Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napad z wątkiem erotycznym w tle

Izabela Krzewska [email protected]
Napastnicy przystawili poszkodowanemu pistolet do głowy
Napastnicy przystawili poszkodowanemu pistolet do głowy sxc
Napastnicy wycelowali w 55-latka pistolet, bili i dusili poduszką. Na koniec okradli. Udział w spisku wzięła kochanka, która zaplanowała napad.

Sceny jak z filmy rozegrały się w białostockim hotelu. To tam rencista umówił się ze znajomą na, jak sam powiedział policjantom, "spotkanie erotyczne". Niestety nie dane mu było doznać z 35-latką cielesnych rozkoszy. Zamiast Moniki L.-Ł., rzucili się na niego dwaj uzbrojeni mężczyźni w kominiarkach.

Famme fatale na zasiłku

O udział w brutalnym rozboju prokuratura oskarżyła cztery osoby. Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku, staną już wkrótce: 32-letni Sebastian W., 23-letni Bogdan M. (to oni, zdaniem śledczych bili pokrzywdzonego), 29-letni Łukasz W. (stał na czatach), oraz 35-letnia Monika L.-Ł. Jak wynika z aktu oskarżenia, to właśnie białostoczanka była pomysłodawczynią napadu.

Matka dwójki dzieci, utrzymująca się głównie z zasiłków i pomocy społecznej, dowiedziała się, że jej dawny sąsiad, sprzedał właśnie działkę budowlaną. Na jego konto miało trafić 60 tys. zł. Kobieta skuszona możliwością szybkiego zarobku, 29 stycznia skontaktowała się ze znajomym z Grajewa - Sebastianem W. (kolegą jej męża). Do realizacji swego planu, potrzebowała bowiem pomocy. Sebastian wydawał się idealnym kandydatem na wspólnika. Mężczyzna o bogatej kartotece, był już karany za napady i kradzieże z włamaniami. Zaledwie trzy tygodnie wcześniej wyszedł z więzienia, gdzie odbywał 3-letni wyrok za rozbój.

- Monika zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma "klienta". Potrzebuje jednak chłopaków do wykończenia roboty - zeznawał W. w czasie śledztwa.

Mężczyzna już następnego dnia był w Białymstoku. Wkrótce dołączył do niego również Bogdan M. - przyjaciel z podwórka o nie mniej imponującej kryminalnej przeszłości. W spotkaniu "organizacyjnym" wziął też udział Łukasz W. Ten ostatni zaproponował, żeby włamać się do mieszkania rencisty. Zadaniem Moniki było trzymanie 55-latka z daleka od domu. Kobieta spotkała się z "celem" na piwie. Okazało się, że czas ten był stracony. Do włamania nie doszło.

Zmiana planów przyszła już następnego dnia Monika ponownie miała być przynętą. Bez problemu skusiła 55-latka na swoje wdzięki. Zaaranżowała schadzkę w hotelu przy ul. Kolejowej w Białymstoku.
Wszystko odbyło się 31 stycznia br., około południa.

Rozbój w biały dzień

- Namawiała mnie, żebym wygnał żonę, a ona zamieszka ze mną - opowiadał wystrychnięty na dudka amant.

Mieli uprawiać seks. Ale nie za darmo. Po wynegocjowaniu ceny za "spotkanie erotyczne", para spędzała miło chwile rozmawiając i pijąc alkohol. Po około pół godziny, 35-latka pod pretekstem wyjścia do toalety, ukradkiem otworzyła drzwi swoim wspólnikom. Dwaj mężczyźni (Sebastian W. i Bogdan M.) wpadli do pokoju i zaatakowali zaskoczonego rencistę.

- W pokoju panował półmrok, światło było zgaszone, a okno zasłonięte - opisywał 55-latek romantyczną scenerię hotelowego pokoju. - Jak weszli ci mężczyźni, zamknęli drzwi, odwrócili się i założyli na głowy kominiarki. Jeden z nich podszedł do mnie i przystawił mi pistolet do głowy. Poczułem chłód metalu.

Napastnicy kazali odwrócić się mu się do ściany. - Wtedy ten grubszy złapał mnie za szyję i spytał, gdzie mam pieniądze. Położył mnie na łóżku twarzą do dołu, przycisnął poduszką - dodaje pokrzywdzony.

Rabusie zaczęli przeszukiwać kieszenie i kurtkę 55-latka. Znaleźli jedynie 30 zł i kilka złotych w bilonie. Do skromnego łupu dołączyli jeszcze dwa telefony komórkowe, z których cenniejszy wart był 1 tys. zł. Do tego zabrali dokumenty i kartę bankomatową. Serią kolejnych ciosów, sprawcy próbowali wymusić na ofierze PIN do karty, żeby z konta rencisty wypłacić oczekiwaną fortunę.

Pobity mężczyzna podał kod, jednak (jak się potem okazało) błędny. Ale gdy napastnicy wyszli, wezwał policję.

Krezus bez grosza

Pobity nie miał wątpliwości, kto był mózgiem operacji.

- Jestem pewny, że Monika wystawiła mnie tym mężczyznom i że była wraz z nimi - mówił śledczym. - Ona wiedziała, że ja mam pieniądze (ze sprzedaży działki-przyp.red.) i że noszę je ze sobą. Jak się spotkaliśmy 28 stycznia, widziała, jak wyjąłem z kieszeni plik banknotów. Miałem wtedy ponad 30 tys. zł.
W dniu schadzki 55-latek miał przy sobie tylko "drobne", jakieś 140 zł. Rabusiom umknęła nawet ta kwota. Bo 100 zł schowanych w kieszeni rencisty, nie znaleźli.

Ostatecznie wszyscy oskarżeni, z wyjątkiem Łukasza W., przyznali się przynajmniej do części zarzutów. Z wyjątkiem Sebastiana W., każdy z nich umniejszał jednak swój udział w zdarzeniu.

Bogdan M. na początku udawał Greka. Twierdził, że próbował jedynie chronić Monikę przed napastliwym adoratorem. Wobronie jej "czci" przylutował 55-latkowi.

Dżentelmen przyznał, że przez telefon słyszał jak 55-latek zmusza Monikę do picia alkoholu i uprawiania seksu, nie chciał jej wypuścić.

Sebastian nie chciał się mieszać i robić kłopotów. Na pomoc ruszył więc Bogdan.

- Zapytałem tego mężczyznę w czym widzi problem. Wstał i zaczął mi ubliżać. W tym czasie do pokoju weszła Monika. Powiedziała, żebyśmy już poszli. Mężczyzna podszedł i złapał mnie za kaptur, a ja odruchowo uderzyłem go dwa razy pięścią w twarz. Mężczyzna padł na ziemie, a ja z Monika wyszedłem z pokoju. Ale nic nie zabierałem - opowiadał.

Alibi bez pokrycia

Telefon Moniki faktycznie był włączony. Wszystko po to, jak wynika z aktu oskarżenia, aby jej wspólnicy mogli się przysłuchiwać hotelowym rozmowom "kochanków" i ustalić, czy 55-latek ma przy sobie pieniądze.

Łukasz W., ps. Mrówek, zaprzeczył wszystkiemu. Jak mówił, właściwie nikogo ze współoskarżonych nie zna, a o rozboju nic nie wie, a z Moniką ostatni raz widział się w grudniu lub styczniu. Nie dzwonił do niej, bo zgubił telefon u kolegi i znalazł go dopiero w marcu lub w kwietniu. W toku śledztwa ustalono jednak, że znajomy o wskazanych przez W. danych nie istnieje. A analiza bilingów wykazała, że Ł. W. wielokrotnie dzwonił do Moniki.

Ta przyciśnięta przez śledczych do muru przyznała, że wspólnie ze znajomymi chcieli okraść 55-latka, ale ...
- Nie wiedziałam, że chłopcy pojadą do hotelu. Sama byłam w szoku jak ich zobaczyłam. Oni mnie tylko prosili, żebym wyciągnęła go z domu. To Mrówek to zaplanował. Ja nie zrobiłam mu nic złego - opowiadała zatrzymana już dzień po napadzie 35-latka.

Dodała, że Sebastian W. i Łukasz W. zastraszali ją, jeśli komukolwiek opowie o zdarzeniu. A w czasie napadu do niej również mierzyli z pistoletu.

- Oskarżonym grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności - poinformowała Anna Milewska z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ. Trzy lata dłużej może za kratami spędzić Sebastian W., który odpowiada w warunkach recydywy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna