Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze rzeki są martwe

Anna Mierzynska
Śnięte ryby wyłowione z Bugu to prawdziwe okazy. Dziś w tej rzece nie ma żadnego życia.  Zdjęcie udostępnił nam Polski Związek Wędkarski.
Śnięte ryby wyłowione z Bugu to prawdziwe okazy. Dziś w tej rzece nie ma żadnego życia. Zdjęcie udostępnił nam Polski Związek Wędkarski.
Klęskę ekologiczną na Bugu i Nurcu ogłosiły właśnie podlaskie służby sanitarne. W obu tych rzekach życie praktycznie nie istnieje.

A skutki tegorocznej przyduchy będziemy odczuwać jeszcze przez trzy lata.

- W Bugu i w Nurcu płynie dziś martwa, pusta woda - mówi Antoni Kustusz, rzecznik prasowy Polskiego Związku Wędkarskiego. PZW zajmuje się odławianiem śniętych ryb, a później będzie szacował straty w rzekach. - Już wiadomo, ze straty są ogromne. Naszym zdaniem, wyginęło ok. 80 proc. populacji tych rzek.

Życie tu wyginęło
Wędkarze wciąż odławiają z Bugu ryby. Wcześniej nikt nawet nie przypuszczał, ze takie okazy żyją w tej rzece. Wyciągają wielkie sumy, kilkudziesięciokilogramowe tołpygi oraz kilkukilogramowe brzany. Do tego dziesiątki kilogramów płoci i okoni, szczupaków, jazi i kleni.

- A to przecież tylko największe ryby, które wypłynęły na powierzchnie. Ile jest mniejszych, które martwe zostały na dnie, tego nie wiemy - zauważa Kustusz.

Chociaż od kilku dni sytuacja się poprawia, w obu rzekach na naszym terenie tlenu wciąż jest za mało, by duże ryby mogły w nich przeżyć.

- Od południa płyną do nas wody z lepszymi parametrami, ale na odrodzenie życia biologicznego, nawet przy pomocy człowieka, trzeba będzie poczekać do trzech lat - zaznacza Lech Januszko z Podlaskiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku. - Dziś w Bugu po prostu nie ma ryb, nowe siedliska będą wiec musiały powstawać od podstaw, od drobnego planktonu poczynając, przez mniejsze gatunki ryb, aż do tych największych.

Samorządy pomogą
Ignacy Jasionowski, wicemarszałek województwa, poinformował wczoraj, ze samorządy będą udzielać pomocy finansowej Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu na ponowne zarybienie rzek.
- Rozmawiałem już na ten temat z burmistrzem Drohiczyna. Oni na razie będą kontaktować się z Ministerstwem Rolnictwa, być możne stamtąd uda się zdobyć pieniądze - mówi Jasionowski. - Jeśli nie, my będziemy myśleć o wsparciu.

Jednak skutki ekologiczne klęski wywołanej przez przyduchę dotyczą nie tylko ryb. Dotykają one całego ekosystemu związanego z tymi dwiema rzekami, a wiec również ptaków i zwierząt żyjących w okolicy. Katastrofę odczują także mieszkańcy, do których w najbliższym czasie nie przyjadą turyści.

Niestety, żadna instytucja nie zajmuje się szacowaniem takich strat. Próbowaliśmy wczoraj zainteresować służby tym problemem. Na razie jednak wszyscy zajęci są liczeniem strat w rybostanie.
- To błąd. Potrzebne są publiczne debaty, które pokazałyby skale tego, co się stało - zaznacza Kustusz.
Fachowcy podkreślają, ze już wcześniej dochodziło do podobnych katastrof. W latach 70. wyginęło życie w górnej Narwi z powodu awarii oczyszczalni ścieków w Łomży. Ale po kilku latach rzeka się odrodziła. A piec lat temu przyduchę mieliśmy w Supraśli. Dziś także żyją w niej ryby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna