Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mission Impossible po polsku

Urszula Ludwiczak [email protected]
Dziś w wielu szpitalach lekarze operują jedynie w przypadku zagrożenia życia. Wszystkie zaplanowane wcześniej zabiegi zostały odłożone na przyszły rok. Tyle że ten wcale nie będzie lepszy.
Dziś w wielu szpitalach lekarze operują jedynie w przypadku zagrożenia życia. Wszystkie zaplanowane wcześniej zabiegi zostały odłożone na przyszły rok. Tyle że ten wcale nie będzie lepszy.
Możemy zapomnieć o możliwości skrócenia kolejek - mówią dyrektorzy podlaskich szpitali. Oni już wiedzą, że w 2010 roku pieniędzy na leczenie nie przybędzie. Ma być jeszcze gorzej niż w tym roku. Jak leczyć? To prawdziwa Mission Impossible (niemożliwa misja).

Jeszcze chyba nigdy nie było tak, żeby niemal wszystkie szpitale z powodu przekroczenia umów z Narodowym Funduszem Zdrowia praktycznie przestały przyjmować pacjentów na zaplanowane zabiegi i leczenie. Tymczasem w tym roku od sierpnia poszczególne placówki zaczęły ograniczać przyjęcia chorych, tak że dziś w niektórych szpitalach łatwiej o puste łóżko niż pacjenta. A do tego dochodzą coraz większe problemy z zapewnieniem leczenia na przyszły rok.

Przekraczanie przez szpitale umów z NFZ było dotąd normalną praktyką. Zawsze bowiem fundusz znajdował środki, by w mniejszym czy większym stopniu te nadwykonania pokryć. W tym roku niemal od początku przebąkiwano, że za wykonane ponad limit świadczenia nie będzie płacone. W połowie roku ta informacja stała się pewna. Ale szpitale zdążyły już poprzekraczać umowy i dopiero w wakacje zaczęły wyhamowywać przyjęcia pacjentów, którzy na leczenie mogą poczekać. A i tak przewidywana wartość nadwykonań na koniec roku to 119 mln zł! Efekt jest taki, że np. w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku na większości oddziałów trudno spotkać pacjentów.

Za dużo chorujemy?
- W miarę normalnie pracują jeszcze tylko kliniki kardiologii, neonatologii i porodówka - mówi Bogusław Poniatowski, dyrektor USK w Białymstoku. - Umowy w innych klinikach albo się pokończyły, albo właśnie się kończą.

Najszybciej w szpitalu skończyła się umowa na rehabilitację. Jedna z najnowocześniejszych w Polsce klinika rehabilitacji, wyposażona w doskonały sprzęt i ze świetnie wyszkoloną kadrą, dostała bowiem w tym roku umowę, która wystarczyła tylko do... kwietnia.

- Od kwietnia nasi specjaliści pracują na pół gwizdka - mówi Poniatowski. - Możemy wprawdzie przyjmować nadal pacjentów, ale już nie w ramach NFZ, ale prywatnie. Choć ceny usług są konkurencyjne, nie wszyscy pacjenci na to przystają.

Tymczasem NFZ już zapowiada, że w przyszłym roku umowy na świadczenia będą na podobnym poziomie co w tym roku, a niewykluczone, że w niektórych dziedzinach na niższym. To oznacza, że umowa na rehabilitację w USK znowu skończy się w kwietniu...

Brakuje na wszystko
Niestety, wiele wskazuje też na to, że będą problemy z rehabilitacją dzieci. Zapotrzebowanie na te usługi jest coraz większe, dlatego Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny też postanowił rozbudować swoją klinikę. Za pieniądze z funduszy norweskich modernizowana jest cała baza pod rehabilitację dzieci. Teraz klinika rehabilitacji to mały, pięciołóżkowy pododdział w Klinice Neurologii Dziecięcej. Po modernizacji miałaby tu powstać samodzielna, 12 łóżkowa klinika, obsługująca małych pacjentów z terenu całej północno-wschodniej Polski. Niestety, mimo że praktycznie wszystko jest już gotowe - ruszyły właśnie przetargi na sprzęt i łóżka do oddziału - to nie wiadomo, czy klinika dostanie umowę z NFZ. Powodem są problemy finansowe funduszu.

- W przyszłym roku na tę dziedzinę będzie tyle samo pieniędzy co w tym roku, co i tak jest sukcesem w naszej sytuacji finansowej - tłumaczy Adam Dębski, rzecznik podlaskiego oddziału NFZ.

Rehabilitacja to nie jedyna dziedzina, na jaką brakuje pieniędzy. W listopadzie planowane jest uroczyste otwarcie oddziału intensywnej terapii w szpitalu w Bielsku Podlaskim. Wybudowanie takiego oddziału było warunkiem NFZ do zakontraktowania szpitalnego oddziału ratunkowego na kolejne lata. OIT jest już prawie gotowy, może ruszyć od listopada. Jednak kilka tygodni temu okazało się, że podlaski oddział NFZ na zapłacenie za ratowanie na nim zdrowia i życia nie ma pieniędzy. Po naszym tekście u premiera RP interweniował w tej sprawie podlaski poseł Jarosław Matwiejuk. Brak pieniędzy na OIT poruszony był także podczas poniedziałkowego spotkania dyrektorów podlaskich szpitali w Ministerstwie Zdrowia.

- Pani minister stwierdziła, że nie wyobraża sobie, aby NFZ nie zakontraktował takich usług - mówi Bożena Grotowicz, dyrektor SPZOZ w Bielsku Podlaskim. - I dyrektor podlaskiego NFZ publicznie obiecał, że znajdzie pieniądze na ten cel. Mamy nadzieję, że słowa dotrzyma. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że będzie u nas umierał człowiek, a my nie będziemy mogli podłączyć go pod specjalistyczną aparaturę.

Rzecznik podlaskiego NFZ potwierdza, że dyrekcja zrobi wszystko, aby pieniądze na OIT się znalazły. Tak dobrze nie jest natomiast w innych dziedzinach. Podlaskiemu NFZ brakuje bowiem np. na opłacenie kosztownych terapii onkologicznych u dzieci.

- Są pacjenci, których leczenie kosztuje dużo więcej niż przewidziano w kontrakcie - mówi prof. Maryna Krawczuk-Rybak, kierownik Kliniki Onkologii Dziecięcej w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. - Do tej pory gdy widzieliśmy, że terapia pacjenta będzie nas kosztować ponad trzykrotność tego, co zapisane w umowie, zwracaliśmy się do funduszu z prośbą o zgodę na leczenie i pokrycie kosztów. Fundusz zazwyczaj takie leczenie opłacał. W tym roku mamy same odmowy. A mieliśmy już kilku pacjentów, których leczenie kosztowało po 100, 200 czy 300 tys. zł.

- Do tej pory rzeczywiście opłacaliśmy te kosztowne terapie, ale to był taki "bonus" w czasach, gdy nasza sytuacja finansowa była lepsza - mówi Adam Dębski. - Teraz nadal opłacamy leczenie, ale tylko wg standardowych stawek.

Będzie coraz gorzej
Na poniedziałkowym spotkaniu dyrektorów podlaskich szpitali u minister zdrowia, padły słowa o zaciskaniu pasa. Więcej pieniędzy na podlaską ochronę zdrowia w najbliższym czasie nie będzie.
- Pani minister rozkłada ręce i tłumaczy, że jest kryzys - mówi Sławomir Kosidło, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku. - Pieniędzy nie ma i nie będzie.
Wiadomo też, że NFZ w 2010 roku także nie będzie płacił za nadwykonania.

- Dostępność do usług będzie gorsza - nie ma złudzeń Bogusław Poniatowski. - Wiadomo, że opłacane będą przede wszystkim świadczenia ratujące zdrowie i życie. Tylko jak mam przewidzieć w styczniu czy w np. lutym takich świadczeń nie będzie więcej i może powinienem w związku z tym ograniczyć przyjęcia w styczniu? To surrealistyczny sposób traktowania opieki zdrowotnej. Ale o ile szpitale jeszcze to może jakoś wytrzymają, nie wiadomo, jak wytrzyma to pacjent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna