Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na lotnisku znalazł się między wybuchającymi bombami

Tomasz Kubaszewski
Adam Roszkowski, zaliczany do grona najlepszych polskich skrzypków, jest także kompozytorom. Zamierza napisać utwór poświęcony brukselskiej tragedii.
Adam Roszkowski, zaliczany do grona najlepszych polskich skrzypków, jest także kompozytorom. Zamierza napisać utwór poświęcony brukselskiej tragedii.
Gdyby nieco szybciej podszedł do odprawy, dzisiaj już pewnie by nie żył. Suwalczanin Adam Roszkowski przeżył zamach terrorystyczny na brukselskim lotnisku Zaventem. - Ci terroryści rzeczywiście mocno mnie przestraszyli - przyznaje.

Potężny huk rozległ się parę minut po godzinie ósmej. - To było za mną, gdzieś z tyłu - wspomina Roszkowski. - Ale chwilę potem rozległ się kolejny - z innej strony. Znajdowałem się mniej więcej w środku - między jedną eksplozją a drugą. Ludzie nie ginęli metr, czy dwa ode mnie. A kilkadziesiąt metrów już tak...

Adam Roszkowski, który jest zawodowym muzykiem, miał wylecieć na krótkie wakacje. Połączone zresztą z pracą. Jak mówi, w jego fachu ćwiczyć trzeba cały czas. Ze swoimi ukochanymi skrzypcami nigdy się więc nie rozstaje.

Studia w Brukseli skończył z wyróżnieniem

Urodził się w Suwałkach 36 lat temu. Od dziecka przejawiał bardzo duże zdolności muzyczne. Pierwszy publiczny występ dał w wieku sześciu lat.

Uczył się gry na skrzypcach. To jeden z najtrudniejszych instrumentów. Sam talent nie wystarczy, potrzebna jest też gigantyczna praca.

Skończył białostocką filię Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Potem kontynuował naukę w Konserwatorium Królewskim w Brukseli. Ukończył je z wyróżnieniem.

Po studiach występował zarówno w Polsce, jak i za granicą. Pojawiał się także w rodzinnym mieście, gdzie wspierał działalność Fundacji Art-S.O.S, prowadzonej przez jego matkę Alicję Roszkowską. Od kilku lat propaguje ona w Suwałkach muzykę klasyczną. Pomaga jednocześnie utalentowanej młodzieży. Organizuje koncerty i zbiórki na jej rzecz. Adam na takich koncertach się pojawia. Podobnie jak jego młodszy brat - Jan, mieszkający w Warszawie wiolonczelista.

Adam Roszkowski w Brukseli mieszka nieco od ponad dziesięciu lat. Ale z przerwami. Wcześniej sporo przebywał w Polsce. Dawał tu mnóstwo koncertów, bardzo dobrze przyjętych zarówno przez publiczność, jak i krytyków.

- Ale od dwóch lat przebywam cały czas w Belgii - opowiada. - Jestem pierwszym skrzypkiem w narodowej orkiestrze tego kraju, biorę też udział w różnych projektach muzycznych.

Postanowił wrócić po swoje cudowne skrzypce

- Nawet przez chwilę nie miałem wątpliwości, że na lotnisku doszło do wybuchu bomby - mówi. - Owszem, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem, ale chyba każdemu w głowie tkwi jednak to, co wydarzyło się wcześniej, choćby w Paryżu.

Stał w kolejce do odprawy. Przed nim znajdowała się jeszcze jedna osoba.

- Nagle wszędzie zrobiło się mnóstwo takiego dziwnego kurzu... - wspomina. - Strasznie wbijał się nozdrza. Czułem go potem przez cały dzień.

Ludzie wokół Roszkowskiego różnie reagowali. Jedni krzyczeli, inni padali na podłogę, kolejni rzucali się do ucieczki.

- Dołączyłem do tych ostatnich - mówi. - Nawet nie zauważyłem, jak wypadło mi wszystko, co trzymałem w rękach.

Kiedy już wydostał się na zewnątrz budynku lotniska, zorientował się, że nie ma swoich ukochanych skrzypiec. Jak podkreśla, to znakomity instrument.

- Całkiem niedawno wprowadziłem w nim pewne modyfikacje i brzmiał naprawdę świetnie - wyjaśnia.

Postanowił, że musi po skrzypce wrócić. Chwilę potem był znowu w hali odpraw brukselskiego lotniska. Instrument odnalazł w nienaruszonym stanie. W dodatku, wciąż wydobywa się z niego taki sam dźwięk, jak przed zamachem. To należy już zaliczyć do kategorii szczęśliwych zbiegów okoliczności. Skrzypce są bowiem tak delikatne, że w samochodzie muzycy przewożą je na poduszkach.

- Kiedy już wróciłem do domu, okazało się, że nie mam także paszportu - dodaje. - Musiałem więc wyrobić sobie w polskiej ambasadzie nowy.

Głośne wybuchy mogły też zaszkodzić słuchowi muzyka. Nic się jednak nie stało. Przez wiele godzin słyszał wprawdzie w uszach charakterystyczny gwizd, ale to przeszło.

- O dziwo, zaraz po tym wszystkim czułem się lepiej, niż następnego dnia - opowiada Roszkowski. - Miałem bardzo ciężką noc.

Choć daleki jest od lamentowania nad sobą, to jednak przyznaje, że naprawdę miał dużo szczęścia. - Gdybym nieco wcześniej podszedł do odprawy, to pewnie przechodziłbym blisko miejsc, gdzie eksplodowały bomby - przyznaje.

Mieszkający w Suwałkach rodzice Adama Roszkowskiego wiedzieli wprawdzie, że syn nie przyjedzie do domu na Wielkanoc, ale nie wiedzieli, iż akurat 23 marca rano znajdzie się na lotnisku Zaventem...

- Godzinę po tym wszystkim zatelefonowałem do ojca i powiedziałem, że u mnie wszystko w porządku - mówi pan Adam. - Natomiast brat orientował się w sytuacji. Wysłał mi wiadomość, żebym jak najszybciej stamtąd uciekał.

Specjalny utwór poświęcony zamachom

Z mieszkającymi w Brukseli muzułmanami Roszkowski ma kontakt od wielu lat. Bo wszędzie jest ich pełno. Twierdzi jednak, że nigdy mu oni nie przeszkadzali.

- Ja dzielę ludzi nie według wyznania, lecz tego, czy są dobrzy, czy źli - wyznaje. - A i tacy, i tacy są w każdej społeczności. Generalnie jednak nie lubię polityki i nie chcę się w nią mieszać.

Mimo to przyznaje, że nie potrafi zrozumieć ani działań belgijskiej policji, która „wszystko ma w pewnej części ciała”, ani niektórych miejscowych polityków. Skrajny przykład to były burmistrz brukselskiej dzielnicy Molenbeek. Terroryści zrobili sobie tutaj jedną z głównych europejskich baz. Przez nikogo nie byli niepokojeni.

- Burmistrz pozwalał im na wszystko - opowiada Roszkowski. - Pomagał nawet w ściąganiu rodzin z krajów arabskich. Dostawał za to głosy społeczności muzułmańskiej i mógł rządzić przez kolejne lata.

Udzielając wywiadu jednej ze stacji telewizyjnych suwalczanin powiedział, że pierwsza myśl, jaka przyszła mu po zamachu do głowy, to wstąpienie do służb specjalnych. Po co? Żeby wziąć odwet?

- Emocje wzięły górę, przecież ja do żadnych służb specjalnych się nie nadaję - odpowiada. - Zaraz po takim przeżyciu człowiek odczuwa wszechogarniającą rezygnację. I myśli sobie na przykład, żeby już nigdy w żadną podróż się nie wybierać. Potem jednak pojawia się gniew. Akurat w tym czasie udzielałem wywiadu telewizyjnego.

Muzyk na wojnę nie pójdzie, ma jednak pomysł jak tę tragedię odreagować:

- Chciałbym napisać utwór poświęcony temu tragicznemu wydarzeniu - zdradza. -W nocy, podczas której nie mogłem spać, zarysowała mi się niemal cała kompozycja... Za jakiś czas powinna być gotowa.

Z podróży też nie zrezygnował. - Postanowiłem żyć normalnie - tłumaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna