Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mundial U-20. To nie sen. Choć nie grają w najlepszych ligach, zagrają w finale mistrzostw świata

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Lucyna Nenow / Polska Press
Ukraina i Korea Południowe od początku zachwycały zaangażowaniem oraz konsekwencją. One doprowadziły je do finału. Ten w sobotę w Łodzi.

Gdyby sędzia uznał bramkę Włochów, pewnie nie awansowalibyśmy do finału. Graliśmy w dziesiątkę, byliśmy już zmęczeni, oni łapali wiatr w żagle. Nie widziałem sytuacji, ale wydaje mi się, że podjęto logiczną decyzję. Dziękuję Bogu, on nam pomógł - skomentował kontrowersyjną decyzję arbitra z Brazylii selekcjoner Ukrainy Oleksandr Petrakov. W samej końcówce nie uznano wyrównującego gola Włochów. Niedoszły strzelec Gianluca Scamacca miał przy oddawaniu strzału sfaulować kapitana rywali. Ta sytuacja przysłoniła cały obraz pierwszego półfinału rozgrywanego na stadionie w Gdyni. Niesieni przez doping swoich kibiców (a było ich zdecydowanie więcej niż tych z Półwyspu Apenińskiego) byli po prostu lepsi, swoją bramkę zdobyli całkowicie myląc defensywę Italii. Autorem gola okazał się błyszczący w tym turnieju Serhii Buletsa, który na swoim koncie ma już trzy bramki oraz dwie asysty.

Przede wszystkim jednak podopieczni Petrakova nie tylko nad Włochami, ale też nad poprzednimi przeciwnikami górowali zaangażowaniem oraz pracą wykonywaną na boisku. Nad awansem pracowano również poza nim. Przed samym półfinałem wysłano specjalny samolot po Andryi Lunina, który po ⅛ udał się na kilka dni na zgrupowanie seniorskiej kadry. W Trójmieście zjawił się na kilka godzin przed meczem. Nie popełnił w nim żadnych błędów.

Bezbłędni okazali się także Koreańczycy. Tak jak w ⅛ z Japonią, tak teraz z Ekwadorem wygrali 1:0 i podobnie jak ekipa z Ukrainy udowodnili, że nie trzeba grać w wielkich klubach, aby wygrywać. Obaj finaliści to ogromne zaskoczenia, przed turniejem nikt na nich nie stawiał. Dla nich sam awans do zaplanowanego na sobotę na godzinę 18 meczu to ogromny sukces. Nieznacznym faworytem w tym spotkaniu mają być przyjezdni z Azji. Do trofeum poprowadzić ma ich piłkarz Valencii Kang-in Lee. We wtorek zanotował asystę przy zwycięskim trafieniu Choi Juna. Na razie wyrasta na MVP turnieju. To była już jego czwarta asysta, w ćwierćfinale przeciwko Senegalowi zdobył także bramkę. - Gdybyśmy kiedykolwiek zwątpili, nie udałoby się nam wygrać. Najważniejsze było to, że cały czas wierzyliśmy. To cecha narodowa, która nas wyróżnia - mówił najmłodszy w drużynie, bo urodzony w 2001 roku zawodnik. - Wiek tutaj nie ma żadnego znaczenia. Będąc na środku boiska, często po prostu widzę pewne rzeczy lepiej i staram się sprawić, by moi koledzy czuli wsparcie. W Valencii, jeśli chcesz się przebić, musisz mieć w sobie coś z lidera, ale w piłce na wysokim poziomie tak jest wszędzie. Także w naszej reprezentacji. Jestem bardzo wdzięczny mojemu zespołowi, sztabowi trenerskiemu i kibicom, którzy na tych mistrzostwach licznie nas wspierają. Wszyscy tworzymy jedną wielką drużynę.

Praca drużynowa może okazać się kluczowa w sobotę. Obie ekipy już przeszły do historii swoich krajów, teraz stają przed wielką szansą by zapisać się w niej złotymi zgłoskami. Nawet zwycięstwo w całym turnieju nie zwolni jednak Koreańczyków z obowiązkowej służby wojskowej. Pozwoli się wybić, gdyż podobnie jak piłkarze z Ukrainy w większości występują w rodzimych rozgrywkach. Jun, czyli bohater wtorkowego meczu, grę łączy ze studiowaniem na prestiżowym Korea University. By przyjechać do Polski, wziął urlop dziekański.

W piątek rozegrany zostanie mecz o 3. miejsc, gdzie faworytem będą jednak Włosi. - Zrobiliśmy tyle, ile było w naszej mocy i uważam, że niesprawiedliwie przegraliśmy. Nie zasłużyliśmy na to, ale musimy uszanować wynik. Dziękuję całej drużynie. Udział w tym turnieju to dla nas wspaniałe doświadczenie - mówił ich selekcjoner Paolo Nicolato po porażce z Ukrainą. Teraz ma dwa dni, by pod względem mentalnym postawić swoich zawodników na nogi. W przeciwieństwie do Ekwadoru, nie czeka ich podróż, piątkowy mecz (20.30) będzie w Gdyni.

Tym samym z mistrzostwami świata pożegnał się Lublin. Na stadionie trzecioligowego Motoru rozegrano w sumie osiem spotkań, najwięcej kibiców, bo aż 12,614 pojawiło się na ostatnim starciu. W pamięci kibiców na całym świecie zapisze się jednak spotkanie Norwegii z Hondurasem 12:0. Dziewięć bramek zdobył wtedy Erling Haaland i zapewnił koronę króla strzelców tego turnieju.

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mundial U-20. To nie sen. Choć nie grają w najlepszych ligach, zagrają w finale mistrzostw świata - Sportowy24

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna