Problemy zaczęły się już w ubiegłym roku. PKP Cargo, najważniejszy klient zakładów, zaczął zmniejszać zamówienia. Teraz jednak wstrzymał wszystkie przetargi na remont wagonów.
Boją się o przyszłość
- To dla nas tragedia - mówi Jacek Łupiński, dyrektor handlowy w ZNTK w Łapach. - Pracuję tutaj ponad 30 lat i nie pamiętam, żeby coś takiego się zdarzyło. Teraz kończymy wagony, które pozostały nam jeszcze z ubiegłorocznego zamówienia. Nie wiemy, co będzie potem.
Od poniedziałku załoga jest wysyłana na bezpłatny dwutygodniowy urlop. Już teraz w halach panują pustki. Maszyny stanęły, pracownicy mają już niewiele roboty. Wszyscy są przerażeni.
- Pracuję w zakładzie już 36 lat - mówi Marek Łapiński. - Tutaj znalazł zatrudnienie także mój ojciec. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że mógłbym robić coś innego. Podobne obawy ma też Józef Zabłocki. - Gdzie my się teraz podziejemy, stare chłopy po 50-tce? - pyta. - Ludzi w naszym wieku nikt nie zechce przyjąć.
Rozgoryczenia nie kryją także władze zakładu.
- Gdybyśmy przynajmniej stanęli do przetargu i przegrali, to rozumiem - mówi dyrektor Łupiński. - Ale nam tej szansy nie dano. Albo gdybyśmy byli za drodzy lub niesolidni. Tymczasem mamy wykwalifikowanych ludzi, nowoczesny sprzęt i wszystkie zezwolenia. A nie możemy pracować.
Dodaje też, że wielokrotnie próbowali interweniować w tej sprawie, ale jak dotąd bezskutecznie. PKP Cargo pozostaje niewzruszone.
Nie ma przetargów, bo tną koszty
- Zdaję sobie sprawę, co dla zakładu w Łapach oznacza wstrzymanie przez nas przetargów - mówi Janusz Lach, członek zarządu PKP Cargo. - Nie mieliśmy jednak innego wyjścia, bo tniemy koszty. Kryzys w innych branżach odbił się też na nas. Zaczęło się w październiku, a w tym roku jest jeszcze gorzej. W związku z tym, ograniczamy każdą działalność, która wychodzi poza naszą firmę. Sami będziemy teraz remontować wagony.
W ramach pocieszenia dodaje, że nie wszystkie. W przyszłym tygodniu spółka zamierza bowiem ogłosić przetarg na remont 1200 specjalistycznych wagonów. Mało jednak prawdopodobne, by wygrał go zakład w Łapach. Zapowiada się zażarta walka, bo w równie trudnej sytuacji znajduje się pięć podobnych przedsiębiorstw w kraju.
ZNTK nie utrzyma się też ze zleceń od prywatnych przewoźników. Te bowiem stanowią zaledwie kilkanaście procent zamówień.
Jeśli dojdzie do najczarniejszego scenariusza, sytuacja na rynku pracy w Łapach
będzie tragiczna. W ubiegłym roku wypowiedzenia dostało około 140 osób z Cukrowni Łapy. Część załogi jeszcze pracuje, bo firma wyprzedaje zapasy, ale produkcję już wstrzymano.
- Strach pomyśleć, co będzie, jeśli teraz jeszcze upadnie najstarszy i obecnie największy pracodawca w mieście - obawia się Krystyna Tomczak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Łapach. - Wtedy w mieście będzie naprawdę ciężko. Przecież w ZNTK pracują całe rodziny, w sumie ponad 700 osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?