Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto robiło niewiele, by wyjaśnić aferę śmieciową

Paweł Chojnowski [email protected]
Archiwum
Na śmieciach przywożonych z Ostrołęki Łomża sporo straciła.

Jak wyglądały działania władz miasta w sprawie wyjaśnienia tzw. afery śmieciowej dowiadujemy się z opracowanej dla radnych analizy funkcjonowania MPGKiM oraz gospodarki odpadami komunalnymi.

Przypomnijmy, kontrola przeprowadzona w Zakładzie Przetwarzania i Unieszkodliwiania Odpadów w Czartorii przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pod koniec 2013 r. wykazała szereg nieprawidłowości. Polegały one głównie na przekroczeniu dopuszczalnych ilości odpadów kierowanych do kompostowania, odzysku i unieszkodliwiania, a także wykorzystywaniu części zamkniętego składowiska do gromadzenia odpadów przez obcy podmiot gospodarczy. Chodziło konkretnie o śmieci przywożone przez ostrołęcką spółkę MPK. Jedno wynikało z drugiego.

W 2012 r. w kompostowni aż 80 proc. (ponad 24 tony) przyjętych odpadów stanowiły śmieci z Ostrołęki. W 2013 r. - 60 proc.

Proceder był bardzo opłacalny dla ostrołęckiej firmy. Normalna stawka za przyjęcie tony odpadów z mechanicznej obróbki wynosiła 183 zł. MPK płaciło 5 zł za tonę.

Raport sporządzony przez wiceprezydenta Andrzeja Garlickiego mówi także o dzierżawie dla MPK 2 ha na zamkniętej części składowiska. MPK płaciło za to 3 tys. zł miesięcznie. Tymczasem miasto Łomża płaci gminie Miastkowo 50 tys. zł miesięcznie za dzierżawę 22 ha gruntu zajętego pod zakład w Czartorii (2,3 tys. zł za hektar). Przyjmowaniem odpadów z Ostrołęki MPGKiM naruszało ustawę o odpadach, która zakazuje przywozu spoza terenu województwa.

W związku z nieprawidłowościami marszałek woj. podlaskiego nałożył na MPGKiM opłatę podwyższoną w wysokości ponad 1 mln 246 tys. zł.

Jakie działania podjął wówczas Urząd Miasta? Na początku lutego 2014 r. odbyła się narada. Dyrektor i kierownik z MPGKiM tłumaczyli, że podejmowane działania wynikały z konieczności zgromadzenia dużych ilości mas ziemnych do rekultywacji zamkniętej części składowiska. Część uwag WIOŚ uznali za nieuzasadnione.

Pod koniec lutego wiceprezydent Beniamin Dobosz wnioskował do prezydenta Mieczysława Czerniawskiego m.in. o przeprowadzenie kontroli wewnętrznej w ZPiUO w Czartorii. 6 marca skarbnik miasta wystąpiła o niezwłoczne przeprowadzenie audytu wewnętrznego w zakładzie, na co prezydent się zgodził.

Jednak na wniosek audytora wewnętrznego wskazujący potrzebę powołania zespołu do przeprowadzenia audytu decyzji prezydenta nie było. 6 marca Czerniawski wystąpił do rzecznika dyscypliny finansów publicznych, który przeprowadził postępowanie wyjaśniające wobec dyrektora MPGKiM Arkadiusza Kułagi.

Rzecznik 11 lipca wydał postanowienie o umorzeniu postępowania.
Dopiero nowe władze powołały spółkę, która zamiast MPGKiM zajmie się składowiskiem odpadów i porządkuje teraz zaległe sprawy. Stara, nieeksploatowana już część składowiska pozostała w MPGKiM, które zobowiązane jest przeprowadzić jej rekultywację do końca przyszłego roku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna