Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna zmarł na zawał. Żona: ratownicy nie ratowali

Urszula Ludwiczak [email protected]
Jako przyczynę zgonu wpisano niewydolność krążenia i obrzęk płuc. Trembowska, w szoku, zgodziła się na odstąpienie od sekcji zwłok. Potem przyszły jednak pytania.
Jako przyczynę zgonu wpisano niewydolność krążenia i obrzęk płuc. Trembowska, w szoku, zgodziła się na odstąpienie od sekcji zwłok. Potem przyszły jednak pytania. Archiwum
Anna Trembowska od ponad roku stara się wyjaśnić, dlaczego jej mąż nie żyje. Prokuratura, która sprawdzała, czy zawiniło sejneńskie pogotowie, nie znalazła w jego działaniach znamion czynu zabronionego.

- To prawda, mąż był osobą starszą, schorowaną, ale to nie znaczy, że miał umrzeć - mówi Anna Trembowska z Sokółki. Ma wątpliwości, co do sposobu, w jaki udzielało mu pomocy sejneńskie pogotowie. Uważa, że w pewnym momencie zaniechano ratowania męża. Tego stanowiska nie podziela prokuratura, która właśnie umorzyła śledztwo w tej sprawie.

Trembowska złożyła zażalenie. - Będę walczyć do końca - zapowiada.

Sierpień 2014 r. małżeństwo spędzało w domku pod Sejnami.

- Był środek nocy, mąż nagle poczuł silny ból w klatce piersiowej - wspomina pani Anna. - Wezwałam pogotowie. Gdy przyjechało, mąż samodzielnie siedział na tapczanie, był kontaktowy. Wcześniej przygotował dokumenty.

Jak twierdzi, lekarka, która przyjechała w karetce, nie zbadała męża, kazała tylko pielęgniarce założyć wenflon i podano lek - furosemid. - Mąż zaraz potem upadł na bok - opowiada pani Anna. - Stracił przytomność.

Mężczyznę zaintubowano, podłączono ekg, podano kolejne leki.

- Zapadła decyzja o przewiezieniu męża do szpitala - mówi kobieta. - Odłączono ekg, wyjęto wenflon. Nie wiem tylko, jak mu wyjęto tę rurkę i zdołano wynieść na noszach z tego małego pokoiku, bo w tym czasie pielęgniarka wysłała mnie po reklamówkę. Może to wtedy powstały siniaki na twarzy męża? - zastanawia się.

Ciągle wierzyła, że mąż żyje. Wspomina, że ratownicy, po zwróceniu uwagi przez pielęgniarkę, w drodze do karetki podjęli masaż serca, ale bez efektu. - Lekarka tylko odwróciła się i powiedziała „to agonia” - opowiada pani Anna. - Odebrałam to tak, jakby to znaczyło, że męża nie trzeba już ratować.

Karetka z panem Marianem odjechała.

- Po ok. 1,5 godziny lekarka zadzwoniła do mnie, że mąż zmarł w karetce. Że próbowano go reanimować, ale się nie udało - wspomina Anna Trembowska.

Jako przyczynę zgonu wpisano niewydolność krążenia i obrzęk płuc. Trembowska, w szoku, zgodziła się na odstąpienie od sekcji zwłok. Potem przyszły jednak pytania.

- Nie wiem, czy i jak męża w karetce reanimowano, skoro już w domu odstąpiono od tych czynności - mówi. - Gdy potem rozmawiałam z lekarką, nie wiedziała nawet, gdzie się zatrzymali, aby męża reanimować, jaką miejscowość podać jako miejsce zgonu. W dokumentach są rozbieżności dotyczące godziny zgonu.

Augustowska prokuratura, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, umorzyła postępowanie, nie znajdując w działaniach pogotowia przesłanek świadczących o narażeniu pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W uzasadnieniu powołano się na zeznania świadków oraz ekspertyzę biegłego z zakresu medycyny ratunkowej. Ten wydał opinię, z której wynika, że pomoc medyczna była udzielona zgodnie z wymaganiami wiedzy i praktyki lekarskiej, adekwatnie do rozpoznania. Zaś pacjent chorował od lat na cukrzycę i miażdżycę, miał niewydolność serca i już w momencie wzywania karetki stan chorego był zagrażający życiu.

Potem okazało się, że nie wykonano wydruku i nie do odzyskania jest zapis ekg z karetki. - A to mogłoby być kluczowe - twierdzi kobieta. Jej zdaniem, przed podaniem furosemidu mężowi nie zmierzono ciśnienia, choć przy tym leku to niezbędne. Nie widziała też, aby mężowi podawano tlen, choć zaczął się już obrzęk płuc.

Aby wyjaśnić, dlaczego zmarł mąż, Trembowska chciała nawet ekshumacji, ale prokuratura na to nie przystała. Śledczy nie zgodzili się też na przeniesienie postępowanie poza okręg suwalski. - A tu środowisko jest małe, wszyscy się znają. Jestem sama przeciwko wszystkim - mówi.

Dyrekcja szpitala w Sejnach, któremu podlega pogotowie, nie chce wypowiadać się w tej sprawie do czasu prawomocnego zakończenia postępowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna