Kiedy 8 lat temu Łukasz Wojciechowski rozpoczynał pracę w łomżyńskim przedszkolu, najbardziej bał się reakcji koleżanek "po fachu". - Czułem, że wszystkie panie przedszkolanki patrzą mi na ręce - wyznaje. Miał wrażenie, że czekają na jego najdrobniejsze potknięcia. No bo kto to widział, żeby facet pracował jako przedszkolanka?
Dzisiaj w przedszkolu nr 14 w Łomży czuje się jak w domu. Dzieciaki go uwielbiają, a zarazem słuchają.
- W niczym nie przypominam żółtodzioba sprzed lat - śmieje się Wojciechowski. Jest pewny siebie i pogodny, a zarazem - w kontaktach z dziećmi - bardzo rzeczowy.
W przytulaniu lepsze są panie
- Kobiety pracujące z dziećmi mają do nich inne podejście, bardziej emocjonalne - przyznaje Wojciechowski. - Panie wychowawczynie są zazwyczaj bardziej spontaniczne, bardziej wylewne, i to zarówno jeżeli chodzi o pochwały i przytulanie, jak również o krytykę.
Na przykład, kiedy panie przedszkolanki oceniają dziecięce prace, często je komplementują, nie szczędząc pochlebstw.
- Natomiast mężczyzna jest bardziej skłonny powiedzieć dziecku prawdę, nawet jeżeli nie jest ona przyjemna - mówi Wojciechowski. - Bo moim zdaniem, w rozwoju dziecka równie ważne jest podkreślanie jego zalet, jak i wskazywanie niedociągnięć.
-I ja myślę, że bycie mężczyzną w tym zawodzie to atut! - podkreśla z uśmiechem drugi pracujący w łomżyńskich placówkach przedszkolnych mężczyzna, Grzegorz Gawroński, wychowawca z publicznej "jedynki". - Z doświadczenia wiem, że dzieci wolą krótki i czytelny przekaz, co im wolno, a czego nie wolno, niż całą litanię kazań wygłaszanych pod ich adresem, jak to często czynią kobiety.
Gawroński przyznaje, że tak jak i większość mężczyzn, należy raczej do osób małomównych. Więc i koleżanki w pracy mają z nim dobrze, bo nie wchodzi im w słowo. A i dzieciom pozwala się wygadać.
- Dzisiaj już wiem, że przedszkolaki potrafią darzyć sympatią swojego wychowawcą bez względu na to, czy jest to pan czy też pani, co nie znaczy, że tej różnicy płci nie odczuwają - stwierdza Gawroński.
Przyznaje jednak, że kiedy 8 lat temu rozpoczynał pracę wychowawcy przedszkolnego, łatwo nie było. Szczególnie trudno było wzbudzić zaufanie małych dziewczynek, które prawdopodobnie trochę wstydziły się pana wychowawcy.
- Dzisiaj zaś już wszyscy przyzwyczaili się, że w przedszkolu pracuje pan Grzegorz i zdarzają mi się nawet wyznania miłości - śmieje się Gawroński. - Często słyszę "Proszę pana, a Zuzia się w panu zakochała..." To jest dla mnie bardzo miłe, bo oznacza, że dzieci czują się w moim towarzystwie bezpiecznie, że nie boją się mówić o swoich odczuciach. Tyle że chyba w przytulaniu dzieciaków nie jestem tak dobry jak panie wychowawczynie. W tym kobiety z pewnością są lepsze - dodaje ze śmiechem.
Skąd pomysł, by zostać "panem przedszkolankiem"? - Z radiowego reportażu! - śmieje się Gawroński. - Któregoś dnia usłyszałem w radiowej "Trójce" fajną historię pana pracującego w tym - kojarzonym jedynie z kobietami - zawodzie.
Kiedy wyłączył radio, pomyślał: dlaczego nie? I poszedł na studia pedagogiczne.
Natomiast Łukasz Wojciechowski, absolwent pedagogiki, pasję do wychowywania dzieci odkrył dopiero wtedy, kiedy sam został ojcem. Wtedy z pełnym zapałem zajął się pracą wychowawcy przedszkolnego.
Tatusiowie byli nieufni
Obaj pracujący w łomżyńskich przedszkolach panowie przyznają, że początkowo spotykali się z dużą nieufnością ze strony rodziców, którzy niedowierzali, że facet równie dobrze jak przedszkolanka potrafi zająć się gromadką maluchów.
- Nieufni byli zwłaszcza tatusiowie - podkreśla Łukasz Wojciechowski. - A co ciekawe - obecnie jest zupełnie na odwrót. Rodzice wręcz nalegają, by dzieci zapisywać do mojej grupy.
Obaj panowie obserwują, że w polskich rodzinach to ciągle jeszcze kobiety więcej czasu poświęcają na opiekę nad dziećmi. Może więc dlatego dobrym pomysłem jest, kiedy - dla równowagi - w przedszkolu zajmują się nimi mężczyźni?
- Rzeczywiście, ojcowie są mniej zaangażowani w przedszkolne życie swoich pociech, ale na szczęście to się powoli zmienia na lepsze - dostrzega Wojciechowski. - Bo wychowawca przedszkolny nie może być substytutem ojca.
- Nawet na zebrania przychodzą głównie mamy - dodaje Gawroński. - Mam wrażenie, że bardziej się angażują w życie maluchów. Co nie znaczy, że potrafią lepiej wychowywać dziecko. Najmłodszym potrzebne są zarówno kobiece, jak i męskie wzorce.
Potwierdzają to badania przeprowadzone przez amerykańską psycholog D. Tannen, która pokazuje, że kobiety i mężczyźni mają nawet inne podejście do problemów i inne sposoby ich rozwiązywania.
- Optymalnie byłoby, gdyby wychowaniem dziecka, zarówno w przedszkolu jak i w domu, zajmował się męsko-damski duet - kwituje Łukasz Wojciechowski.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?