Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na białostockim cmentarzu chowane są ciała dzieci nienarodzonych

Urszula Ludwiczak [email protected]
Piętnaścioro nienarodzonych dzieci, po mszy za ich dusze, zostało pochowanych – w małych białych trumienkach – na cmentarzu parafialnym w Dojlidach
Piętnaścioro nienarodzonych dzieci, po mszy za ich dusze, zostało pochowanych – w małych białych trumienkach – na cmentarzu parafialnym w Dojlidach A. Zgiet
Piętnaście małych, białych trumienek z ciałami nienarodzonych dzieci spoczęło w we wspólnym grobie na cmentarzu parafialnym w Dojlidach.

Był to drugi taki pogrzeb, zorganizowany przez białostocki Komitet Budowy Pomnika Dzieci Nienarodzonych. Wszystko miało miejsce w Wielką Środę.

Komitet tworzy siedmiu mężczyzn. Jak o sobie mówią - katolików. Nie ma wśród nich kobiet. Dlaczego? - Niech pani sama odpowie sobie na to pytanie - ripostują. I dodają, że zapraszają do swojego grona wszystkich, kto tylko by chciał...

Szef komitetu to 43-letni przedsiębiorca Krzysztof Chańko. Ma dwoje dzieci. Komitet zawiązał w 2008 roku.

- Jako Polak i katolik jestem świadomy, że ktoś musi się tym zająć - mówi. - Każdy ma prawo do pogrzebu, a my, walcząc o godny pochówek dla bezbronnych dzieci, spełniamy nasz chrześcijański obowiązek.

Krzysztof Chańko nie mógł pogodzić się z tym, że płody, których nikt nie chce, trafiają do utylizacji. - Te ciała są wywożone przez MPO - mówi. - Tak być nie może! Chcemy, aby wszyscy mieli świadomość, że powinno być inaczej.

Droga przez mękę

Przez wiele lat, zgodnie z prawem medycznym, o dziecku mówiono dopiero wtedy gdy minął 22. tydzień ciąży, a płód osiągnął już wagę minimum 500 gramów. Dzieci, które z różnych przyczyn przychodziły na świat wcześniej, były zwane płodami, których nawet nie można było wydać rodzicom. Zabierał je szpital i oddawał do utylizacji tak samo jak np. amputowane kończyny. Ale bywały też sytuacje, że rodzice mieli problem z odebraniem ze szpitala dziecka, które urodziło się martwe po 22. tygodniu ciąży. Albo nie odbierali ciała, bo nie wiedzieli, że mają takie prawo. Życia nie ułatwiały im zresztą przepisy dotyczące pochówku takiego maluszka. W efekcie pogrzeby odbywały się niezmiernie rzadko.

W 2005 r. w Polsce odbył się pierwszy zbiorowy pogrzeb dzieci nienarodzonych. Warszawska fundacja Nazaret pochowała wtedy 30 dzieci, jakie zmarły w wyniku poronienia lub aborcji. Po tym wydarzeniu rozpoczęła się dyskusja na temat prawnego uregulowania tej kwestii. W 2007 r. minister zdrowia wydał rozporządzenie, zgodnie z którym, wszystkie dzieci, niezależnie od długości trwania ciąży, mają prawo do pochówku. Szpitale zobowiązane są do wydania aktu zgonu i ciała. Dwa lata temu także Międzynarodowa Komisja Teologiczna wydała dokument, a papież Benedykt XVI potwierdził go bullą "Spes Orandi" na temat chowania nienarodzonych dzieci. Uznano, że dzieci z poronienia czy aborcji, mimo braku chrztu, dostąpią zbawienia i należy się im pogrzeb.

Zgodnie z dziś obowiązującymi przepisami, jeśli rodzice nie chcą lub nie mogą zająć się pochowaniem nienarodzonego maluszka, może to zrobić każda organizacja, która zobowiąże się do zorganizowania godnego pogrzebu. Taką organizacją jest właśnie komitet Krzysztofa Chańki. Na początku tworzyło go trzech mężczyzn, teraz jest ich siedmiu.

- Ale mimo że sprzyjają nam przepisy, łatwo nie jest - mówi szef komitetu. - Przez ponad dwa lata staraliśmy się uzyskać pozwolenie na odbieranie ze szpitali nienarodzonych dzieci. Mamy wprawdzie ustawy, ale nikt ich nie respektuje. W szpitalach przechodzimy drogę przez mękę. Nienarodzone dzieci udaje nam się odbierać tylko ze szpitala klinicznego w Białymstoku. Pozytywne kontakty nawiązaliśmy ostatnio ze szpitalem w Suwałkach. Inne placówki twierdzą, że nie ma takiego problemu.

Dyrektor szpitala klinicznego w Białymstoku zapewnia, że od początku nie widział przeszkód, aby wydawać ciała zmarłych dzieci organizacji, która chce je pochować.

- W pierwszej kolejności szczątki są wydawane rodzinie i najbliższym, ale gdy rodzina nie jest tym zainteresowana, wydajemy je komitetowi - wyjaśnia Bogusław Poniatowski, dyrektor Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. - Nie widzimy w tym żadnego problemu.

Pogrzeb dla wszystkich

Chańko chciałby, aby wszystkie nienarodzone dzieci były godnie chowane. Pierwszy taki pogrzeb (11 ciał) udało się zorganizować we wrześniu ub. roku. Kolejny - 31 marca br.

- Pogrzeby organizujemy na własny koszt - mówi Chańko. - Pomaga nam zakład pogrzebowy i parafia pw. Jana Chrzciciela na Dojlidach, która udostępniła nam miejsce na cmentarzu. To spora parcela,
będziemy tam chować kolejne dzieci.

Komitet pierwotnie chciał, aby miejsce do chowania nienarodzonych maluchów powstało na białostockim cmentarzu komunalnym. Tam także planowano postawienie pomnika dla takich dzieci. Ale od dwóch lat nie ma reakcji władz miasta na prośby komitetu.

- Dlatego na razie chowamy w Dojlidach - mówi Chańko. - Kiedy będzie kolejny pogrzeb, na razie nie wiemy, wszystko zależeć będzie od potrzeb. Podobno umiera co piąte poczęte dziecko. To dużo. Chcielibyśmy, aby rodzice wiedzieli, że też mają prawo je zabrać i pochować. A jeśli te dzieci zostają w szpitalu, żeby ich nie wyrzucano razem z odpadami medycznymi. Wiemy też, że nie mamy dostępu do wielu dzieci, które giną w wyniku aborcji. Ideałem byłaby sytuacja, aby każde nienarodzone dziecko miało swój grób.

Tak jak to, obok którego na cmentarzu w Dojlidach są teraz chowane nienarodzone dzieci. Chańko wskazuje pobliski grób. Na pomniku wyryto, że dziecko urodziło się i zmarło tego samego dnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna