Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Misja: ratować ludzi

Irena Poczobut [email protected]
Stanisława Zagłoba przekazuje nie tylko praktyczne umiejętności, ale uczy też tego, aby nie być obojętnym na los innych ludzi
Stanisława Zagłoba przekazuje nie tylko praktyczne umiejętności, ale uczy też tego, aby nie być obojętnym na los innych ludzi I. Poczobut
Suwałki. Przed laty przypadkowy człowiek uratował życie jej synowi. Dzisiaj Stanisława Zagłoba spłaciła swój dług.

Dzięki przeprowadzonej przez nią reanimacji umknął śmierci ktoś inny.

Tato wyszedł z domu chyba tylko po to, żeby spotkać panią - powiedziała na widok Stanisławy Zagłoby córka uratowanego człowieka, 86-letniego pana Franciszka. - Gdyby dostał ataku w mieszkaniu, nikt nie mógłby mu pomóc.

Mężczyzna miał już wcześniej dwa zawały. Jest schorowany i nie powinien był wyprawiać się do miasta. Do zdarzenia doszło akurat pod blokiem Stanisławy Zagłoby, nauczycielki przysposobienia obronnego w suwalskich szkołach. Tego dnia miała wolne.

- Zazwyczaj nie dogadzam sobie świeżymi bułeczkami na śniadanie, ale ponieważ przyjechała córka, wyszłam do sklepu po zakupy - opowiada nasza bohaterka.

Na ziemi leżał pan Franciszek. Miał już siną twarz.
- Sprawdziłam, że nie oddycha, więc przystąpiłam do reanimacji - dodaje. - Mężczyzna, który stał nad nami krzyczał, żebym przestała, bo zrobię mu krzywdę. Ale ja wciąż powtarzam swoim uczniom: człowiekowi, który nie oddycha, nie można zaszkodzić w żaden sposób.

Okazało, że przeprowadzona akcja była walką na śmierć i życie.
Załoga karetki przejęła pacjenta bezpośrednio z rąk pani Stanisławy. Na miejscu użyto też defibrylatora i wtedy pojawił się cień nadziei, że starszy pan będzie żył. Obecnie znajduje się na oddziale intensywnej terapii w suwalskim szpitalu.

Stanisława Zagłoba wiele razy pomagała ludziom przy omdleniach i epilepsji. O życie walczyła już po raz drugi. Pierwszy raz na dworcu w Olsztynie. Wtedy na peronie reanimowała kobietę.
- Pogotowie przyjechało tak szybko, że zdążyłam jeszcze wsiąść w pociąg do Gdańska - wspomina.

Zaczynała pracę pedagoga jako nauczyciel wychowania fizycznego. Zdobyła kiedyś mistrzostwo Polski w narciarstwie biegowym na 5 km. Jednak 30 lat temu przekwalifikowała się na nauczanie przysposobienia obronnego i podstaw ratownictwa. Swój zawód traktuje bardzo osobiście, niemal jak misję. Szczególnie po tym, co stało się w Szczyrku, 16 stycznia 2002 roku.

- Wtedy mój syn narodził się po raz drugi - opowiada. - Żyje tylko dlatego, że ktoś udzielił mu pierwszej pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna