Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<I>Mieszkanka Orzysza przy pomocy detektywów uprowadziła z Siemiatycz swego syna. Czy zrobiła to zgodnie z prawem i dla dobra dziecka?</I>

<B>Jolanta Gadek, współpraca: (him)</b>
Krystian wyszedł przed blok bawić się z kolegami. W pewnym momencie pod budynek podjechała czarna skoda felicja. Jak mówią koledzy chłopca, jakiś mężczyzna zasłonił mu twarz chusteczką, ściągnął z roweru i zaniósł do samochodu. Mężczyzna działał na polecenie matki chłopca, która od trzech lat bezskutecznie usiłowała odzyskać dziecko.

Był poniedziałek, dochodziła godz. 16. Tomasz Ciołko był jeszcze w pracy, gdy przybiegł do niego zdenerwowany kolega. "Porwali ci dziecko" - krzyknął. Siemiatyczanin pobiegł do miejscowej komendy i złożył zawiadomienie o uprowadzeniu. Policjanci zablokowali drogi wylotowe do Białegostoku i Ciechanowca. Kilka minut później oficer dyżurny Komendy Powiatowej w Wysokiem Mazowieckiej odebrał telefon od Marty K.
- Zrealizowałam nakaz sądowy i bez przeszkód odebrałam syna, do którego mam prawo - powiedziała. Dodała, że zrobiła to w asyście pracowników Biura Doradczego Rutkowski.
Policja odwołała blokady. Sąsiedzi Tomasza Ciołko mówią, że już od rana w pobliżu bloku kręcili się obcy mężczyźni, obserwowali teren.
Jeszcze tego samego dnia poseł Rutkowski, który oficjalnie nie prowadzi już działalności detektywistycznej, lecz zajmuje się poradami prawnymi, pochwalił się warszawskim dziennikarzom, że pomógł uciemiężonej matce odzyskać dziecko.
- Tylko poprzez porwanie mogła odzyskać dziecko. Krystian dobrowolnie nigdy by do niej nie poszedł - uważa ojciec. - To bezduszne postępowanie, Krystian jest chory na epilepsję, w każdej chwili grozi mu zapaść, stale przyjmuje szereg leków. A ona nie wzięła nawet jego dokumentacji medycznej.
Przyjechał tylko na trochę
Krystian poznał ojca, gdy miał prawie pięć lat. Był 6 styczeń 2001 roku. Tę datę dokładnie pamięta zarówno Tomasz Ciołko, jak i jego rodzice. Chłopiec miał zostać u ojca kilka dni, został ponad dwa lata. Matka chciała zabrać go do siebie. Przyjeżdżała kilka razy w asyście policjantów.
Małżeństwo Tomasza C. i Marty K. trwało półtora roku. Mieszkali w Siemiatyczach, ale Marta często bywała w Orzyszu. W końcu wyjechała tam na stałe i zabrała ze sobą dziecko, złożyła pozew o rozwód. Decyzją Sądu Okręgowego w Białymstoku nastąpił rozwód z winy obojga małżonków w listopadzie 1999 r. Dziecko pozostało przy matce. Ojcu sąd ograniczył prawa. Zgodnie z tym wyrokiem mógł tylko interesować się zdrowiem dziecka, postępami w nauce, współdecydować o wyborze szkoły, przyszłego zawodu i letniego wypoczynku.
Podczas rozprawy sądowej żona podała go o alimenty na dwoje dzieci. Była w ciąży z drugim dzieckiem. Okazało się jednak, że nie było ono Tomasza Ciołko. Marta zaraz po rozwodzie wyszła za mąż za Marcina K. zawodowego wojskowego. Tomek zapewnia, że próbował odwiedzać chłopca, ale ani była żona, ani jej mąż nie chcieli go wpuścić do domu.
W styczniu 2001 roku Marta nagle pozwoliła Tomkowi na kontakt z synem. Zadzwoniła, że jest chora i nie poradzi sobie z dziećmi, więc może oddać Krystiana na kilka dni. Mężczyzna wspomina, że chłopiec był niekompletnie ubrany, przeziębiony i głodny, wystraszony. Szybko zaaklimatyzował się u dziadków w Siemiatyczach. Okazało się, że wiele produktów spożywczych jadł po raz pierwszy. Kiedy po trzech dniach Marta przyjechała po niego, nie chciał z nią wracać. Zjawiła się ponownie w asyście policjantów. Matka ciągnęła go za nogi, on trzymał się babki za szyję i krzyczał. Tomasz Ciołko i jego rodzice nie rozumieli niechęci chłopca do matki i jego obawy powrotu do Orzysza. Wszystko stało się jasne, gdy po trzech miesiącach pobytu w Siemiatyczach Krystian powiedział, że ojczym bił go wojskowym paskiem, wkładał głowę pod kran, krzyczał.
Potrzebny spokój i miłość
Krystian urodził się z wodogłowiem, cierpiał na epilepsję. Diagnoza lekarska była prosta - żadnych stresów, dużo pogodnej atmosfery, miłości i spokoju, a choroba nie będzie się rozwijała. Wskazany unormowany, spokojny tryb życia, unikanie czynników prowokujących napady, takich jak stres, urazy głowy, infekcje.
Tomasz zaczął się starać o przyznanie mu opieki nad synem. Nadal w sądzie trwa proces dotyczący zmiany postanowień rozwodowych. W międzyczasie sąd wydał również postanowienie o odebraniu Tomaszowi Ciołko syna. Po staraniach ojca i kuratora sądowego Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim wstrzymał nakaz odbioru dziecka z uwagi na jego dobro. Kurator sądowy przekonał matkę, by zaniechała inwazyjnego przekazywania dziecka. Miała przyjeżdżać do Siemiatycz dwa razy w miesiącu i poprzez zabawę i rozmowę przyzwyczajać dziecko do siebie.
W kwietniu tego roku Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił postanowienie bielskiego sądu. Marta K. ponownie zjawiła się w Siemiatyczach w obecności kuratora i asyście policji. I znów dla dobra dziecka kurator i policjanci zrezygnowali z odbioru dziecka. W sumie od stycznia 2001 roku Marta K. starała się odebrać syna 16 razy. Wszystkie próby kończyły się tak samo. Po niektórych z nich chłopiec dostawał ataku epilepsji.
Działo się tak pomimo tego, że kurator umożliwiał kobiecie długą rozmowę z dzieckiem sam na sam, a ona przywoziła zabawki, siadała z nim na dywanie. Chłopca jednak interesowało tylko jedno: czy ojciec jest w pobliżu.
Rutkowski kosztuje
- Była żona ciągle domagała się ode mnie alimentów, narzekała na brak pieniędzy - mówi Tomasz Ciołko. - Skąd miała pieniądze na wynajęcie detektywów? Przecież Rutkowski jest znany w całej Polsce, jego usługi są bardzo drogie, zapewne kosztują kilka tysięcy, a może więcej. Najgorsze jest to, że moim zdaniem jej wcale nie zależy na dziecku, podejrzewam, że odebranie mi syna to sprawa ambicjonalna mojego byłego teścia i obecnego towarzysza życia Marty.
W marcu tego roku w kolejnej próbie odbioru Krystiana oprócz kuratora i policjantów uczestniczyła psycholog z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Białymstoku.
- Krystian powoli odbudowywał więzi z matką - mówi Elżbieta Standowicz, mediator ze wspomnianej placówki. - Jednak chociaż z punktu prawnego rozwód już się dokonał, to nie nastąpił on jeszcze na płaszczyźnie emocjonalnej, społecznej. Próbowałam ich nakłonić, żeby podjęli mediację dla dobra dziecka, żeby uregulowali płaszczyznę rodzicielską. Ale od tamtej pory żadne z rodziców chłopca nie nawiązało ze mną kontaktu.
Psychologowie są zgodni, że wieloletnia walka o Krystiana rozgrywająca się pomiędzy matką i ojcem negatywnie wpłynie na jego psychikę. Sytuacji nie poprawi sposób, w jaki matka odzyskała syna.
- Jeśli prawdą jest to, że zostało ono siłą uprowadzone sprzed bloku, wciągnięte do samochodu, to bardzo źle się stało - mówi psycholog Małgorzata Skalska, dyrektor RODK w Białymstoku, biegła sądowa - Każda sytuacja związana z przemocą źle rokuje na przyszłość. Takie wciągnięcie do samochodu byłoby bardzo stresujące dla osoby dorosłej, a cóż dopiero dla 7-letniego dziecka, w dodatku chorego na epilepsję. Każde dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, akceptacji, miłości. Trudno żeby chłopiec miał te potrzeby zaspokojone, jeśli ich rodziców łączy jedynie walka o nie.
Zdaniem psychologów takie siłowe odebranie dziecka może ugruntować w dziecku niechęć do matki, poczucie zagrożenia. Chłopiec nie zabrał z domu ojca ulubionych przedmiotów, ubrań, nie pożegnał się z nim ani dziadkami.
Chcę tylko zobaczyć syna
Tomasz Ciołko jest rozżalony na policję i prokuraturę.
- Zabrano mi dziecko siłą i nikt nic nie chce zrobić. Gdyby nie dziennikarze, to nawet nikt by ze mną nie rozmawiał w prokuraturze w Bielsku Podlaskim - mówi.
Siemiatyccy policjanci rozkładają ręce: kobieta dysponuje wyrokiem sądowym. A jeśli chodzi o sposób, w jaki zabrała dziecko... Prywatnie przyznają, że nie lubią Rutkowskiego i metod jego działania. Służbowo zaś mówią, że wszczęli postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Wygląda jednak na to, że Marta K. nie poniesie żadnych konsekwencji prawnych za uprowadzenie chłopca. Zdaniem Zofii Obierczuk-Radziwoniuk, przewodniczącej III Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim, kobieta co prawda naruszyła pewne procedury, jednak to ojciec do tej pory bezprawnie przetrzymywał dziecko.
Tomasz Ciołko tego samego dnia, w którym doszło do porwania, pojechał do Orzysza. W mieszkaniu byłej żony zastał zamknięte drzwi. Twierdzi, że Marta K. - choć ma numery telefonów do niego - nie zadzwoniła i nie powiadomiła go o stanie zdrowia syna. Policjanci z Pisza powiedzieli mu, że Krystian czuje się dobrze.
- Ja w to nie wierzę. Nie wiem jeszcze co zrobię. Czekam na orzeczenie sądu w Piszu. Liczę też na pomoc Rzecznika Praw Dziecka, który zajmuje się tą sprawą. Może wreszcie znajdzie się ktoś, komu dobro Krystiana będzie leżało na sercu - mówi.
Krystian wielokrotnie mówił mu, że jeśli matka go zabierze do siebie, to on od niej ucieknie i wróci do Siemiatycz. Ojciec się boi, że syn zrealizuje swe obietnice. Ma przecież dopiero 7,5 roku, a z Orzysza do Siemiatycz jest 200 km...
Wzięłam sprawy we własne ręce
We wtorkowy wieczór szukamy ulicy Wojska Polskiego w Orzyszu, gdzie mieszka Marta K. i gdzie prawdopodobnie jest także Krystian. Łatwo tu trafić, to jedna z głównych ulic mazurskiego miasteczka. Na piętro kamienicy, w której mieszka kilkanaście rodzin, wchodzi się po drewnianych schodach. Kilka razy pukam do drzwi, zza których nie słychać najmniejszego dźwięku. Po kilku minutach młody kobiecy głos pyta, czego chcę. Drzwi otwierają się, ale przez cały czas krótkiej rozmowy pozostają przymknięte. Marta jest drobna. Z ładnej buzi ani na chwilę nie znika lekki uśmiech. Jest spokojna. Chce wiedzieć, skąd znam jej adres i skąd wiem, że Krystian jest u niej. Po chwili oświadcza, że nie będzie ze mną rozmawiała.
- Nie ma o czym mówić - stwierdza. - Próbowałam odzyskać Krystiana kilkanaście razy - tak działa prawo w Polsce. Dlatego musiałam wziąć sprawy we własne ręce. Mam pełne prawo do mojego dziecka. Byłam dziś z nim u lekarza, wszystko jest w porządku. Zaraz kładę Krystiana spać - nie mam czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna