We poniedziałek (4.10), na stronie internetowej Ministerstwa Edukacji Narodowej, pojawił się oficjalny komunikat odnoszący się do protestów, które rozpoczęły się w całym kraju po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zaostrzenia prawa aborcyjnego. Na ulicach polskich miast pojawiają się nie tylko dorosłe kobiety i mężczyźni, ale też studenci, młodzież i dzieci. I właśnie to nie podoba się ministerstwu.
- Mamy sygnały, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach. Naszym obowiązkiem jest natychmiastowa reakcja na takie informacje. Zgodnie z zapowiedzią poprosiliśmy kuratorów oświaty o sprawdzenie czy takie sytuacje miały miejsce w ich regionie i jaka była na nie reakcja dyrektorów szkół - mówi Anna Ostrowska, rzecznika prasowego MEN.
Jak zapowiada MEN, jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując tym ich zdaniem zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób "uwłaczający etosowi ich zawodu", poniosą oni "konsekwencje przewidziane prawem".
- Nie ma także naszej zgody na zachęcanie dzieci oraz młodzieży do chuligańskich i wulgarnych zachowań. Nie ma zgody na to, aby uczniowie zachowywali się w taki sposób - dodaje Ostrowska.
O podjęte w związku z wydanym komunikatem działania zapytaliśmy Podlaskie Kuratorium Oświaty.
Tydzień wcześniej, podlaska kurator Beata Pietruszka, wystosowała do podległych jej dyrektorów i nauczycieli listy, w których przypominała o konieczności "godnego zachowania", a także apelowała o odradzanie uczniom udziału w protestach. Teraz, polecenia wszczęcia kontroli kuratorium nie otrzymało.
- Nie przeprowadzaliśmy żadnych kontroli w tym zakresie. Nie mieliśmy też żadnych niepokojących informacji czy sygnałów ani od dyrektorów szkół, ani od rodziców. A ci ostatni, zwykle bardzo często dzwonią do nas kiedy tylko coś ich zaniepokoi - informuje Małgorzata Palanis, rzecznik Podlaskiego Kuratorium Oświaty.
Głosów oburzenia płynącymi z MEN informacjami jest wiele. Pismo do Przemysława Czarnka wystosował m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Zwrócił w nim uwagę na to, dzieci i młodzież biorąca udział w protestach ma do tego pełne prawo.
Działania podjął także podlaski poseł Koalicji Obywatelskiej, Robert Tyszkiewicz.
- Traktuję to jako kolejną odsłonę rzeczywistego, niedopuszczalnego wywierania nacisku na środowisko nauczycielskie. Kategorycznie sprzeciwiam się wszelkim formom wywierania presji na postawy i poglądy uczniów i nauczycieli. Wzywam Pana Ministra do zaprzestania szkodliwej, pogłębiającej społeczne podziały retoryki i poszanowania zapisów konstytucji gwarantującej wolność wyrażania swoich poglądów - pisze w złożonej do Czarnka interpelacji.
Wystosowuje też pytania, m.in. o to, jakich danych będzie wymagać m ministerstwo i na jakiej podstawie prawnej kuratoria mają egzekwować od dyrektorów informacje o nauczycielach, biorących udział w protestach. Pyta też o sposób wyciągania wobec nich konsekwencji.
O potrzebie bronienia pracowników oświaty mówi się także w Związku Nauczycielstwa Polskiego.
- Nikt nie ma prawa zastraszać nauczycieli, dyrektorów i pracowników oświaty! Minister edukacji nie ma prawnych możliwości nakładania kar dyscyplinarnych, porządkowych oraz jakichkolwiek innych form odpowiedzialności. Bronimy i będziemy bronić nauczycieli i pracowników oświaty! Nie damy się zastraszyć! Przypominamy, że podobna sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku podczas strajku, kiedy niektórzy kuratorzy oświaty zbierali informacje o strajkujących pracownikach - mówi Sławomir Broniarz, szef ZNP.
Zobacz też: Podlaskie Kuratorium Oświaty pisze listy do nauczycieli i dyrektorów szkół. Chodzi o protesty
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?