Zostały pobite, a następnie utopione. Ich ciała znaleziono w wannie w mieszkaniu przy ul. Jurowieckiej w Białymstoku. Było to w listopadzie 2001 r. Proces był poszlakowy i prawomocnie zakończył się 10 lat temu. Wyrok: dożywocie. Jan P. nigdy nie przyznał się do winy, w celi próbował popełnić samobójstwo. W jego niewinność wierzy wiele osób (prawnicy, politycy, Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu), którzy zbierali podpisy pod petycją o ułaskawienie. Wniosek P. trafił do prezydenta. Ten zwrócił się do Sądu Okręgowego o opinię. Dzisiaj ją ogłosił. Jest negatywna.
ZOBACZ: Morderstwo na Białostoczku. Zabił, a potem poszedł na imprezę
- Nie możemy się pogodzić z niesprawiedliwością - mówiły dziś w sądzie zrozpaczone ciocia i siostra skazanego. - Proces był poszlakowy. Jest wiele dowodów wykluczających. Inne włosy, ślady DNA...
Jan miał alibi. Biegła medyk sądowa wyznała po latach, że śledczy wywierali na nią naciski. Cel? Wskazać czas morderstwa taki, aby alibi obalić.
CZYTAJ TEŻ: Zabójca pielęgniarki z Dziecięcego Szpitala Klinicznego wciąż jest na wolności
Akta sprawy trafią teraz do białostockiego sądu apelacyjnego (też orzekał w sprawie zabójstwa). Jeśli i ten wyda opinię negatywną, prezydent nie będzie rozpatrywał wniosku o ułaskawienie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?