Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michniewicz: Wyrządzono mi krzywdę

Krzysztof Sokólski
Czesław Michniewicz nie miał w Białymstoku łatwego życia
Czesław Michniewicz nie miał w Białymstoku łatwego życia W. Oksztol
Czesław Michniewicz o tym, że zostaje zwolniony ze stanowiska trenera Jagiellonii dowiedział się podczas urlopu spędzanego w Anglii.

- Że tracę pracę przeczytałem w internecie. Z klubu nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał. Jedynie Agnieszka Syczewska zaprosiła do Białegostoku na czwartek, na spotkanie z prezesami. Odparłem, że może byłoby lepiej, gdyby od razu przysłała propozycję rozwiązania kontraktu. Nie podjęła tematu - opowiada Michniewicz.

Może nic nie zostało jeszcze przesądzone? Skąd pewność, że zostanie pan zwolniony? - pytamy szkoleniowca.
- Nie bądźmy dziećmi. Skoro nie dementuje się informacji, o których "Przegląd Sportowy" pisze na pierwszej stronie, to wiadomo o co chodzi. Przykro, że dowiaduję się o wszystkim w taki właśnie sposób. Nie zasłużyłem na podobne traktowanie.

Co pan teraz czuje?
- Jako szkoleniowcowi wyrządzono mi straszną krzywdę. Wykonując zawód trenera trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. To jak na wojnie. Musisz liczyć się z tym, że zginiesz. I ja poległem, ale odchodzę zaledwie po czterech miesiącach pracy. To nie jest chyba długi okres. Tym bardziej, że przed ostatnim meczem z Lechią nikt nie dawał mi do zrozumienia, że zimą dojdzie do dymisji.

Ale też i układy z zarządem klubu nie wyglądały zbyt różowo.
- Od pewnego czasu można było wyczuć, że nie wszystko układa się, jak należy. Jednak nie spodziewałem się, że dojdzie do takiego obrotu spraw. Jestem tym zszokowany.

Podobno w klubie doszło do potężnej kłótni na pański temat. Część osób była za zwolnieniem, część przeciw.
- Nie chcę publicznie opowiadać kto mnie bronił, a kto chciał się pozbyć. Na pewno nie tak wyobrażałem sobie pracę w Jagiellonii. Klub kojarzył mi się ze stabilnością. Do tej pory trenerów nie zwalniano tu lekką ręką. Ze mną stało się inaczej. Umówiliśmy się na bieg na 100 metrów, a po 40 przerwano wyścig.

Pod pańską wodzą Jagiellonia dotarłaby na metę w dobrej kondycji?
- Nasza gra jesienią nie każdemu musiała się podobać, jednak trzeba patrzeć na to z szerszej perspektywy, pamiętając z jakimi problemami musieliśmy się mierzyć. Zdaję sobie sprawę, że drużynę czekało sporo pracy, ale miałem swoją wizję. Pozwolono mi zresztą ją realizować i sprowadzono do klubu poleconych przeze mnie piłkarzy. Zimą chciałem przestawić zespół na inną grę. W rundzie wiosennej przyszłyby efekty. Uważam, że Jagiellonię stać było na miejsce w pierwszej szóstce. Taki cel sobie stawiałem i o to chciałem walczyć.

Jutro nie będzie rozmawiał pan z prezesami o celach, a o rozwiązaniu kontraktu.
- Umowę można rozwiązać z winy klubu, trenera lub za porozumieniem stron. Winy klubu nie ma, po swojej stronie też jej nie widzę, a o porozumienie w takiej sytuacji będzie trudno.

Więcej o zamieszaniu ze zmianą trenera Jagiellonii w środowej "Gazecie Wspólczesnej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna