Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miller: Chcę udowodnić, że discopolowcy nie są prostakami

rozmawia: Weronika Kowalewska
Partnerką Marcina Millera w polsatowskim show będzie tancerka Nina Tyrka (w życiu prywatnym partnerka choreografa "Tańca z gwiazdami" - Agustina Egurroli)
Partnerką Marcina Millera w polsatowskim show będzie tancerka Nina Tyrka (w życiu prywatnym partnerka choreografa "Tańca z gwiazdami" - Agustina Egurroli) mw media
- W "Tańcu z gwiazdami" mam dużą szansę na wygraną, ale nie tańczę dla kasy ani sławy - mówi Marcin Miller z zespołu Boys, gwiazda muzyki disco polo z Ełku. Już w piątek zobaczymy go w telewizyjnym show Polsatu.

- Jest pan pierwszym ełczaninem, którego zobaczymy w tak dużej produkcji telewizyjnej. Ucieszył się pan z propozycji udziału w programie, który co tydzień ogląda 3,5 mln widzów?

- Nie od razu powiedziałem "tak". Musiałem to przedyskutować z żoną i synami. Wypisałem sobie wszystkie za i przeciw. I okazało się, że tych pozytywnych rzeczy jest o wiele więcej, dlatego zgodziłem się na udział w Tańcu z Gwiazdami. Poza tym mój syn już mi wcześniej przepowiedział, że kiedyś do mnie zadzwonią, więc tylko czekałem na tę propozycję.

- Czy pieniądze, jakie będzie pan zarabiał za każdy odcinek, miały wpływ na tę decyzję?

- Gdy zadzwonił do mnie producent programu, powiedziałem, że się zgodzę na udział w "Tańcu z Gwiazdami" pod warunkiem, że zapłacą mi 10 tysięcy złotych za odcinek. Byłem pewny, że jest to nierealne, ale producent bardzo mnie zaskoczył... Powiedział ok, to zapraszamy pana na podpisanie umowy. Pierwsze rozmowy na ten temat rozpoczęły się w kwietniu, ale przez długi czas nie mogłem nikomu powiedzieć, że wystąpię w tym programie. Wtajemniczyłem jedynie rodzinę i najbliższego przyjaciela. Na początku sierpnia wyjechałem do Warszawy i już od miesiąca mieszkam w stolicy.

- I codziennie pan tańczy?

- Prawie każdego dnia mam treningi. Ćwiczymy z moją partnerką po sześć godzin dziennie, a czasami - jak coś mi nie wychodzi - to nawet dłużej. Ale niestety, pewne ruchy są już dla mnie niemożliwe do wykonania. Mam już swoje lata i nie mam kości z gumy (śmiech). Od miesiąca nie byłem już w domu, w Ełku. Czasami odwiedzają mnie synowie razem z żoną, jednak mam teraz tak mało czasu, że naprawdę rzadko ich widuję.

- Pana partnerką w "Tańcu z gwiazdami" jest piękna i utalentowana tancerka Nina Tyrka. Czy żona nie jest trochę zazdrosna, że spędza pan z nią tyle godzin na parkiecie?

- Faktycznie, ciągle się przytulamy i razem się na parkiecie pocimy, ale moja żona doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ten program to telewizyjne show. Na pewno jest troszkę zazdrosna, ale przeżyliśmy ze sobą już tak wiele chwil... Synowie na początku odradzali mi udział w tym programie, ale żona od początku była za tym, żebym w nim tańczył.
Kiedy zostałem zaproszony do programu Kuby Wojewódzkiego, też było wiele obaw, a teraz Kubuś to mój dobry kolega. Tak samo jest z Niną. To wspaniała tancerka, która wymaga ode mnie bardzo wiele. Jednak jak już nie mam siły tańczyć, bo za sobą mam osiem koncertów, to przynosi mi kawę i pozwala chwilę poleżeć na parkiecie. Nina wyczuła również, że jestem osobą, która jak coś robi, to robi to najlepiej jak potrafi, więc teraz układa mi coraz trudniejsze choreografie.

- Od prawie 20 lat tańczy pan na scenie podczas koncertów razem z tancerzami ze swojego zespołu. To pomaga na parkiecie "Tańca z gwiazdami"?

- Taniec nowoczesny to coś zupełnie innego niż taniec towarzyski. Tutaj trzeba być ciągle wyprostowanym, palce muszą być obciągnięte i trzeba pamiętać o sylwetce. Nie ma miejsca na luz, jaki prezentuję na scenie podczas koncertów.
Choć muszę przyznać, że jako młody chłopak miałem do czynienia z tańcem towarzyskim. Nawet reprezentowałem liceum ekonomiczne na przeglądzie tanecznym w tańcach towarzyskich. Ale to, czego się teraz uczę w Warszawie to jakiś kosmos! I chociaż potrafię rozróżnić paso doble od tanga, czy sambę od cha-chy, to zdecydowanie wolę taniec dyskotekowy.

- Jak ocenia pan swoje szanse w programie "Taniec z Gwiazdami"? Czy gwiazda disco polo ma szansę zyskać przychylność widzów?

- Nie tańczę dla kasy i sławy. Jestem w tym programie, by udowodnić, że discopolowcy nie są prostakami. Przez lata muzyka, którą tworzymy, uważana była za synonim kiczu, a teraz wokaliści tych zespołów coraz częściej pojawiają się w programach rozrywkowych, co mnie bardzo cieszy. Moi znajomi z branży gratulują mi udziału w tym programie i mówią, że mam misję do spełnienia. Mam udowodnić, że discopolowcy mają do siebie dystans i potrafią odnaleźć się w każdej sytuacji, nie tylko na dyskotece. Poza tym czuję, że mam duże szanse na wygraną. Jestem dość popularną osobą i liczę na głosy wielu widzów. I tak jak każdy z uczestników tego programu myślę, by dojść jak najdalej. Nie widziałem jeszcze jak tańczą moi rywale i rywalki, ale swoje szanse oceniam wysoko.

- To nie pierwszy pana występ przed kamerami, ale chyba nigdy nie tańczył pan na żywo na oczach 3,5 miliona widzów. Jest stres?

- Nie boję się kamery, ponieważ pracuje w kanale telewizyjnym Polo.tv, a odcinki na żywo nie są takie straszne. Jak już się pomylę, przynajmniej nie będzie odwrotu i nie będę musiał jednej sceny nagrywać aż do skutku. Ale stres już się udziela.

- Za panem miesiąc ciężkich treningów. Czy gdyby mógł pan cofnąć czas, zrezygnowałby pan z udziału w tym programie?

- Nie, wziąłbym po prostu więcej kasy (śmiech). A tak serio, nie żałuję tej decyzji, i chociaż musiałem zrezygnować z kilku koncertów, to cieszę się, że pokażę nowe oblicze. Nauczę się też czegoś nowego, a później na weselach będą mógł błyszczeć na parkiecie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna