Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moja druga rodzina jest w Japonii

Urszula Krutul
Marcin Lenkiewicz przed wyjazdem do Japonii za bardzo się nią nie interesował. Wszystko zmieniło się kiedy pierwszy raz odwiedził Kraj Kwitnącej Wiśni.
Marcin Lenkiewicz przed wyjazdem do Japonii za bardzo się nią nie interesował. Wszystko zmieniło się kiedy pierwszy raz odwiedził Kraj Kwitnącej Wiśni. Marcin Lenkiewicz
Kto to jest otaku i co się je na Nowy Rok? A do tego czy Japończycy są pracoholikami i kiedy mają wolny czas opowiada Marcin Lenkiewicz, białostoczanin, który mieszkał w ich kraju.

- Jesteś otaku?

- Nie. Nawet nie byłem zafascynowany Japonią przed wyjazdem. Otaku to bardzo oddany fan. Może być to fan wszystkiego. Najczęściej jest to określenie używane przy okazji mangi lub anime czyli animacji tudzież komiksów japońskich. Ale może być też otaku gotowania, sportu, jakiegoś filmu. To coś na punkcie czego mamy ogromnego fioła i wiemy o tym wszystko. Japonia ukuła ten termin, ale wydaje mi się, że on funkcjonuje pod innymi nazwami również w naszych lokalnych pieleszach.

- Czy otaku w Japonii ma nacechowanie negatywne? Ponoć zdarza się, że tacy zagorzali fani mangi czy anime siedzą całymi dniami w domu i zajmują się tylko swoją pasją. I jest to źle postrzegane...

- Wszystko co jest przeciągnięte poza pewną granicę może być negatywne. Jeżeli ktoś się zajmuje mangą i anime do tego stopnia, że to jest jego cały świat, rzuca pracę, studia, spotyka się tylko z ludźmi, którzy są mocni w tym temacie - to nie jest to dobre. Jednak, jeżeli ktoś jest rozsądnym otaku i swoją pasję rozwija w wolnym czasie, to jest ok. Myślę, że w Japonii więcej jest tych drugich.

- Wspomniałeś o wolnym czasie. Japończycy go w ogóle mają?

- Do studiów nie. Japońskie dziecko wychodzi z domu o 9, najpierw ma szkołę, później zajęcia pozaszkolne, jak orkiestra czy zajęcia sportowe, potem zorganizowane korepetycje, które trwają do 22. To wszystko ma swój cel - przygotować takie dziecko do egzaminów do gimnazjum, liceum i na studia. Trochę lepiej mają ci, którzy są nieco starsi i dostaną się na studia. Wtedy otwiera się przed nimi wiele różnych możliwości. Studia nie są zbyt wymagające.

- To znaczy?

- W Japonii dopuszcza się na przykład spanie na wykładach. Kiedy komuś zdarza się zasnąć to jest nawet dobrze postrzegane, bo wykładowca myśli, że ten student tak ciężko pracował, aż do nocy, że teraz musi odespać. Liczy się sama fizyczna obecność na wykładach. W myśl zasady: ważne, że jesteś, nieważne jak jesteś. To właśnie na studiach Japończycy mają najwięcej wolnego czasu. Mogą rozwijać pasje, stać się otaku na poważnie. Tam się też generuje znajomości, takie długotrwałe, na lata. Jeśli chodzi o Japończyków, którzy już pracują, to oni najczęściej czas wolny mają w weekend. Chociaż też nie do końca, bo wtedy na przykład wychodzą z kolegami z pracy na piwo. I takie wyjście niekiedy jest obowiązkowe. Więc jest to czas po pracy, ale jednak z ludźmi z pracy.

- A jak to jest z pracoholizmem wśród Japończyków?

- To może zabrzmi sztampowo, ale nie wychodzi się z biura póki nie wyjdzie z niego szef. A on nie wyjdzie, póki jego szef nie wyjdzie. I tworzy się drabinka. To raz. Dwa: ważne jest, że jesteś, nieważne jak. Tak jak wcześniej wspominałem, dopuszczalne jest spanie na wykładach - w pracy podobnie. Czasem jest to nawet postrzegane pozytywnie z uwagi na to, że pewnie dzień wcześniej ciężko i długo pracowali. Śpią normalnie z głową na biurku, a czasem na siedząco, z jednym okiem otwartym (śmiech). Ważna jest praca w grupach. Jeżeli nie ma consensusu, nie ma postępu. Naraz jest omawianych wiele spraw i pojawia się sporo dyskusji. Ale dzięki temu można szybko wystartować z jakimś projektem, jeśli wcześniej zostanie wystarczająco omówiony w grupie. Moim zdaniem, podobnie jak zdaniem ekspertów, Japończycy nie są pracoholikami. To kultura narzuca ilość godzin w pracy. Teraz w większych firmach wprowadzany jest zakaz pracy po godzinach, z uwagi na to, że rodziny na tym cierpią. A jest to załatwiane w bardzo prosty sposób - wyłącza się prąd w budynkach. Nie działają telefony, komputery, światło. Więc ludzie wychodzą. Bo wcześniej zdarzało się, że po godzinach pracy podchodzili do takiej specjalnej skrzynki, zaznaczali, że wychodzą i wracali do pracy.

- Czy obecna Japonia jest bardziej tradycyjna czy nowoczesna?

- Nie da się tego tak rozgraniczyć. Mamy Tokio i Kyoto. Tokio widzi się na obrazkach - to neony, masa ludzi płynących ulicami non-stop, ciągłe życie. I jest Kyoto, gdzie tych neonów nie ma. Gdzie jest zakaz budowania budynków wyższych niż 4 piętro, żeby nie zasłaniały świątyń. Kyoto jest kolebką kultury japońskiej. Tam są gejsze, szkoły herbaty. Tokio jest nowoczesne, Kyoto patrzące wstecz. W Tokio się udaje kulturę, w Kyoto się ją cały czas praktykuje. Są tam sklepiki ze słodkościami, które istnieją od roku 1400. Cały czas w jednym miejscu, na jednej ulicy. I od 1400 roku można tam cały czas kupić te same słodkości. Nie ma Japonii nowoczesnej bez tradycyjnej i na odwrót.

- Japończycy są rodzinnymi ludźmi?

- Teraz coraz mniej. Od lat 70. następuje atomizacja rodziny: jest mąż i żona z dziećmi. Na ogół jest tak, że to żona operuje budżetem, ona opiekuje się dziećmi, wysyła je do szkoły, odrabia z nimi prace domowe, nie pracuje. Mąż jest tym który dostarcza pieniędzy i często zdarza się tak, że widuje dzieci kiedy już śpią.

Drugi problem jest taki, że po II wojnie światowej Japonia była mocno odbudowywana. I te wszystkie więzi klanowe i klasowe zostaly rozsypane. Porobiły się małe rodziny, samowystarczalne, pozamykane. Już nie ma wielu pokoleń w jednym domu. Teraz sytuacja trochę zaczyna się zmieniać, bo kobiety chcą iść znowu do pracy. Nie wszystkie, mniej niż powinno, ale chcą iść. Nie chcą być wykluczane w małżeństwie, chcą być aktywne. Jeśli pójdą, to zmieni się rola mężczyzny. Nie będzie musiał być cały czas w pracy. Będzie mógł spędzić trochę więcej czasu w domu.

- A święta spędzają rodzinnie?

- Święta Bożego Narodzenia są wymysłem zachodnim. W Japonii chrześcijanie to 1,3 procenta ludności. Oni być może obchodzą święta podobnie do nas. Pozostali traktują je jak drugą wersję walentynek. Wtedy się w restauracjach wykupuje miejsca dla zakochanych, wtedy je się tort świąteczny.

Głównym daniem na stole 24 grudnia jest tort świąteczny i kubełek KFC. Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale kiedy KFC wchodziło do Japonii miało świetną kampanię reklamową, właśnie w okolicy świąt. Sprzedawano je jako tradycyjne, świąteczne jedzenie, bez którego na Zachodzie nie ma świąt. I dlatego nie ma w Japonii świąt bez kubełka z KFC. Święta to bardziej czas zabawy z przyjaciółmi niż zadumy.

- Są prezenty?

- Są. Często w domach, biurach czy grupach przyjaciół jest tradycja, że do jednego worka wrzuca się imiona wszystkich uczestników danej imprezy, każdy losuje jedna karteczkę i zostawia pod choinką prezent dla danej osoby.

- A jak Japończycy świętują Nowy Rok?

- To dla nich czas dla domu, rodziny, zadumy. I bardzo specyficzne, japońskie jedzenie noworoczne.

- Czyli?

- Jest fish cake, czyli zmielona, sprasowana ryba, która przyjmuje formę twardego, gotowanego jogurtu. Są też mandarynki, najlepiej na gałązce z zielonym listkiem. To symbol życia. Są też ciasta mochi, czyli tradycyjne japońskie kluski/ciastka robione z klejącego ryżu z dodatkiem czegoś słodkiego. Powstaje coś o twardej skorupce, miękkie i bardzo lepkie w środku. Do tego stopnia lepkie, że 1 stycznia są podawane raporty ile osób umarło, bo tym się zadławiło. W Nowy Rok wychodzi się też do świątyni. Są to chramy shintoistyczne albo świątynie buddyjskie. Buddyzm i shintoizm to są dwie główne religie w Japonii, które się wzajemnie przenikają. Nawet Japończykom trudno je rozróżnić. Ale często robią to kluczem: wesołe rzeczy są shintoistyczne, smutne - buddyjskie. Pogrzeby są buddyjskie, wesela shintoistyczne. Modlenie się o oceny jest buddyjskie, narodziny shintoistyczne. Nowy Rok jest wesoły, dlatego zazwyczaj idzie się do chramy shintoistycznej. Tam trzeba dojść do dzwonu, przydzwonić w niego, wrzucić monetę i pomodlić się. I tyle. Jest tam tyle osób, że nie da się zatrzymać i zadumać.

W większych świątyniach jest tak, że zamykana jest cała ulica, a ludzie czekający w kolejce po 3, 4 godziny dzieleni na sektory. Nie ma fajerwerków na nowy rok, nie ma imprez. Chyba, że jest się wśród przyjezdnych. Zdarza się, że kluby są otwarte i tam się można pobawić. Tam spotyka się młodszych Japończyków. Na Nowy Rok babcia i dziadek dają wnukom koperty z pieniędzmi. Nie są to duże kwoty. Są specjalne koperty ze specjalnym designem noworocznym, które można dać tylko na ten dzień. Na inną okazję nie wypada. Są też koperty na pogrzeby, śluby, nie można ich pomieszać.

- Co najbardziej z Japonii zapamiętasz? Co ci się podobało?

- To będzie miało związek z ludźmi i przyjaźnią. Moja druga rodzina, to są starsi ludzie w Japonii. Mam taką ulubiona knajpę, nazywa się Taco Bar. Tam stali bywalcy do tego stopnia się zżyli, że jak ktoś się przeprowadzał, wszyscy pomagali. Jak ktoś miał urodziny to wszyscy razem świętowali, a jeśli ktoś miał problem to wszyscy szli mu na ratunek. To było piękne. Często na weekendy pewna kobieta zapraszała nas na obiady. Jej córka miała może 13 lat i okazało się, że nie ma komputera. Wszyscy bywalcy tego baru zrzucili się, pojechaliśmy z kolegą do sklepu i kupiliśmy jej laptopa. To nie było ode mnie czy kolegi, to było od nas wszystkich. Kiedy ja się przeprowadzałem, pojawiła się ciężarówka, ludzie do pomocy, prezenty na nowe mieszkanie. Kiedy miałem wolny czas, zapewniali mi atrakcje, na przykład wejście na trening sumo, gdzie nie może wejść każdy.

Teraz za każdym razem jak jestem w Japonii stawiam sobie za punkt honoru odwiedzenie tego miejsca i tych ludzi. Dostałem nawet klucz do domu tej kobiety, która zapraszała nas na obiady. Powiedziała, że jej dom jest moim domem. To jest moja rodzina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna