Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi ludzie wyszli na ulice

Karol Wasilewski [email protected]
- Bulwersuje nas fakt, że tak ważne umowy, jak ACTA są podpisywane bez porozumienia ze społeczeństwem, w ścisłej tajemnicy, bez jakichkolwiek konsultacji - mówią Konrad Zieleniecki (z lewej) i Jacek Słoma, "białostoccy oburzeni"
- Bulwersuje nas fakt, że tak ważne umowy, jak ACTA są podpisywane bez porozumienia ze społeczeństwem, w ścisłej tajemnicy, bez jakichkolwiek konsultacji - mówią Konrad Zieleniecki (z lewej) i Jacek Słoma, "białostoccy oburzeni"
Walka o wolność w internecie połączyła tysiące Polaków

Przez ACTA nie będzie można kupić zamiennych, nieoryginalnych części do samochodu czy nabyć tańszego odpowiednika danego leku - argumentują młodzi białostoczanie. To oni w ostatnich tygodniach dwukrotnie wychodzili na ulice, aby jak tysiące innych ludzi w Polsce, manifestować przeciwko przyjęciu przez rząd umowy ACTA.

To nie podwyżki podatków ani wieku emerytalnego, nie światowy kryzys i nierówności społeczne, nie umowy śmieciowe i bezrobocie wyprowadziło setki tysięcy Polaków na ulice. Zmobilizowało ich coś, czego nie spodziewali się nawet najlepsi socjologowie. Walka w obronie internetu. Można śmiało powiedzieć, że u nas także dorobiliśmy się ruchu "oburzonych".

Już dwa tygodnie trwają protesty, głównie młodych ludzi, na ulicach niemal wszystkich miast w Polsce. Tak zmasowanych, a zarazem pokojowych demonstracji w najnowszej historii naszego kraju chyba jeszcze nie było. Ich symbolem stała się maska Guya Fawkesa, gorliwego katolika, który w 1605 roku próbował dokonać zamachu na budynek brytyjskiego parlamentu. Bardziej znana jest jednak z komiksu "V jak Vendetta", opublikowanego w 1982 r, który stał się hitem na całym świecie.

Inicjatywa wyszła spontanicznie
W Białymstoku akcję przeciwko podpisaniu przez rząd porozumienia ACTA (które wg protestujących ogranicza swobodę w internecie - przyp.red.) rozpoczął Patryk Małyszko, 16-latek z Czarnej Białostockiej.

- Sama inicjatywa wyszła spontanicznie - opowiada chłopak. - Pomyślałem, że nie ma na co czekać. Wszystkie większe miasta w Polsce były już niemal skrzyknięte, więc dlaczego Białystok miałby być gorszy. Założyłem fanpage na Facebooku, w ciągu trzech dni było już ponad 1 tys. chętnych na manifestację. Nie spodziewałem się jednak, że to ja będę inicjatorem tak dużych demonstracji w 300 tysięcznym mieście. Nie sądziłem, że wyciągnę ludzi na ulicę - dodaje.

Pomysł spodobał się młodym białostockim działaczom społecznym z niedawno założonego ruchu "Patriotyczne Podlasie". To oni byli współorganizatorami m.in. Marszu Niepodległości Oni zajęli się także przekształceniem wirtualnego tworu

"Nie dla ACTA w Białymstoku" w czyn.
- Nie chcieliśmy, by ta szlachetna postawa obywatelska została zaliczona, jako polityczna. Razem z nami po jednej stronie stanęli ludzie o różnych światopoglądach, ale przede wszystkim ci, którzy na co dzień polityką się nie interesują - przekonuje Konrad Zieleniecki, jeden z organizatorów protestu ACTA w Białymstoku.

Tysiące osób na Rynku
Do pikiety przygotowywali się w wąskim gronie około dziesięciu osób. Drukowali ulotki, zajmowali się publikacjami w internecie, namawiali znajomych z uczelni, przygotowywali nagłośnienie.

- Spotkaliśmy się z niesamowicie ciepłym przyjęciem naszej inicjatywy wśród przedsiębiorców - opowiada Jacek Słoma. - Tak naprawdę to nie dołożyliśmy do tego happeningu nawet złotówki. Wszystko pokryli sponsorzy. To oni opłacili kilka tysięcy ulotek. Nie chcieli nawet swojego logo na nich! Sprzęt nagłaśniający również pożyczono nam nieodpłatnie. Zazwyczaj właścicielami tych przedsiębiorstw były osoby młode, które same sprzeciwiają się podpisaniu porozumienia ACTA.

Frekwencja na pierwszej pikiecie, 26 stycznia, zaskoczyła nawet samych organizatorów - na Rynek Kościuszki w Białymstoku przyszło wówczas ponad 2 tys. osób.

- Wiem że na Facebooku, bo to przez niego głównie się umawialiśmy, przybycie do centrum zapowiedziało aż 8 tys. białostoczan, ale wiadomo, jak jest w Internecie - łatwo jest kliknąć "Lubię to", a gorzej jest się ubrać i wyjść na mróz - opowiada Mateusz Żukowski. - Ja byłem zszokowany, gdy zobaczyłem te tłumy na Rynku. Spodziewałem się maksymalnie 400, no może 500 osób. Teraz muszę się do tego przyznać. Nie do końca wierzyłem w nasze lokalne społeczeństwo.

Na co dzień są studentami
Kim właściwie są i przeciwko czemu dokładnie protestują "białostoccy oburzeni"?
- Większość z nas jest studentami miejscowych uczelni. Tylko Konrad jest absolwentem prawa - odpowiadają zgodnie wszyscy. - Reszta nadal chodzi na zajęcia, pisze na co dzień kolokwia, zdaje egzaminy. Jesteśmy humanistami, interesujemy się historią, polityką, literaturą, ogólnie tym, co dzieje się wokół nas. Bulwersuje nas fakt, że tak ważne umowy, jak ACTA są podpisywane bez porozumienia ze społeczeństwem, w ścisłej tajemnicy, bez jakichkolwiek konsultacji.

A czy za tak górnolotnymi słowami nie kryje się przypadkiem chęć ochrony pirackich plików, gier, muzyki, filmów? - pytam "białostockich oburzonych."
- Zapewne część osób, które przyszły na manifestacje właśnie tak to postrzega, ale problem leży o wiele głębiej. Tutaj chodzi o zamach na małe firmy, na prawo patentowe, na chęć zagarnięcia gigantycznych pieniędzy przez wąskie lobby największych światowych koncernów - opowiada Jacek. - Przez ACTA nie będzie można kupić zamiennych, nieoryginalnych części do samochodu czy nie będzie można nabyć tańszego odpowiednika danego leku. Mówienie tylko o piractwie to mydlenie oczu dla społeczeństwa. Nielegalne pliki w Internecie to może tylko jeden procent tej ustawy.

Radosław Poniat białostocki socjolog z UwB widzi specyfikę tych manifestacji.
- Tego protestu nie można porównywać do żadnego innego, które odbywały się w naszym kraju. Nie ma on charakteru lokalnego, nie jest polityczny, nie łączy jednej konkretnej grupy zawodowej - tłumaczy zachowania internautów. - Na ulicę wychodzą ludzie młodzi, to jest ich pierwsza manifestacja w życiu. Po za tym ACTA dotyka ich bezpośrednio. Nie są to ludzie zamożni, a ograniczenie funkcjonowania darmowych filmów, seriali czy muzyki w sieci to poważne utrudnienie w codziennym życiu. Dlaczego manifestacje ogarnęły cały kraj? I dlaczego w Białymstoku nie mieliśmy np. protestów górników? Bo tu nie ma górników, a internauci są wszędzie. Dlatego wszędzie mamy pikiety, od małych miast po wielkie aglomeracje miejskie. Rząd nie spodziewał się, że urośnie to do takich rozmiarów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna