyjaśniać, że to pomyłka, ale wkrótce na te podróże zaczęło mu brakować czasu, a przede wszystkim pieniędzy. Nic zatem dziwnego, że po jakimś czasie pojawiła się u niego policja i siłą przewiozła go do aresztu w Chorzowie. Przesiedział tam pięć dni, zanim poszkodowani uznali, że to nie on ich oszukał.

Długo wolnością się nie cieszył, bo wkrótce znowu zjawiła się u niego policja, żeby zaaresztować go na kilka dni, zanim inni oszukani nie stwierdzili, że i tym razem to nie on ich nabrał.

Koszmar rozwinął się na dobre. Policjanci zaczęli Pawła odwiedzać nawet w pracy, a do domu funkcjonariusze z wezwaniami wpadali o każdej porze dnia. Tak, że wkrótce Paweł stracił robotę (kto by chciał zatrudniać pracownika, który ciągle jest aresztowany?) i rzuciła go żona. Obwinił więc wymiar sprawiedliwości o to, że został bez pieniędzy, bez żony i bez mieszkania, gdyż była żona kazała mu się wyprowadzić.

Dodatkowo matka przez tę historię nabawiła się nerwicy. A to dlatego, że w skradzionym dowodzie był zameldowany pod jej adresem. Część z nabranych przez oszusta ofiar sama chciała wymierzyć mu sprawiedliwość. W związku z tym do matki zaczęli zgłaszać się wkurzeni obywatele i zarzucać jej, że ukrywa syna oszusta. Straszyli, że ją pobiją, jeśli syn nie odda wyłudzonych pieniędzy. I byli przekonani, że matka działa z synem w zmowie.

Paweł przestraszył się na tyle, że kupił pistolet gazowy. Nielegalnie. Ktoś to zauważył i doniósł gdzie trzeba. No to Pawła posadzili, bo w tym nawale spraw prokuratorskich nie zauważył, że jedna z nich rzeczywiście dotyczy jego. Nie stawił się w sądzie i sąd wydał nakaz aresztowania.

Prokurator i policja zajmująca się sprawami S. dostrzegli dobrą stronę tego aresztu. - Jeśli teraz oszust znów zacznie działać, to będzie ostateczny dowód na Pawłową niewinność - powiedzieli.
Na szczęście zaczął...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna