Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Może wróci jako trener

Krzysztof Sokólski [email protected]
Bialystok. Tomasz Wałdoch wystąpił w zaledwie pięciu meczach Jagiellonii. Zdążył jednak na trwałe zapisać się w historii klubu.

Były reprezentant Polski już w niedzielę z rana, kilkanaście godzin po ostatnim meczu sezonu z Unią Janikowo (2:2), wyjechał do Niemiec. To definitywne pożegnanie się z Jagą. Mimo natłoku obowiązków znalazł czas, żeby porozmawiać z "Gazetą Współczesną".

Jak pan będzie wspominał pobyt w Białymstoku?
Tomasz Wałdoch: - Naprawdę bardzo miło. Ten miesiąc nie był dla mnie czasem straconym. Cel, który wszyscy wspólnie zakładaliśmy, czyli awans do pierwszej ligi, został osiągnięty. Jestem szczęśliwy, że Jagiellonia zagra w ekstraklasie.

Ma pan w tym spory udział...
- Na temat swojej formy nigdy nie lubiłem się wypowiadać. Od oceniania są trenerzy, kibice. Nie ustrzegłem się błędów, ale zwycięskiej drużyny nie należy krytykować. Kiedy występowałem na boisku, nie straciliśmy żadnej bramki. To świadczy, że przychodząc do Jagiellonii, nie osłabiłem drużyny. Cieszę się, że zespół mnie zaakceptował, przyjął w odpowiedni sposób. Mogłem w jakimś stopniu przekazać chłopakom swoje doświadczenie. Cel, jaki przyświecał trenerowi Płatkowi, kiedy sprowadzał mnie do Białegostoku, był taki, żeby moją osobą dodatkowo zmotywować zawodników.

Zdążył pan pewnie poznać klub. Jak pan ocenia to, co w nim zastał.
- Pod względem sportowym jesteśmy pierwszoligowcami. Natomiast jest wiele do zrobienia, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne. Mam na myśli przede wszystkim warunki treningowe. Dużo spraw trzeba wyprostować. Często rozmawialiśmy na ten temat z Arturem Płatkiem i wydaje mi się, że jeśli miałby on przedłużyć tutaj swoją umowę, pewne warunki muszą zostać spełnione. A co się tyczy zespołu, to z tym potencjałem stać go na utrzymanie się w ekstraklasie. W pierwszym sezonie chyba taki cel powinien zostać postawiony przed drużyną.

Jakie wrażenie zrobiła na panu polska druga liga?
- Od czasu, kiedy wyjechałem z kraju, na tych stadionach, na których teraz grałem, niewiele się zmieniło. Sprzęt, warunki treningowe, szatnie też pozostawiają wiele do życzenia. Wiadomo, jak jest na stadionie w Białymstoku. Mam nadzieję, że awans do ekstraklasy otworzy niektórym oczy i w pierwszej lidze sytuacja się zmieni. Przy tym zdaję sobie sprawę, że wiele klubów w Polsce boryka się z kłopotami finansowymi. Obiekty, które odwiedziłem, wymagają remontów. Ale zbyt wielkich środków finansowych na to nie potrzeba. Odświeżenie szatni, pryszniców, to takie podstawowe rzeczy. Wprawdzie w związku z organizacją w naszym kraju Euro 2012 powstaną nowe stadiony, ale chodzi też o mniejsze ośrodki. Od dawna mówi się o poprawie bazy, a po trzynastu latach nie widzę w Polsce pod tym względem żadnej poprawy.
Jagiellonia dużo zyskała na przyjściu Tomasza Wałdocha, a co zyskał Tomasz Wałdoch?
- Przypomniałem się polskim kibicom. Przekonałem się, że mogę podołać występom na boisku. Nie jest jeszcze ze mną źle. Poznałem też nowych kolegów, nowych ludzi, nowe miasto.
9 czerwca to ostateczny koniec przygody z Jagiellonią?
- Nie wiem, czy przygoda to dobre słowo. Ale to na pewno koniec kariery w Polsce. Wracam do rodziny i do swoich obowiązków. W Schalke 04 jestem trenerem drużyny młodzieżowej. Poniedziałek to początek kolejnego szkoleniowego kursu. Trwał on będzie przez dwa i pół tygodnia. Później zasłużony urlop. W przyszłym sezonie będę prawdopodobnie prowadził zespół młodzieżowy. W zasadzie będę pomagał trenerowi, który już od piętnastu lat zajmuje się drużyną. Ja jestem jego asystentem. Zbieram nowe doświadczenia. To będzie ciekawy okres, tym bardziej że mój syn, który trenuje w sekcji młodzieżowej, przechodzi do mojej grupy rocznikowej. Jestem ciekaw, jak to będzie funkcjonowało. Po sezonie chcę podjąć samodzielną pracę. To warunek, żeby zaistnieć na trenerskim rynku.

A jeśli pojawi się ciekawa oferta z Polski?
- Nie wykluczam, że ją przyjmę. Wydaję mi się, że w Polsce miałbym łatwiejsze zadanie, jeśli chodzi o znalezienie posady trenerskiej. Ale na dzień dzisiejszy nie zastanawiam się nad tym. Teraz kształcę się i poznaję tajniki pracy szkoleniowej. W swojej karierze grałem w wielu klubach, w których miałem wielu trenerów. To powinno ułatwić rozpoczęcie pracy w charakterze szkoleniowca. Jednak to zupełnie inna rola od tej, którą pełniłem jako piłkarz.

Co zapamięta pan z pobytu w Białymstoku?
- Życzliwych ludzi. Kibiców, którzy potrafią stworzyć superatmosferę. Przez wszystkie mecze, które rozgrywałem, nie spotkałem się z żadną nutką antypatii. Nawet na wyjeździe nie było sytuacji, żeby ktoś mnie wygwizdał. Wiem, że takie sytuacje zdarzały się niektórym zawodnikom, którzy wracali po latach do kraju.

Jeżeli Jagiellonia kiedyś złoży panu ofertę podjęcia pracy w roli trenera...
- Nie powiem "nie". Kiedy na początku swojej kariery piłkarskiej wyjeżdżałem z Gdańska, pierwsza propozycja, jaką otrzymałem, pochodziła właśnie z Jagiellonii. Kibice musieli jednak czekać aż dwadzieścia lat na mój przyjazd do Białegostoku. Myślę, że jak pojawi się oferta szkoleniowa ze strony Jagi, nie trzeba będzie tak długo czekać na trenera Wałdocha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna