Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miss na Wózku. Lubi szpilki, tatuaże i... ziemniaki

Helena Wysocka [email protected]
Archiwum pryw. M. Buczyńskiej
Uwielbia nosić buty na obcasie, zajada się ziemniakami i robi najlepsze na świecie gofry. W niedzielę zaś zdobyła dwie korony w konkursie Miss Polski na wózku. O czym jeszcze marzy Monika Buczyńska z podaugustowskiego Lebiedzina?

Chcę otworzyć gabinet i walczyć z chorobami cywilizacyjnymi, czyli otyłością oraz uzależnieniem od internetu - mówi. - To coraz większy problem, z którego ludzie nie zdają sobie sprawy. Póki co, jedna z najpiękniejszych Polek studiuje, pracuje w sekretariacie szkoły i zamierza uczestniczyć w akcjach charytatywnych.
- Chętnie wesprę każdą, dobrą inicjatywę - zapowiada. - Czekam na zaproszenia.

Choroba pokrzyżowała plany

Monika Buczyńska urodziła się w piątek trzynastego, 23 lata temu. Mieszka wraz z rodzicami, bratem i siostrą w niewielkim Lebiedzinie (gm. Sztabin). Nie lubi historii i geografii. Za to z przedmiotami ścisłymi radzi sobie doskonale. W dzieciństwie marzyła o tym, by być lekarzem. Później - psychologiem. Kilka lat temu plany musiała zweryfikować. Przede wszystkim z uwagi na chorobę genetyczną, która dała o sobie znać w szkole średniej.

Od trzech lat, z powodu lekkiej odmiany dystrofii mięśniowej dziewczyna porusza się na wózku. O wyjeździe do ośrodka akademickiego musiała więc zapomnieć. Podjęła naukę w systemie zaocznym w łódzkiej uczelni, która swój oddział posiada w Augustowie, by - jak mówi - nie stać w miejscu. Ukończyła już public relations i zarządzenie organizacjami. Teraz kształci się na trzecim kierunku - profilaktyce uzależnień.

- Marzę o tym, by otworzyć własny gabinet i zmagać się z chorobami XXI wieku - mówi Monika. - Mam wrażenie, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak ogromnym problemem jest otyłość, czy uzależnienie od internetu. Rodzice zgadzając się na to, by małe dzieci przesiadywały przed komputerem wyrządzają im ogromną krzywdę.

Buczyńska nie ma wątpliwości, że czeka ją trudne zadanie. Ma jednak nadzieję, że jako osoba niepełnosprawna będzie miała z uzależnionymi lepszy kontakt. A tym samym szybciej zdoła przekonać ich do terapii.

- Choroba nauczyła mnie dystansu do świata - dodaje 23-latka. - Potrafię w każdej sytuacji dostrzec pozytywne elementy. Mam nadzieję, że tego samego nauczę swoich przyszłych pacjentów.

Musiała uważać na sukienkę

Kilka miesięcy temu, od znajomej na Facebooku, dowiedziała się o konkursie Miss Polski na wózku, organizowanym przez Fundację Jedyna Taka. Pomyślała sobie: fajny pomysł. Dlaczego mam nie spróbować swoich sił?

O planach najpierw powiedziała siedem lat młodszej siostrze. Dziewczyny nie mają przed sobą żadnych tajemnic.

- Kinga przyklasnęła pomysłowi - opowiada Monika. - Poszłam więc do mamy, która też była za. I tak stałam się uczestniczką konkursu.

Dziś przyznaje, że nie miała pojęcia, jak ciężka czeka ją praca. Uczestniczki miały do pokonania podwójny stres. Musiały nauczyć się ładnie "chodzić", a dodatkowo uważać, by sukienka nie wkręciła się w koła wózka, albo noga nie spadła.

W minioną niedzielę Monika Buczyńska udowodniła światu, że dziewczyna na wózku, z niewielkiej, położonej na skraju puszczy wsi, może sięgnąć po nagrodę. I to aż dwie. Zdobyła bowiem tytuł I Wicemiss Polski na wózku oraz Miss Foto. Jak mówi, ten drugi jest ważniejszy, gdyż został przyznany przez profesjonalistów. Gdy usłyszała werdykt, z trudem powstrzymała łzy. Ze szczęścia. A dzień później znowu płakała. Tym razem ze wzruszenia, na widok dziesiątek balonów zaczepionych przed wejściem do domu. To było dzieło taty, który jako jedyny nie towarzyszył Monice w finale konkursu, który odbywał się aż w Ciechocinku.

- Żartował, że od tego dmuchania balonów, to nie ma siły rozmawiać - dodaje Miss. - W lodówce czekała na mnie butelka szampana, a na podwórku Sonik.
To czworonożny pupil Moniki, który nie pozwala nawet krzyknąć w obecności swojej pani. A każdy, kto ośmieli się machnąć w jej kierunku ręką, musi liczyć się z tym, że Sonik zaatakuje.
We wtorek natomiast, gdy Buczyńska wróciła do pracy, otrzymała gratulacje od dyrektor szkoły, w której pracuje. Monika mówi, że bez jej życzliwości uczestnictwo w konkursie nie byłoby możliwe.

- Mam najlepszą szefową na świecie - zapewnia.
Buczyńską czeka jeszcze miła niespodzianka od władz gminy Sztabin. Póki co, na prośbę wójta Tadeusza Drągiewicza, nie będziemy ujawniać jaka.

Lubi lilie i tatuaże

Jaka jest miss? To uśmiechnięta dziewczyna spod znaku Raka, która lubi białe lilie, ładne kobiety i tatuaże. Póki co, nie ma żadnego, ale zamierza to zmienić.
Monika ma 173 centymetry wzrostu i waży 56 kilogramów. Nie je makaronu, ryb, nie przepada za słodyczami. Zajada się natomiast ziemniakami oraz mięsem. Umie gotować, ale nie lubi. Za to robi pyszne gofry.

- Rzadko - przyznaje. - Bo nie mam czasu, prowadzę życie "na wariata". W dni robocze praca, w weekendy - nauka. A w wolnej chwili robię makijaże.
Na czytanie książek też nie ma czasu, ale muzyki słucha chętnie, najlepiej covery. Jak "kawałek" wpadnie w ucho, może go słuchać tygodniami. Uwielbia szpilki, których ma pokaźną kolekcję i porządek, choć - jak przyznaje - czasem trudno jest go utrzymać.

- Ale ubrania, buty i pędzle do makijażu mam perfekcyjnie poukładane - zapewnia.
Miss nie ukrywa, że zdobyte właśnie tytuły sporo "namieszały" w jej życiu. Dzięki konkursowi nawiązała nowe przyjaźnie, otrzymuje dziesiątki maili z całego kraju, a nawet zza granicy, ale też doszły obowiązki. 23-latka będzie działać charytatywnie.

- Mam sporo gadżetów, które mogłabym przekazać na licytacje - informuje. - Zamierzam brać udział we wszystkich szlachetnych akcjach, czekam na zaproszenia.
Chętnie też będzie spotykała się z ludźmi, którzy potrzebują pomocy. Chce ich przekonać, że warto mieć marzenia, by określać granice własnych możliwości. I warto walczyć o marzenia, by - gdy się spełnią - poznać swoją wartość.

- Myślę, że potrafię pokazać innym życie z lepszej strony, która na pewno jest, tylko trzeba ją dostrzec - dodaje.
Plany? Robi kurs na prawo jazdy. Chce przesiąść się ze skutera do samochodu. A później zastanowi się, co zrobić z koronami. Póki co, leżą na honorowym miejscu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna