Jak tłumaczy sadownik z Topolan, teraz trudno jest sprzedać cokolwiek na eksport. Zawsze największym odbiorcą polskich jabłek była Rosja. W pierwszym sezonie obowiązywania rosyjskiego embarga jeszcze coś można było sprzedać w tym kierunku. W drugim roku jabłka trafiały na rynek rosyjski okrężną drogą. Natomiast w tym roku wszystko zostało uszczelnione.
Według Roberta Backiela z Łysek, na bardzo trudną sytuację sadowników w tym roku złożyły się dwa elementy – dobre zbiory i brak zainteresowania polskimi jabłkami ze strony Rosji.
– Złotówka za kilogram jabłek, nawet bardzo ładnych, to cena praktycznie nieosiągalna – dodaje producent. – Najczęściej można otrzymać 70-80 gr.
Zauważa on, że w ubiegłym roku o tej porze sytuacja wyglądała dużo lepiej. Teraz, kiedy owoce już w ogóle nie trafiają na rynek rosyjski, wszystko zaczęło się blokować.
Marek Warchoł zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz – unijny mechanizm wsparcia polegający na bezpłatnej dystrybucji owoców, który został wprowadzony po ogłoszeniu przez Rosję embarga.
– Wcześniej bezpłatna dystrybucja kształtowała się na poziomie 200 tys. ton, a w tym roku ma nią zostać objętych tylko 90 tys. ton, czyli ponad dwa razy mniej – zauważa sadownik z Topolan.
Zapowiada on, że swoje zbiory umieści w chłodni i będzie czekał na dalszy rozwój sytuacji.
– Myślę, że inni sadownicy postąpią podobnie – dodaje Marek Warchoł.
W sadzie w Topolanach w tym roku zbiory jabłek ukształtowały się na przeciętnym poziomie.
Barbara Kociakowska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?