Do Białegostoku przyjechała studiować ekonomię. Jednak ani jako studentka Uniwersytetu w Białymstoku, ani też wcześniej, jako licealistka w rodzinnym Giżycku, nigdy nie myślała, że w przyszłości zostanie bizneswoman.
Zaraz po studiach znalazła pracę w marketingu firmy produkującej meble. Lubiła tę robotę, więc kiedy trzy lata później urodziła synka, od razu po urlopie macierzyńskim chciała wrócić do pracy.
- Życie skorygowało moje plany - dzisiaj Kinga Koronkiewicz z uśmiechem wspomina tamte wydarzenia. - Praca czekała, wszystko było niby OK, tyle że ja nie miałam z kim zostawić kilkumiesięcznego dziecka. Jakoś nie mogłam zaufać tym wszystkim kobietom z gazetowych ogłoszeń aż na tyle, żeby powierzyć im na całe dni mój największy skarb - małego Mateuszka.
To właśnie wtedy w głowie Kingi zaczęła świtać myśl, że taki sam problem mają setki kobiet... więc... może by tak pomóc i sobie, i im...? W Internecie znalazła namiary na kilka agencji opiekunek do dzieci, działających w różnych miastach Polski. Niektóre z nich odwiedziła osobiście, przyjrzała się, jak działają... Kiedy wróciła do Białegostoku, napisała własny biznesplan, obmyśliła sposób rekrutacji nianiek i reklamy propagujące nowo otwartą działalność gospodarczą. Znalazła lokal w centrum miasta, zasiadła za biurkiem i...
Kryzys gonił kryzys
- Pierwszy rok był straszny! - wspomina. - Kryzys gonił kryzys. Miałam na głowie dom, w domu małego ludzika, a jednocześnie głowę pełną spraw i kłopotów, bo usiłowałam rozruszać na podlaskim rynku firmę o takim rodzaju działalności, o jakim nikt tu nigdy wcześniej nie słyszał. Jak mówiłam ludziom o agencji opiekunek, to szeroko otwierali oczy, nie wiedząc, z czym to w ogóle skojarzyć...
Kilka razy chciała zrezygnować i wrócić na etat. Nieraz marzyła, że pracuje od godz. 8 do 16, po czym zamyka szufladę i idzie do domu. A tymczasem nie dość, że wracała późno, to jeszcze z głową pełną problemów i spraw "do przemyślenia".
- Ale to już pieśń przeszłości! - mówi z dumą. - Teraz swojej firmy nie zamieniłabym na żaden etat na świecie. Jak zaczęłam odbierać telefony od mam zadowolonych z nianiek, które im podesłałam, to wynagrodziło mi to cały dotychczasowy stres!
Mamy bywają kapryśne
Nie każdy może zostać nianią w firmie pani Kingi. Żeby znaleźć pracę w Podlaskim Centrum Opiekunek, trzeba przejść długi proces rekrutacji.
- Właściwie pierwszą selekcję przeprowadzam już podczas rozmowy telefonicznej - zdradza Kinga Koronkiewicz. - Preferowane są, oczywiście, panie, które pracowały jako pielęgniarki, przedszkolanki, nauczycielki, jednak, aby umówić się ze mną na indywidualną rozmowę kwalifikacyjną, trzeba mieć jakiekolwiek doświadczenie w opiece nad dziećmi lub osobami starszymi, i to poza rodziną! Na zatrudnienie u nas nie mają szans takie osoby, które właśnie straciły pracę i teraz nie za bardzo wiedzą, co mają ze sobą zrobić, więc myślą, że od biedy to mogą i opiekować się czyimś dzieckiem... Nie! Dzieci trzeba kochać i umieć się nimi zajmować...
Kandydatki na niańki, zaproszone na indywidualną rozmowę, muszą przynieść ze sobą opinię z poprzedniego miejsca pracy, która potwierdzi ich uczciwość, punktualność, stabilność emocjonalną, brak nałogów. Wszystkie dokumenty są kserowane i w ten sposób powstaje baza danych opiekunek do dzieci i osób starszych. Niektóre nianie przechodzą jeszcze dodatkowo szkolenie z zakresu pielęgnacji noworodka i niemowlęcia, i kurs udzielania pierwszej pomocy.
- Większość rodziców oczekuje, że niania ich pociechy będzie umiała sobie poradzić w przypadku zakrztuszenia czy też użądlenia przez jakiegoś owada - wyjaśnia Kinga. - Ale muszę tu przyznać, że podlaskie mamy i tak są bardzo fajne, miłe i wyrozumiałe w porównaniu z mamami z Warszawy.
Pani Kinga wie, co mówi, bo nieraz już miała zlecenia od warszawskich rodzin, żeby znaleźć i przysłać im nianię z Podlasia. W stolicy opiekunki mogą zarobić nawet dwa-trzy razy więcej niż w Białymstoku, ale częściej trafiają im się rozwydrzone dzieciaki i... kapryśni rodzice.
- U nas rodzice szybciej dogadują się z opiekunkami, i jak już którąś wybiorą, to się jej trzymają, choć nie muszą... - tłumaczy Kinga. - Nie muszą, bo dajemy im trzymiesięczną gwarancję i w tym czasie mogą sobie bez wnoszenia dodatkowych opłat zmienić nianię. Ale to się zdarza bardzo rzadko i zazwyczaj z przyczyn losowych, a nie czyjegoś widzimisię.
Pani Kinga już na samym początku - pośrednicząc w nawiązaniu kontaktu między nianią a rodziną - pomaga ustalić wszystkie szczegóły współpracy: co będzie należało do zakresu obowiązków? czy tylko opieka nad dzieckiem, czy również sprzątanie, wysokość wynagrodzenia i tygodniowy czas pracy.
- Niektóre mamy mają bowiem trochę większe wymagania, bo np. oczekują, że opiekunka do dziecka będzie jednocześnie dbała o dom, robiła pranie, prasowała itp. - tłumaczy właścicielka Podlaskiego Centrum Opiekunek. - Ja zaś nie chcę, aby niania czuła się wykorzystywana, więc pośredniczę w ustalaniu zakresu obowiązków i płatności.
Pani Kinga opowiada, że zdarzają się też bardzo atrakcyjne oferty zatrudnienia dla niań, np. u zamożnych, niepracujących mam, które płacą opiekunce miesięczną pensję tylko za to, żeby pojawiła się od czasu do czasu - ale na każde wezwanie! - kiedy mamie przyjdzie ochota na siłownię, zakupy lub kawiarniane plotki z koleżankami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?