Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość zaprowadziła go do Afganistanu

Kazimierz Radzajewski [email protected]
A. Sokół (z tyłu) pojechał do Azji z wielką wolą niesienia pomocy
A. Sokół (z tyłu) pojechał do Azji z wielką wolą niesienia pomocy T. Gużda
Można sięgnąć "dna" i utkwić tam do końca zaćpanych i zapijaczonych dni. Można też - jak Adam - odbić się od niego i podjąć próbę wydobycia się z beznadziei, a potem pomóc sobie i innym. Do tego potrzebna jest jednak miłość. Adama Sokoła aż do Afganistanu zawiodła piękna Fatima.

Jeśli ktoś mówi o narkotykach i alkoholowym sięganiu dnia, to zazwyczaj zna takie sprawy z relacji o ludzkich dramatach. Jak ktoś słyszał o trądzie, to tylko z biblijnych przypowieści. Skorpiony, kobry i czarne wdowy interesują, ale bezpiecznie, na kanale "Discovery". Nędza i głód też mało kogo obchodzi, zaś wojna i zamachy bombowe to tylko newsy. Adam Sokół z Moniek doświadczył tego wszystkiego na własnej skórze i nie sądzi, by poszukiwanie ekstremalnych doznań dobiegło końca. Ma 32 lata i ochotę na kolejne "eksperymenty" na swoim własnym ciele i umyśle.
Adama znali niegdyś w mieście wszyscy. To była dziwna postać. Inteligentny młodzieniec odstawał od tzw. "normy", bo zadawał się z dziwacznymi ludźmi w barwach Kriszny i czarnych strojach punków. Na sobie samym sprawdzał zaś "siłę rażenia" marihuany, topił beznadzieję w litrach gorzały.
Sokół odleciał
Adam wyrywał się czasem z tego obłędu, poszukując miejsca dla siebie w konserwatywnym środowisku małego miasteczka. Sprowadził raz i drugi jakiś zespół, ale to też były dziwne kapele - krzewiące nieznane bliżej idee. Koncerty kończyły się zazwyczaj skandalem obyczajowym, rówieśnicy przyjmowali "nawracanie" Adama z bezpiecznej odległości. On zaś szukał swojego osobistego raju. Aż sześć lat temu przepadł gdzieś na dobre.
W końcu lipca tego roku Adam Sokół objawił się Mońkom w odmienionej postaci. Wrócił akurat z wyprawy humanitarnej do ogarniętego wojną Afganistanu i przypomniał się miastu, opowiadając o swoich osobistych doświadczeniach. Adam Sokół to teraz pedagog uliczny, streetworker, profilaktyk, instruktor terapii uzależnień, współtwórca programów antynarkotykowych z unijnym dyplomem. Adam był też wolontariuszem w Wielkiej Brytanii i Afganistanie. Obecnie jest pracownikiem Fundacji ProeM, mieszka we wsi k. Tomaszowa Mazowieckiego. O sobie mówi: chrześcijanin, pasjonat życia, optymista, obieżyświat, publicysta.
Inny "raj" Adama
- Nie chciałem żyć, jak bydlę. Pakowałem zatem w siebie różne mity i legendy, a wyobraźnia podsuwała łatwe rozwiązania problemów - mówi Adam.
To co przeobraziło życie młodego człowieka, pochodziło z ideologii punkrockowej. Gwałtowna muzyka niosła ze sobą socjopolityczne przesłanie. To "kręciło" Adama i wkręciło zbuntowanego chłopaka na drogę poszukiwania "innych" duchowości. Niejaki "Szpak" stał się Świadkiem Jehowy, inni poszli drogą Hare Kriszny, new age, w satanizm. Sokół wdział na siebie pomarańczowy strój Hare Kriszny, bo - jak mówi - to była moda i objaw wolności po upadku PRL-owskiego reżimu.
- Dziś się z tego śmieję, ale wtedy każde moje "deja vu" ukazywało hinduistyczną reinkarnację - żartuje Sokół. - Niemniej szukałem "innego" Boga i innego sensu wiary. Zbuntowałem się, ale najgłupiej jak tylko można było. To narkotyki, przemoc, alkohol. Koledzy umierali z przedawkowania, ja brnąłem w te skrajności. Aż przyszła chwila, gdy dopadły mnie wersy z ewangelii, a leżałem wtedy w pijanym widzie pod stołem w knajpie. Pobiegłem do lasu i modliłem się prosząc Boga, by wyzwolił mnie z tego brudnego życia. Stał się cud! Dzień, dwa, tydzień, miesiąc i rok - a ja jestem trzeźwy! Wóda i używki zniknęły z mojego życia. Cieszyłem się z cudu i zawierzyłem siebie tym, którzy pojmują słowa ewangelii w sposób najprostszy. Teraz jestem protestantem - zwierza się Adam.
Fatima z Iławy
W konserwatywnych Mońkach takie zachowania kojarzą się z sekciarstwem. Sokół "odleciał" zatem gdzieś w nieznane. "Przyleciał" tego lata odmieniony i wprost z Afganistanu.
- Kiedyś poznałem w Iławie piękną Fatimę. Zakochałem się w niej bez pamięci. Jej ojciec był Afgańczykiem, podczas rewolucji wrócił do swojej ojczyzny i walczył z sowieckim agresorem. Zostawił żonę w ciąży i nie widział córki przez całe dziesięć lat. Magda odwiedziła potem swojego ojca i zachwycała się Afganistanem. Też chciałem tam pojechać, ale stało się to znacznie później, gdy zająłem się pracą w organizacji humanitarnej - opowiada Sokół.
Moniecczanin spod Tomaszowa poleciał do tego azjatyckiego kraju z grupą nowych przyjaciół, z transportem żywności i lekarstw. Spodziewał się, że Afganistan ma islamskie oblicze i spotka się tam z orientalną egzotyką. Żył opowieściami swojej Fatimy. To, co zobaczył i przeżył, prześladuje go teraz każdego dnia i każdej nocy.
- Wiedziałem, że jest niebezpiecznie, ale w swojej prostocie serca wierzyłem, że nic złego mi się nie stanie. I ta niewyobrażalna bieda - akurat w to trudniej mi było uwierzyć, aniżeli w wojenne zamachy i terror gdzieś z dala od Kabulu. Widziałem całe osiedla trędowatych - to był wstrząs. Trędowate dzieci wyciągały zaropiałe rączki, chciały dotknąć białego człowieka. A ja... nie szczepiłem się przed wyjazdem - zamyśla się wolontariusz.
Wojna? Da się żyć...
Afgańscy przyjaciele uzbroili polską ekipę w kałasznikowy i zakazali im samodzielnego poruszania się po Kabulu nawet w dzień. O nocnych wypadach mówili zaś z przerażeniem.
"Nie mogę uwierzyć w to, że jestem w kraju ogarniętym gorączką wojny. Kochany, dobry Naim - myślę, leniwie przecierając oczy. Nasz dwumetrowy kucharz, o stopach wielkich jak yeti, świetnie gotuje, chociaż z zawodu jest nauczycielem. Jego brat zginął od kuli. Dziś dowiedziałem się, że w zamachu bombowym w Kabulu, zaledwie kilka dni temu, Naim stracił kolejnego krewnego. Tym razem drugiego szwagra - policjanta, którego razem z 34 innymi kolegami rozniosła na strzępy bomba-pułapka talibska" - pisał w korespondencji z Kabulu Adam Sokół.
- Zamach, bomba wybuchła na ulicy, zginęło iluś ludzi - norma! Ani śladu szoku, wszyscy przywykli do terroru. Wojna? Ano toczy się i oby nie była tuż obok. Tylko tak można tam żyć, żeby nie zwariować ze strachu - wspomina Adam.
Afgańska bieda utrwaliła się na dziesięciolecia. Ślady wojny widać wszędzie, w ruinach domów, wrakach rosyjskich czołgów, okaleczonych ludziach. Teraz talibski terror i radykalne zasady islamu zdominowały życie prostych ludzi. Ci zaś stają się ludzkimi cieniami, bez śladu uśmiechu. Wolontariusze spoglądali ukradkiem na zakwefione kobiety i brodatych mężczyzn - domowe wyrocznie patriarchalnego prawa.
Tak wygląda piekło?
- W jednej ze szkół za dzwonek służyła łuska z pocisku czołgowego. My mamy tablice z rodzajami grzybów, tam uczy się dzieci na obrazkach o rodzajach broni, minach. Jeden z chłopców podszedł do mnie i błagał: "przyjedź jeszcze, naucz mnie pisać i czytać...". To zdanie męczy mnie teraz każdego dnia. Muszę tam wrócić - zamyśla się Sokół.
Afgańczycy polubili Polaków, nienawidzą zaś Rosjan i okazują to agresyjną postawą przy pytaniach o "tamte" czasy. Teraz też, gdzieś tam na południu, toczą się walki z Talibami. Tam są polscy żołnierze - oni mają inną misję do spełnienia, są w samym centrum wojny.
- Wojna jest gdzieś w tle. Prostym ludziom trzeba dać jeść i zorganizować opiekę medyczną. Bo tam ludzie umierają masowo od ugryzień skorpionów zwanych mordercami dzieci. W tych pustynnych okolicach aż roi się od czarnych wdów (jadowitych pająków), kobry i choroby dziesiątkują całe wsie. Co my mogliśmy im ofiarować, oprócz ciężarówki mąki i kilku kartonów lekarstw? Tak wygląda piekło? - mnoży pytania wolontariusz.
Polacy szybko zweryfikowali swoje pojmowanie humanitarnej posługi, gdy poznali małżeństwo lekarzy ze Szwajcarii, które z półrocznym dzieckiem wędrowało codziennie w góry Hindukuszu, by szczepić ludzi przeciwko gruźlicy.
- Idą tak po cztery dni, z maleństwem, plecakiem lekarstw, przez pola minowe, śpiąc z kobrami i skorpionami obok! Szczepią i wracają, szczepią i wracają... To są najbardziej szlachetni ludzie, jakich spotkałem w życiu - mówi Adam.
On już wie, że afgańska misja była kolejną ekstremalną lekcją pokory w jego niepokornym życiu. Chce jeszcze raz polecieć do tego smutnego kraju. Marzy o tym, choć piękna Fatima jest już tylko urokliwym wspomnieniem.
- Samotny? Już nigdy! Praca z ludźmi i dla ludzi to taka moja osobista misja. Udało mi się pokonać moje własne udręki, teraz z pokorą biorę na siebie dramaty innych ludzi - zwierza się Adam Sokół.
Adam nie rezygnuje z pracy streetworkera i partyworkera. Na ulicy i na przyjęciach nie szuka narkotyków i gorzały, pokazuje uzależnionej młodzieży drogę do świata ludzi żywych, radosnych. Adam znalazł drogę do swojego raju, choć po drodze miał osobiste piekło i czyściec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna