Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mobbing w skarbówce? Nagle stałam sie najgorszą

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Mobbing może prowadzić do załamania nerwowego u prześladowanej osoby. Sądy coraz częściej mają do czynienia z takimi sprawami.
Mobbing może prowadzić do załamania nerwowego u prześladowanej osoby. Sądy coraz częściej mają do czynienia z takimi sprawami.
Załamanie przyszło w lutym tego roku. Zemdlała w pracy. Poszła do jednego lekarza, i do drugiego. Wszyscy byli zgodni, że fizycznie nic specjalnie jej nie dolega. Natomiast jest chodzącym strzępkiem nerwów.

- Dopiero lekarz uzmysłowił mi, co się naprawdę ze mną dzieje - opowiada pani Katarzyna, augustowska urzędniczka. - W końcu dotarło do mnie, że nie mogą z pokorą przyjmować kolejnych razów, muszę podjąć walkę i skończyć z tym koszmarem.

Chorobliwa obsesja

W Urzędzie Skarbowym w Augustowie została zatrudniona w 1999 roku. Wykształcona, kompetentna - szybko robiła karierę. Doszła do szczebla kierowniczki jednego z pionów. Do 2006 r. wszystko układało się znakomicie. Potem jednak panią Katarzynę dotknęła wielka tragedia. W wypadku samochodowym zginął jej mąż.

- Niedługo później zaczęłam mieć problemy z jednym ze współpracowników, mężczyzną starszym ode mnie - opowiada. - Niemal bez przerwy mnie zaczepiał, proponował spotkania, próbował głaskać po ręce czy plecach. Twierdził, że gotów jest dla mnie nawet się rozwieść. Na początku myślałam, że to żarty. Ten pan stawał się jednak coraz bardziej nachalny. Przerodziło się to w chorobliwą obsesję. Zaczął mi grozić, że jeżeli mu się nie oddam, to mnie zabije.

W lipcu 2008 r. urzędniczka poszła na skargę do zastępcy naczelnika. Powiedziała, że jest nękana propozycjami współżycia seksualnego przez jednego z kolegów z pracy. Zastępca sporządził z tego notatkę służbową. Rozmowę dyscyplinującą przeprowadził z urzędnikiem. "Wskazałem mu, że przekracza dopuszczalne normy i takich zachowań powinien zaniechać" - napisał naczelnik. Urzędnik miał stwierdzić, że domyśla się, o co chodzi i że zmieni swoje zachowanie.

Pani Katarzyna chciała sprawę zgłosić do prokuratury. Ale, jak twierdzi, odwiodła ją od tego naczelniczka urzędu. Ta zresztą również przeprowadziła rozmowę z urzędnikiem, który miał swoją koleżankę z pracy prześladować. Tym razem mężczyzna wszystkiemu stanowczo zaprzeczył. Zapewniał, że nikomu nie groził zabójstwem, z nikim nie chciał uprawiać seksu, a wszystko jest wymysłem dotkniętej śmiercią męża kobiety.

Spała po 2-3 godziny

- Od tego czasu zaczęły wokół mnie dziać się coraz dziwniejsze rzeczy - opowiada pani Katarzyna. - To ja stałam się czarną owcą, a nie mój prześladowca. On, jako doświadczony urzędnik, wszystkim służył radą i ze wszystkimi się bratał.

Kobieta zwróciła uwagę, że coraz częściej lekceważy się ją przy podejmowaniu różnego rodzaju decyzji dotyczących pionu, którym kierowała. - Niektórzy pomijali drogę służbową i szli od razu do pani naczelnik - opowiada. - To było tolerowane. Szefowej zdarzało się zwracanie mi uwagi przy interesantach czy podwładnych i podważać moje kompetencje. Dowiedziałam się też, że jak coś mi się nie podoba, to mogę się zwolnić. Jakby co, jest osoba, która może zająć moje stanowisko.

Do scysji między urzędniczką a jej szefową doszło przy okazji rocznej oceny jednego z pracowników. Pani Katarzyna, jako kierowniczka pionu, oceniła go w miarę dobrze, ale nie najwyżej. Pracownikowi to się nie podobało. Poskarżył się pani naczelnik. A ta ocenę podwyższyła. Zdziwionej urzędnicze miała powiedzieć, że przecież to ona tutaj rządzi. - Byłam też pomijana przy szkoleniach - mówi pani Katarzyna. - Moi podwładni mogli w nich uczestniczyć, a ja - nie.

Potem doszło do reorganizacji urzędu. Kobieta otrzymała nowe obowiązki. - Tyle tego było, że fizycznie nie dawałam rady - opowiada. - Do pomocy dostałam jedną osobą, która wkrótce poszła na zwolnienie lekarskie. Musiałam zostawać po pracy. Przez tydzień spałam po 2 - 3 godziny.

To wtedy właśnie zasłabła.

Urząd: To bezpodstawne zarzuty

Na zwolnieniu lekarskim przebywała pół roku. Niemal od razu ZUS skontrolował, czy oby zwolnienie jest zasadne. Stało się tak na wniosek naczelnika augustowskiego urzędu.

W marcu tego roku pani Katarzyna wniosła do sądu sprawę o mobbing. Urząd uznał wszystkie zarzuty za niezasadne. Kobieta miała nie być pomijana ani przy podwyżkach wynagrodzeń, ani przy nagrodach, ani przy szkoleniach. Ponieważ sama wychowuje dziecko, w tych ostatnich nie zawsze, zdaniem urzędu, mogła więc uczestniczyć. Jeżeli zaś nie radziła sobie z nadmiarem obowiązków, to dlatego, że nie zlecała prac podwładnym. Natomiast sprawa ewentualnego molestowania dawno już, bo cztery lata temu, została zamknięta.

Proces przed sądem wciąż trwa. Odbywa się z wyłączeniem jawności.

W sierpniu pani Katarzyna wróciła po zwolnieniu lekarskim do pracy. - Na dzień dobry otrzymałam dwa pisma - opowiada. - Jedno o przyznaniu mi dodatku finansowego, drugie o jego cofnięciu. Ale kolega, który swego czasu też przez pół roku przebywał na zwolnieniu, taki dodatek bynajmniej otrzymał.

Niedługo później została przeniesiona na inne, już nie kierownicze stanowisko. Stała się szeregowym pracownikiem, w dodatku, jak mówi, z zakresem obowiązków, który nie odpowiada jej faktycznym kwalifikacjom i umiejętnościom. Jest przekonana, że to kolejna represja, która ma zmusić ją do odejścia z urzędu.

- Miałam na przykład wyrażać polecenia w sposób niejasny i nieprecyzyjny - mówi. - Albo: tak organizować szkolenia dla podwładnych, że kolidowało to z innymi ich obowiązkami, a w dodatku - musieli cały czas stać i nie mogli robić notatek.
Ze zmianą warunków pracy nie zgodziła się i wniosła pozew do sądu. Także ta sprawa czeka na rozstrzygnięcie. W swoim pozwie napisała, że nigdy w pracy nie otrzymała nawet upomnienia. "Pracownicę cechuje wysoka umiejętność pracy. Bardzo dobrze wykorzystuje potencjał podległego jej zespołu. Znajduje adekwatną ilość czasu na konstruktywne kontakty z pracownikami. Bez potrzeby nie obciąża swoją pracę innych" - brzmiała opinia o pani Katarzynie, sporządzona jeszcze w ubiegłym roku przez naczelnik augustowskiego urzędu. - I nagle stałam się tą najgorszą - komentuje urzędniczka.

Do prokuratury zgłosiła też to, że kiedy była na zwolnieniu ktoś korzystał z jej e-mailowej skrzynki. W dodatku - zaginęła ewidencja wyjść pani Katarzyny. A na tej podstawie można by odtworzyć, jak obłożona była pracą przed zwolnieniem.
Renata Tkaczyk, naczelnik augustowskiego urzędu, do chwili rozstrzygnięcia spraw w sądzie do całej tej sytuacji nie chce się odnosić. Podobnie jak Radosław Hancewicz, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Białymstoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna