MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy nie chcą budowy tuczarni świń. Inwestor odpowiada

Anna Gryza - Aneszko
We wsi Pomorze w gminie Giby miejscowy rolnik chce wybudować chlewnie na blisko 2 tys. świń
We wsi Pomorze w gminie Giby miejscowy rolnik chce wybudować chlewnie na blisko 2 tys. świń Anna Gryza-Aneszko
Mieszkańcy gmin Giby i Sejny sprzeciwiają się budowie chlewni na blisko 2 tysiące świń. Tuczarnię chce wybudować jeden z rolników ze wsi Pomorze. Pod petycja w tej sprawie komitet społeczny zebrał już blisko 600 podpisów. Wójt gminy Giby póki co nie popiera żadnej ze stron i nie zabiera stanowiska.

Spokojna wieś Pomorze oddalona kilometr od Gib może przestać być taka sielska. Miejscowy rolnik chce bowiem na jej terenie wybudować tuczarnię na 1996 świń. 

- Jestem rolnikiem i z tego utrzymuję moją rodzinę. Budowa nowoczesnego budynku inwentarskiego to kierunek specjalizowania się mojego gospodarstwa, które pewnie kiedyś w przyszłości przejmie mój syn. Model w jakim to robię, to z jednej strony bezpieczeństwo biznesowe dla mnie, a z drugiej najlepsze praktyki w chowie zwierząt - w kontekście chronienia środowiska naturalnego, bezpieczeństwa produkcji żywności oraz osiąganych przeze mnie wyników produkcyjnych - tłumaczy swoją decyzję o postawieniu chlewni inwestor. 

Tuczarnia świń w gminie Giby. Mieszkańcy nie chcą tej inwestycji

Jednak jego plany nie ucieszyły wielu mieszkańców Sejneńszczyzny.

- Na informację o tym, że są plany, by w naszym sąsiedztwie zbudowana została tuczarnia wpadła jedna z mieszkanek. Przeczytała obwieszczenie w tej sprawie w Biuletynie Informacji Publicznych. Już w tamtej chwili wiedzieliśmy, że nie możemy dopuścić do realizacji tej inwestycji - tłumaczą mieszkańcy. 

Pierwsze petycje sprzeciwiające się nowej inwestycji już trafiły na biurko wójta gminy Giby. Bo to on właśnie będzie miał ostatnie słowo w tej sprawie. 

- Sprawa jest na wstępnym etapie postępowania. Inwestor, który wystąpił o wydanie danej decyzji jest wezwany do uzupełnień. Analizujemy te postępowanie, jeszcze wszystkie podmioty, które mają wydać opinię się nie wypowiedziały, bo też wystąpiły o uzupełnienie dokumentów - tłumaczy Robert Bagiński, wójt gminy Giby. 

Opinię mają wydać: Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku, Dyrektor Zarządu Zlewni w Augustowie, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Sejnach. Ten ostatni już takową wydał, co dziwi Waldemara Kwaterskiego, radnego województwa podlaskiego.

- Te tereny to jest Natura 2000, przecież tu rolnicy jak mówią, żeby przysłowiową budę dla psa pobudować muszą być odpowiednie zgody, pozwolenia i tak dalej. Natomiast to co chce inwestor tu zrobić nie jest rolnictwem, to jest przemysł - podkreśla. 

Wójt uspokaja mieszkańców. 

- Jest opór społeczny, jesteśmy tego świadomi, pierwsze petycje w tej sprawie do mnie dotarły. Jednak poczekajmy na formalne procedury. Będą konsultacje społeczne, do których zaprosimy wszystkie strony. Każdy będzie mógł się wypowiedzieć. W chwili obecnej nie zajmuję żadnego stanowiska, bo chcę wysłuchać każdej ze stron. Chcemy poznać także stanowisko inwestora, wiemy, że chce wybudować chlewnie prawie na 2 tysiące trzody. Są różne wątpliwości i właśnie o te które wzbudziły w nas największe obawy zapytaliśmy go. Zadaliśmy mu pytanie, chcemy żeby niektóre rzeczy sprecyzował. Poczekajmy na konsultacje społeczne - tłumaczy. 

A te mają odbyć się najprawdopodobniej w połowie października. Jednak wielu mieszkańców nie chce tyle czekać i już bierze sprawy w swoje ręce. Zawiązali też społeczny komitet protestacyjny. 

Budowa tuczarni świń w gminie Giby niesie duże ryzyko

- Bo będzie tak, że zostaną nam tylko dwie opcje - albo żyć w smrodzie, albo się stąd wyprowadzić - mówią. 

Na pierwsze otwarte zebranie w tej sprawie, które odbyło się w poniedziałek przyszło się blisko stu mieszkańców. Chcieli poznać szczegóły inwestycji.

- Spotkanie miało na celu poinformowanie mieszkańców jakie ogromne zagrożenie dla nas niesie budowa chlewni. Boimy się, co stanie się w momencie kiedy ona powstanie. Trzeba jasno powiedzieć - to będzie chlewnia przemysłowa raptem 4 sztuki świń więcej i w nomenklaturze nazwiemy to chlewnią przemysłową, która niesie ze sobą szereg zagrożeń - mówi Anna Miszkiel, mieszkanka wsi Posejnele, przewodnicząca Społecznego Komitetu, który sprzeciwia się budowie chlewni w gminie Giby.

Sprzeciwiający się mieszkańcy obawiają się skażenia środowiska. Jak tłumaczą emisja toksycznych gazów może wpłynąć na jakość powietrza. Z kolei odpady z chlewni mogą przeniknąć do gleby i lokalnych cieków wodnych, zagrażając zdrowiu ludzi i środowisku naturalnemu. Obawiają się także spadku wartości ich nieruchomości. 

- Przykłady z wielu miejsc w Polsce pokazują jasno, że nie ma chętnych na zakup działek i nieruchomości w promieniu kilkunastu kilometrów od terenu na jakim funkcjonuje przemysłowa ferma świń. Do tego dochodzi zwiększony hałas i natężenie ruchu. Ciągły transport zwierząt i pasz spowoduje wzrost natężenia ruchu, co z kolei może negatywnie wpłynąć na bezpieczeństwo na drogach, a także je zniszczy - podkreślają. 

Nie bez znaczenia będzie także nieprzyjemny zapach, który wyczuwalny będzie nawet w zasięgu kilkunastu kilometrów. 

 - Bardzo wiele rodzin w tym regionie utrzymuje się z ruchu turystycznego i nie wyobrażają sobie tego, aby teraz ich gmina kojarzyła się ze smrodem, nieczystościami i ogromnym transportem świń czy pasz tam do tego punktu. Komitet społeczny mówi głosem nie tylko mieszkańców gminy Giby, Sejny i powiatu Sejneńskiego. To także głos turystów i ludzi, którzy tutaj na miejscu prowadzą swoje działalności związane z branżą turystyczną. Ta obawa jest przeogromna i nie ma co się dziwić, ponieważ plan budowy chlewni na 2 tysiące sztuk świń to ogromne przedsięwzięcie niosące mnóstwo zagrożeń - podkreśla Krzysztof Krzysztof Kowalewski ze społecznego komitetu. 

Protestujący nie chcą popełniać błędów mieszkańców regionów, gdzie takie chlewnie powstały. Jak mówią, nikt nie da im gwarancji, że na tych 2 tysiącach świń się skończy. 

- Dziś 2 tysiące, jutro 4 tysiące, a potem 8 tysięcy. I ten smród będzie wszędzie czuć - mówi jeden z mieszkańców. 

- Odór z takiej chlewni uniemożliwi codzienne funkcjonowanie. Wiemy to, bo poznaliśmy z mediów relacje osób mieszkających nieopodal takich chlewni w różnych częściach Polski. Pamiętajmy, że rolnicy z naszych wsi inaczej hoduje świnie, to inny rodzaj mięsa, który spożywamy. Mięsa z takiej chlewni przemysłowej nawet nie dotkniemy. Tu trafią małe świnki, a po 120 dniach zostaną wywiezione.  - dodaje pani Anna.

Inwestora tuczarni świń dziwi sprzeciw mieszkańców gminy Giby

Inwestor podkreśla, że zna się na produkcji rolniczej. Od lat uprawia ziemię i hoduje świnie. 

- Jednak zmiany w europejskim rolnictwie, wymuszają także na mnie decyzję - albo się rozwijasz, albo rezygnujesz z własnego warsztatu pracy. Profesjonalizowanie się produkcji rolniczej, to część zmian w gospodarce. Nie można pozostawić rolnictwa bez zmian w zakresie skali produkcji, a co za tym idzie automatyzacji. Moja decyzja wpisuje się w trend światowy - produkcja ma być bezpieczna dla konsumenta i środowiska, relatywnie tania oraz przewidywalna ilościowo i jakościowo - tłumaczy rolnik ze wsi Pomorze. 

Mieszkańcy zapowiadają kontynuację protestu. Na spotkaniu tłumaczyli zebranym, że tylko stanowczy opór może przynieść upragniony rezultat. 

- Sprzeciw w tej skali jest dla mnie olbrzymim zaskoczeniem, bo nie spodziewałem się, że mieszkańcy z bliższych, ale także dalszych okolic tak ostro zareagują na coś, co jest normą na terenach wiejskich, czyli na produkcję żywności. Szkoda, że protestujący nie chcą zdobyć prawdziwej wiedzy na temat współczesnej produkcji, a kolportują jedynie informacje w stylu "tuczarnia na 2000 świń zrujnuje okoliczne lasy, jeziora, turystykę i piękno tych okolic". Śmieszne i straszne - trudno inaczej komentować ten poziom absurdu - mówi inwestor. 

Rada gminy Giby także zapowiada działania sprzeciwiające się inwestycji. 

- My jako rada, samorząd zbytnio nic nie możemy na tym etapie zrobić. Najwięcej będzie zależało, jak przyjdą decyzje, od wójta. On będzie musiał tutaj najwięcej główkować czy wydać tę decyzję czy nie. W razie odmowy inwestor będzie miał prawo do odwołania. My jako radni będziemy prosić wójta o przemyślenie tej decyzji. Jeszcze nie wiem w jakiej to będzie formie. Może uchwała intencyjna czy petycji, wniosku. Na pewno rada będzie za tym, żeby tej decyzji wójt nie wydawał. Interes ludzki jest tutaj najważniejszy - mówi Cezary Czarniewski, przewodniczący Rady Gminy Giby.

Mieszkańcy mają nadzieję, że wójt wsłucha się w ich głosy. 

- Głosy pełne obaw i strachu o przyszłość. Mamy nadzieję, że tereny, które przyciągają każdego roku na Sejneńszczyznę tysiące turystów zostaną dalej piękne, pachnące i nieskażone - dodają mieszkańcy. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kadra Probierza przed Portugalią - meldunek ze Stadionu Narodowego

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna