Nowa era rozpoczęła się od zaprezentowania przez debiutanta, czyli Discovery Sport Events, kilku nowinek infrastrukturalnych. W Gorican największe wrażenie zrobiły multimedialna scena centralna, atrakcyjna zabudowa boksów dla zawodników, czy podświetlana podłoga na polach, gdzie zawodnicy szykują się do wyjazdu do kolejnych wyścigów. Pewien progres w stosunku do spijających śmietankę w ostatnich sezonach Brytyjczyków z BSI, którzy organizowali wcześniej turnieje cyklu SGP jest zauważalny, lecz czy można nazywać to rewolucją?
Same zawody, czyli to co najważniejsze dla kibiców speedway’a, a więc rywalizacja sportowa pozostała na oczekiwanym poziomie. Organizatorom udało się przygotować tor sprzyjający ciekawym wyścigom, choć pierwsze dwie serie zmagań należy zaliczyć raczej do czasu niezbędnego na rozgrzanie. Później, kiedy zawodnicy się porozkręcali, skala emocji i ich amplituda zdecydowanie wzrosły.
Od samego początku dramaturgię w głównej mierze budowali Biało-Czerwoni na czele z żelaznym faworytem do mistrzostwa, czyli Bartoszem Zmarzlikiem, który najpierw musiał powyprzedzać rywali, by wygrać swój bieg otwarcia, by w kolejnym dojechać do mety tylko na trzeciej pozycji. Na dystansie, w swoim stylu musiał szarpać również Maciej Janowski.
Mało spektakularnym, choć wielce oryginalnym wyczynem zapisał się w annałach debiutujący jako pełnoprawny uczestnik cyklu Paweł Przedpełski. Otóż chwilę przed swoim trzecim startem rozpoczął nierówny bój z poluzowanym paskiem od swojej łyżwy, metalowej ochrony na lewy but, która ślizga się po nawierzchni podczas jazdy w wirażach. Zamiast zrzucić „laczek” na trawę i stanąć w obliczu ewentualnej konieczności zakupu nowego lewego buta, gdyby ten zniszczył się nadmiernie podczas rywalizacji, „Pawełek” mocował się z zapięciem na tyle nieskutecznie, że przekroczył limit czasu i został wykluczony.
Tym samym doprowadził do sytuacji, kiedy w jednym biegu przed taśmą pojawili się obaj rezerwowi – Słoweniec Nick Skorja i Węgier Dennis Fazekas. Wcześniej za zerwanie taśmy wykluczony został Jason Doyle. W całej sytuacji nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w całej 28-letniej historii cyklu SGP nie potrafię sobie przypomnieć przypadku, kiedy obaj rezerwowi potrzebni byli naraz.
Od połowy zawodów najprzyjemniej patrzyło się na Andersa Thomsena, który wspierany przez swoje mocno zdominowane przez Węgrów zaplecze, nabrał dużej ochoty do ścigania oraz jadącego z dziką kartą Mateja Zagara, mającego duże wsparcie kibiców licznie przybyłych z sąsiedniej Słowenii. „Komandos” hulał skutecznie tylko do półfinału. Zajęcie szóstej lokaty w zawodach pozwoliło jednak weteranowi cyklu wkroczyć do elitarnego klubu jeźdźców z dorobkiem ponad 1000 punktów w SGP.
Zanim nastąpią peany na cześć zwycięzców jeszcze słówko o naszych ścigantach z dołu klasyfikacji. Powracający do cyrku SGP Patryk Dudek potwierdził swoim występem, że jego wejście w ten sezon, po zmianie klubu w Polsce, nie jest pozbawione mankamentów i wahań formy. 12. miejsce i tylko jeden wygrany w zawodach wyścig wyzwoli z pewnością u „Duzersa” refleksje i głód rewanżu.
Wspomniany już wcześniej jego kolega z Apatora, od momentu przegranego pojedynku ze skórzanym paskiem, w zasadzie spadał w otchłań. Najpierw przyjechał ostatni, akurat w biegu, w którym przebudził się Dudek, a potem ostatni start zakończył na plecach po błędzie w pojedynku z innym zawodnikiem Apatora, Jackiem Holderem. Ostatnie miejsce Przedpełskiego w Chorwacji smakowało niezwykle gorzko, ale po przeanalizowaniu błędów i wyciągnięciu wniosków, wyzwoli z pewnością chęć odpłacenia się podczas kolejnej odsłony zmagań tj. wyczekiwanej Orlen SGP, w połowie maja na PGE Narodowym.
Tam największymi faworytami będą ponownie dający dużo pozytywnych wrażeń w związku z zaangażowaną walką na trasie swoich biegów Maciej Janowski oraz największy bohater wieczoru w Gorican. Zmarzlik, który wygrał już 16. turniej SGP w karierze dzielnie zniósł ciężar presji oraz niezliczonych przedsezonowych komentarzy i przewidywań, że mistrzem może być tylko ON. Pełnego obrazu wielkości dotychczasowego dwukrotnego mistrza świata dopełniają tylko jego wypowiedzi o tym, jak ciężko odczuł ponad dziesięciogodzinną przeprawę na Bałkany z piątkowego meczu ligowego w Grudziądzu, o tym, jak mu było niewygodnie i jak znalazł w końcu feeling po wcześniejszym „przeskakiwaniu” z motocykla na motocykl, co tylko nieubłaganie świadczy o jego spełnianiu się w roli faworyta.
Dyspozycja naszej reprezentacyjnej pary wskazuje, że Mazurka Dąbrowskiego możemy wysłuchiwać regularnie podczas najbliższych tygodni zmagań. Przypuszczenia te zdaje się potwierdzać Mikkel Michelsen. Duńczyk, zdobywca trzeciego miejsca w Gorican w związku z tym, że częściej niż w Danii rezyduje w swojej rybnickiej bazie, śpiewał na podium „Mazurka” z nie mniejszą żarliwością i zaangażowaniem niż Zmarzlik i Janowski. Brawo!
Postawił na Rosję, teraz gra za darmo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?