Media: Chcieli go zastraszyć Szef JBB: To stek bzdur!

Grożono mi od kilku miesięcy? To stek bzdur - tak zareagował Józef Bałdyga, właściciel Zakładów Mięsnych JBB w Łysych, na temat najnowszych rewelacji medialnych na swój temat. Według dziennika "Polska" od wielu miesięcy grożono Bałdydze, aż wreszcie w celu zastraszenia go podpalono budynki jego firmy. Dlaczego? Ponieważ ma on być ważnym świadkiem w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika.

Dwa tygodnie temu poinformowaliśmy, że podpalenie budynków firmy JBB to nie pierwsza tragedia w życiu właściciela zakładów Józefa Bałdygi. Pięć lat temu porwano mu córkę. Scenariusz tego porwania był bardzo podobny do porwania Krzysztofa Olewnika, syna przedsiębiorcy działającego także w branży mięsnej. Teraz ogólnopolski dziennik "Polska" podał, iż Bałdydze grożono od kilku miesięcy, a liczba gróźb wzrosła po powołaniu sejmowej komisji śledczej badającej sprawę Olewnika. Bałdyga miał odbierać anonimowe telefony i listy. Według "Polski" jedną z takich pogróżek policji udało się zarejestrować na urządzeniach podsłuchowych.

- Straciłeś córkę, a masz jeszcze troje dzieci - miał mówić bandyta przez telefon.
Próbowaliśmy we wtorek uzyskać potwierdzenie śledczych, że rzeczywiście Bałdydze grożono. Mazowiecka policja odesłała nas jednak do Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce. Ta wydała wstępny komunikat na temat przyczyn pożaru w Łysych, ale na inne pytania nie chciała odpowiadać. Nikt jednak nie zaprzeczył doniesieniom o groźbach - poza samym Józefem Bałdygą. Wczoraj udało się z nim skontaktować dziennikarzom "Tygodnika Ostrołęckiego": - Ten artykuł to 99 procent nieprawdy - powiedział im Józef Bałdyga. - To stek bzdur wyssanych z palca. Nawet nikt się ze mną nie skontaktował, nie dano mi szansy na odniesienie się do tych rewelacji. Brak mi słów na komentowanie tych wrednych plotek.

Nam także udało się podważyć wersję przedstawioną przez dziennik "Polska". Nic bowiem nie wskazuje na to, że Józef Bałdyga miał być ważnym świadkiem w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Prawdopodobnie w ogóle nie zeznawał w tej sprawie. Zapytaliśmy o to Zbigniewa Wassermanna, posła PiS, wiceprzewodniczącego sejmowej komisji śledczej:

- Nie natrafiłem dotychczas w materiałach prokuratorskich na protokół przesłuchania pana Bałdygi - powiedział nam. - Chociaż muszę zaznaczyć, że nie mamy jeszcze wszystkich akt, bo dostajemy je sukcesywnie. Sami też do tej pory nie planowaliśmy przesłuchiwania tej osoby, ale oczywiście nie jest to wykluczone, jeśli przesłanki do powiązania pożaru zakładów JBB ze sprawą Krzysztofa Olewnika okażą się poważne.

Najważniejsze dziś wydaje się być rozstrzygnięcie, czy pożar Zakładów Mięsnych JBB został wywołany celowo, czy też doszło do niego samoistnie. Z wstępnych analiz specjalistów, o których we wtorek poinformowała prokuratura, wynika, że w zakładach doszło do zwarcia przewodów elektrycznych. Nie wiadomo jednak, czy zwarcie było przyczyną pożaru, czy też spowodowała jej wysoka temperatura podczas pożaru. Prokuratura zleciła dalsze badania.

- To źle, że śledczy badający sprawę pożaru nie znają dokumentów ze śledztwa w sprawie Olewnika. Dopiero znajomość wszystkich tych materiałów dałaby możliwość zdecydowania, czy te dwie sprawy łączą się ze sobą czy nie - uważa Zbigniew Wassermann. - Dziś trudno tę koncepcję uznać za słuszną, ale z drugiej strony nie można jej też zupełnie zlekceważyć.